czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 16


*oczami Holly*

Dlaczego to musi być takie cholernie trudne? Usiadłam na ławce w parku i zaczęłam szlochać. Nie obchodziły mnie ciekawskie spojrzenia zakochanych par i innych przechodniów. 

Przy Harry'm czułam się szczęśliwa. Moja radość wyparowała po usłyszeniu rozmowy Styles'a z Malik'iem. Jak on mógł? Jak oni wszyscy mogli wymyślić taki plan? Wiedziałam od dawna, że facet jest arogancką świnią, ale nie sądziłam, że te wszystkie słowa Loczka do mnie były częścią zakładu. Stracić kogoś na kim mi cholernie zależy. Nawet po stracie Lucas'a, tego tak nie odczułam. Teraz bolało z podwójną siłą. Powróciłam do jego wczorajszych słów, że gdy jestem przy nim to czuje się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi. Po co to mówił? Mógłby sobie oszczędzić komentarzy, po których ryczę bardziej. Chyba myślał, że gdy nastąpi ten dzień już dawno o tym zapomnę.. Wątpię.. Gdyby to jeszcze trochę potrwało i słyszałabym od niego inne komplementy lub może gdyby pomiędzy nami wydarzyło się coś więcej.... "Nie, Holly. Nie myśl teraz o tym. On jest już przeszłością. Powiedziałaś, że ma Ci dać spokój, więc teraz módl się, żeby Cię posłuchał." Nie da tak szybko spokoju. Jest uparty jak osioł. 
- Nic Ci nie jest? - zapytała podchodząca do mnie blondynka. Podniosłam na nią oczy i zetknęłam się z jej brązowymi oczami. 
- Nie wszystko w porządku. - powiedziałam ocierając łzy. - Nie znamy się skądś? - popatrzyłam na znaną twarz. Wydawało mi się, że gdzieś ją już widziałam. 
- Chodzimy razem na niektóre zajęcia. - uśmiechnęła się.
- No tak. - walnęłam się ręką w czoło. - Nigdy jakoś nie było okazji się poznać. 
- Teraz jest. Skylet Johnson, ale mów do mnie po prosu Sky. - wyciągnęłam do mnie rękę, a ja wstałam by się z nią przywitać. 
- Miło mi Ciebie poznać. Holly White. - uścisnęłam jej dłoń. 
- Może pójdziemy na kawę? - zaproponowała. 
- Niestety, muszę wracać i się pakować, bo wylatuje dzisiaj do Los Angeles, ale jak wrócę to z pewnością się umówimy. - uśmiechnęłam się do niej lekko, wymieniłyśmy się numerami i ruszyłyśmy w kierunku budynków mieszkalnych niedaleko szkoły. Okazało się, że mieszkamy na jednym osiedlu.
- Co się stało? Wyglądasz jak półtora nieszczęścia. - zapytała z troską. 
- Naprawdę nic. Problemy z... - no chyba nie z chłopakiem... - kolegą.. - dokończyłam. 
- Mhm.. Z kolegą... Jesteś pewna, że tylko? - popatrzyła na mnie z zapytaniem. 
- Tak. Dzisiaj zobaczyłam jaki z niego straszny dupek. 
- Dlaczego? - miałam ochotę jej o wszystkim powiedzieć, ale nie mogłam. Gdyby się dowiedziała, że tą osobą jest Harry, nie wiadomo komu by jeszcze powiedziała. Nie znałam jej, więc nie wiedziałam na ile mogę jej zaufać. Nie chciałam też niszczyć do końca reputacji chłopakom. Nie jestem aż tak chamska, żeby rozpowiadać na wszystkie strony sprawy, które toczą się tylko i wyłącznie pomiędzy nami. 
- Może innym razem. Na serio jestem wykończona i nie chce mi się wracać do tego zdarzenia. - wyjaśniłam jej. 
- Rozumiem Cię. Jak będziesz chciała kiedyś pogadać może na mnie liczyć. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Podczas dalszej drogi, rozmawiałyśmy o jakiś totalnych bzdurach. Jaki szampon najlepszy i jak zapobiec brzydkiej płytce paznokcia. Czasami był to temat szkolny i wymienianie się poglądami na temat nowego połączenia klas. Podobno chcą złączyć dwa różne zainteresowania, żeby po skończeniu studiów była możliwość wyboru dwóch zawodów. Bezsensu. 
Gdy dotarłyśmy pod moją klatkę, pożegnałyśmy się i poszłam na górę do mieszkania. Wyciągnęłam z torebki klucze i weszłam do pomieszczenia. Zamknęłam zamek od środka i skierowałam się do pokoju, żeby zrzucić z siebie niewygodną sukienkę, przynoszącą tyle nie miły wspomnieć. Ubrałam się w wygodny szary dres i powyciąganą białą bluzkę z krótki rękawkiem. Wyjęłam walizkę z górnej półki w szafie i położyłam ją na podłodze. Rozłożyłam deskę do prasowania i wyciągnęłam żelazko, żeby przeprasować ewentualnie pogniecione rzeczy. Zaczęłam wyciągać potrzebne ubrania, układając w małe kupki obok walizki. Gdy wreszcie wszystko wybrałam usiadłam na środku całego bałaganu i zaczęłam wkładać ciuchy do torby. Raz po raz, gdy przypominały mi się zdarzenia z dzisiaj i wczoraj i słowa Harry'ego, że "nie będę sama" w tej podróży, małe łzy zlatywały mi po policzku. Jednak moja droga odbędzie się w samotności. Ocierając bluzką małe kropelki z twarzy, usłyszałam pukanie do drzwi. Wychyliła się zza nich Chloe i weszła do pokoju razem z Alex. Wstałam i przytuliłam się do moich przyjaciółek. Z chęcią bym nigdzie nie jechała tylko została z nimi, obejrzała jakieś denne romansidło, pożerając pudełko lodów czekoladowych. 
- Przepraszam, że tak wyszłam, ale.. - wychlipałam.
- Shh.. - próbowała mnie uspokoić blondynka. 
- Wszystko wiemy. Harry to dupek. - dopowiedziała brunetka. Na dźwięk Jego imienia przegryzłam dolną wargę, która jeszcze parę godzin temu była złączona z nim. 
- Myślałam, że to wszystko było prawdziwie, a tak naprawdę to wszystko był plan.. - zaczęłam dalej mówić i westchnęłam. Oderwałam się i spojrzałam na ich zmartwione twarze. 
- Spokojnie. Lecimy dzisiaj z Tobą. 
- Co? - zapytałam zdziwiona. 
- Taylor załatwił nam miejsca. Co prawda nie koło Ciebie, ale będziemy z Tobą na pokładzie. - mrugnęła do mnie.
- Jejku, Chloe masz najlepszego brata, zaraz po moich. - rzuciłam się jej na szyję i zaraz do naszego uścisku przyciągnęłam Alex. - Mam najlepsze przyjaciółki na świecie. - szepnęłam im, a one ścisnęły mnie mocniej. 
- Dobra. Idziemy się pakować. Marcus przyjedzie po nas o 21, więc się szykuj, bo już 18. Zostało mało czasu. 
- Taa. Do spotkania z wielką, piekielną maszyną zwaną samolotem. - na mojej twarzy zagościł grymas. 
- Dasz radę. 
- Jak zawsze. - wymusiłam lekki uśmiech i wyszły zamykając za sobą drzwi. Padłam na łóżko i nie chciałam nigdzie wstawać. Nie tylko za te parę godzin miała odbyć się podróż znienawidzonym przez mnie środkiem transportu, ale też miałam się z Nim spotkać... Los chciał, że akurat musieli przełożyć lot na wcześniej... 

"Weź przestań głupia o nim myśleć." - skarcił mnie mój mózg. To ty o nim myślisz, więc siedź cicho. Wstałam i zaczęłam ponownie się pakować puszczając playlistę z telefonu. Jak pierwszy był Ed Sheeran - I See Fire. Jedna z moich ulubionych piosenek. Po godzinie, wszystkie ubrania, akcesoria i buty, miałam spakowane. Zostawiłam trochę przestrzeni na kosmetyki, które musiałam wrzucić jak skończę się szykować. Wzięłam zwykłe jeans'y i biały luźny sweter. Położyłam koło drzwi oliwkowe vans'y, które miałam dołączyć do dzisiejszego kompletu. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Wysuszyłam włosy. Nie prostowałam ich, tylko zostawiłam formujące się fale. Wróciłam do pokoju, założyłam złote kolczyki i pierścionek z kokardką, który na przemian ze srebrną bransoletką, zawsze mi towarzyszył. Zrobiłam lekki makijaż i dopakowałam rzeczy, zmagając się z zapięciem torby. W końcu się udało i powędrowałam do telefonu, który ładował się na szafce nocnej. Jak na zawołanie od mojego dotyku, zadzwonił mój brat, wyprzedzając przed odebraniem sms'ów. 
- I jak? Gotowe? - zapytał. 
- Czekaj. - wyszłam z pokoju i zajrzałam do pokoju dziewczyn. Nie było ich. Na podłogach leżały zapakowane walizki. Skierowałam się do salonu. Alex była zaczytana, pewnie w kolejnym romansidle, a Chloe przeglądała coś na swoim laptopie. Obie ubrane i gotowe do wyjścia. 
- Chyba tak. 
- Okej, będę za jakieś 15-20 minut. Zadzwonię jak będę pod domem. - potwierdziłam i rozłączył się. 
- Alex, dasz mi jakąś książkę. Jak nie dwie. Najlepiej jakiś oklepany romans o nieszczęśliwej miłości, która kończy się happy end'em? - zapytała po czym wymieniła z Chloe spojrzenie. 
- Nie wolisz jakiejś komedii albo coś innego? 
- Nie. 
- Nie powinnaś się dołować takimi książkami... - powiedziała z grymasem blondynka. 
- Nie, to nie. Znajdę sobie sama jakąś. Podeszłam do regału z książkami i zobaczyłam tytuł "Gwiazd naszych wina". Słyszałam o niej i planowałam przeczytać, a potem obejrzeć film. 
- Ona nie kończy się dobrze. - usłyszałam głos przyjaciółki za sobą. 
- Wiem. - powiedziałam i wzięłam ją do drugiej ręki. Może uda mi się poczytać w samolocie. 
Nic, więcej mnie nie zainteresowało, więc wrzuciłam ją do torby podręcznej, razem z ładowarką do telefonu i słuchawkami. Znowu chwyciłam telefon i nadusiłam na ikonkę z wiadomościami. Nadawcą był nie kto inny jak Harry.

"Holly proszę Cię odbierz."

"Odezwij się, proszę."

"Daj mi się wytłumaczyć. Ten plan nie był do końca prawdą."


W moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam usłyszeć co miał do powiedzenia, ale wiedziałam, że jak usłyszę jego seksowny głos z chrypką to moja psychika się załamie. Tak bardzo nie chciałam go tracić, ale też nie chciałam go widzieć po tym co zrobił. Pomimo tego, że całe One Direction brało w tym udział, jemu oberwało się najbardziej.
Po paru minutach Marcus podjechał i wszedł do góry pomóc nam z walizkami. Wyszłyśmy na dwór, gdzie śnieg lekko padał, spadając na nasze włosy. Wyciągnęłam rękę przed siebie i pozwoliłam opadać płatkom na moją dłoń. Witaj słoneczne Los Angeles i pewnie kolejne problemy... Weszliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko. 

***

- Pośpiesz się. - ponaglała mnie blondynka. Jazda zajęła nam dłużej niż przypuszczał mój brat, przez niesprzyjające warunki atmosferyczne.
- No idę. - mruknęłam włócząc się za nimi. Nie chciało mi się lecieć. - Marcus, mogę zostać z Tobą w Londynie? - zrobiłam maślane oczka do brata.
- I tak siostrzyczko musiałabyś za parę godzin wsiąść do samolotu, więc przykro mi, ale lecisz teraz. - zrobił minę, że mu rzeczywiście "przykro", a tak naprawdę starał się ukryć uśmiech, który chciał mu wpełznąć na twarz. Odebrałyśmy bilety, po czym pani przy kasie życzyła nam udanej podróży. Skierowałyśmy się do kontroli bagażu, a przed nami stała piątka chłopaków. No chyba to kurde jakieś żarty. Biada jak któraś się odezwie do nich.
- Cześć, chłopacy! - krzyknęła Chloe i im pomachała. Odwrócili się w naszym kierunku i uśmiechnęli się na nasz widok. Poczułam wzrok zielonookiego na sobie. Na jego widok coś we mnie pękło. Stał tam w czarnych rurkach i szarym swetrze z podwiniętymi rękawami. Włosy miał zawiązane brązową bandamką. Czułam jak moje oczy stały się mokre. Musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie przebiec przez przyjaciółki i nie rzucić mu się na szyje. Miotały mną wszystkie możliwe uczucia. Zaraz po przytuleniu miałam ochotę dać mu liścia. No kurde, co się dzieje.
Byłam na końcu zaraz za wszystkimi. Nie śpieszyło mi się zbytnio. Po półgodzinnym staniu wreszcie przeszliśmy na drugą stronę. Podczas gdy oni byli pogrążeni w rozmowie, ja siedziała i bawiłam się telefonem. Bezsensownie przeglądałam wszystkie portale - Facebook, Instagram, Twitter, Tumblr i odbierałam stare Snapy.
- A ty co o tym sądzisz Holly? - zapytała Alex, jednocześnie wciągając mnie do rozmowy. Posłałam jej wzrok pt. "Daj mi spokój.", ale wszyscy nadal wyczekiwali mojej odpowiedzi.
- O czym sądzę?
Westchnęła.
- Żebyśmy poszły na zwiedzanie jednego z największych studiów nagraniowych na świecie.
Popatrzyłam na nią pytająco.
- Po co? Myślisz, że będę miała czas na robienie sobie przejażdżek? Zaraz mnie wkręcą w jakieś ślubne i weselne plany, będę musiała jechać pewnie na przymiarkę sukni z Emily na co nie mam kompletnie ochoty albo po kwiaty z moją mamą, co jest rzeczą najbardziej prawdopodobną.
- Możemy coś innego zwiedzić. - wzruszyła ramionami.
- Mieszkałam tu 10 lat. Zdążyłam już swoje zwiedzić.
- Mieszkałaś w Los Angeles? - zapytał zaciekawiony loczek. Na dźwięk jego głosu przeszedł mnie dreszcz. Wszyscy obecni wstrzymali oddech jakby się dowiedzieli, że zamordował człowieka.
Popatrzyłam na niego również zdziwiona, ale nie wykazując żadnych uczuć.
- Tak, mieszkałam. Ciebie jednak powinno to najmniej interesować. - powiedziałam, a oni przenosili wzrok ze mnie na niego. Nie odpowiedział nic. Co prawda chciał, ale został kopnięty przez Louis'a, który posyłał mu uciszające spojrzenie. Jedyny normalny... Po 10 minutach, usłyszeliśmy głos kobiety z głośników, który informował, że za 20 minut samolot do LA odlatuje. Ruszyliśmy dupska i poszliśmy w stronę odpowiedniego wejścia. Włączyłam tryb samolotowy w telefonie i nerwowo bawiłam się nim w ręce.

- Ej, będzie okej. Nie lecisz sama. - uścisnęła Chloe moje ramie motywująco i lekko się uśmiechnęła, dając swój bilet kobiecie. Uczyniłam to samo i poszłam za nią. Nadal czułam się jakbym miała iść po wyrok śmierci. Weszliśmy po schodkach i gdy przekroczyłam próg samolotu, wzięłam głęboki wdech. Odnalazłam swoje miejsce. Moim towarzyszem był dwudziestoparo letni facet. Było po nim od razu widać, że typowy casanova. Właśnie podrywał dwie dziewczyny siedzące przed nami.

Usiadłam i wyciągnęłam słuchawki, podpinając do telefonu.
- Witam, piękną panią. Jak się nazywasz? - zapytał się mnie brunet siedzący obok. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
- Holly. - powiedziałam i popatrzyłam na wnętrze samolotu i otaczające nas osoby. W rzędzie obok siedziała całe One Direction. Zayn z Liam'em o czymś dyskutowali. Niall ucałował w czoło Alex, po czym odeszła na swoje miejsce, a on usiadł. Louis zerkał na starszego mężczyznę siedzącego z nim, który opowiadał mu jakąś historię, a Harry... On szukał zawzięcie czegoś na swojej playliście bawiąc się słuchawkami. Chciałam poszukać wzrokiem przyjaciółek, ale facet obok mnie zaczął coś do mnie gadać.
- Miło mi, ja jestem Austin. - uśmiechnął się do mnie. Stewardesa poprosiła o zapięcie pasów i życzyła miłego lotu. Nienawidziłam tego uczucia gdy startowaliśmy. Gdy wyświetlił się napis informujący o możliwości rozpięcia pasów, wykonałam to i włączyłam muzykę w słuchawkach. Poczułam czyjąś dłoń na moim kolanie, która jechała wyżej, wyżej i wyżej. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Austin, który poruszył brwiami i przysunął się bliżej mnie. Wymierzyłam mu liścia w policzek.
- Co to miało znaczyć?! - zapytał się podnosząc głos.
- A to co miało znaczyć?! Nie dotykaj mnie nawet. - zwróciłam uwagę Louis'a i Niall'a. Loczek zaraz powędrował za wzrokiem blond kolegi, który siedział obok niego. Przewróciłam oczami i odwróciłam się w kierunku szyby, znowu zakładając słuchawki. Patrzyłam na ciemne niebo i z głębiącymi się białymi obłokami. Po 10 minutach z muzyką, już trochę smutniejszą, zaczęłam czytać książkę zabraną z domu.  Po paru godzinach, łzy leciały mi już powoli po policzkach.

"Zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie."

To takie prawdziwe. Wzięłam chusteczkę i wydmuchałam nos. Coś wiedziałam o zakochaniu się Hazel w Augustusie. Ten cytat całkowicie opisywał mój proces zauroczenia się w Harry'm. 
Poczułam jak mój towarzysz wstaje i potem znowu siada. Odwróciłam się, ale zamiast niego siedział Louis... 

*oczami Louis'a*

Minęły 3 godzin podróży, a ja byłem prze szczęśliwy, że mój sąsiad w końcu usunął i skończył opowiadać mi historię, co się robiło za jego czasów kiedy był młody. Gdybym powiedział, że opowiadał nudno to bym skłamał. I to bardzo. Opowiadał zajebiście, z wielkim entuzjazmem, w ogóle nie pokazując swoim 68 lat. Pomimo tego jednak zaczął już trochę przynudzać. 
Podszedłem do Eleanor. Była blada jak ściana. Pierwszy raz czuła się tak źle podczas lotu. 
- Jak tam kochanie? - zapytałem całując ją w czoło. 
- Słabo. Nie dam rady pogadać z Holly. Jak tylko wstanę, to zwrócę kolację. 
- Okej, nie martw się. Skonsultuje się z dziewczynami. - posłałem jej pocieszający uśmiech i skierowałem się do siedzących kilka siedzeń bliżej dziewczyn. 
- Ela nie da rady pogadać z miłością Loczka. - powiedziałem kucając przy nich. 
- Czemu nie da rady? - zapytała Chloe. Alex spała, więc tylko z nią musiałem to ustalić. 
- Panie Tomlinson, proszę na miejsce. - powiedziała do mnie stewardesa. 
- Tak, tak już. - powiedziałem. - Co robimy? Myślę też, że nie powinniśmy jej mówić o piosence. Niech ma niespodziankę jak jej ją zaśpiewa. Można jej powiedzieć dopiero przed drzwiami do studia, żeby jej przed tym nie przesłuchała. - zwróciłem się blondynki. Przez chwilę myślała zagryzając dolną wargę. W końcu położyła mi rękę na ramieniu. 
- Przykro mi, ale ty to musisz zrobić, a co do piosenki to świetny pomysł. 
- Co?! - zapytałem wybałuszając na nią oczy. - Chyba sobie ze mnie żartujesz! Nawet mnie nie posłucha. 
- Posłucha, posłucha. Teraz wstawaj i pędź do niej Amorze! - powiedziała i popchnęła mnie w kierunki rzędu, w którym siedziała brunetka. Czytała jakąś książkę. Może nie warto jej przeszkadzać? 
"Dajesz Tommo! Idziesz!" Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Najpierw musiałem poprosić tego faceta, na które nawrzeszczała, żeby zamienił się na chwilę miejscami. 
- Dzień dobry, czy mógłbym porozmawiać z moją koleżanką i zamienić się z panem miejscami na chwilę? 
- Dobry, jak chcesz. I tak nie uda Ci się jej poderwać. Już próbowałem. - wzruszył ramionami i skierował się do pokazanego jej przeze mnie miejsca. Z jednej strony cieszę się, że jednak Ela nie poszła z nią pogadać. 
Jej szok kiedy mnie zobaczyła był nie do opisania. 

- Czego chcesz? - zapytała. Chciała chyba zabrzmieć nie miło, ale jej to nie wyszło. Głos się jej trochę łamał. Najwyraźniej płakała. 
- Ciebie też miło widzieć, Holly. Co czytasz? - uśmiechnąłem się do niej, a ona pokazała mi okładkę. - Aa, to już wiem po czym te mokre policzki. Eleanor też to czytała. Podobno niezły wyciskacz łez. 
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Miała tylko jedną słuchawkę. Patrzyła przez okno i po jej policzku pociekła czasem łza, chociaż już nie czytała. 
- Po co przyszedłeś? - zapytała słabym głosem. 
- A tak pogadać. Mój towarzysz nie jest zbyt skłonny do rozmowy, oprócz opowiadania historii o swojej przeszłości. - wskazałem głową na starszego mężczyznę. Popatrzyła na niego i lekko się zaśmiała. Nie dziwię się, że Hazz do niej zarywał poza planem. Była naprawdę ładną dziewczyną i widać, że miała dobre poczucie humoru. Jak widać łatwo też ją skrzywdzić... 
- A o czym? - zapytała. 
- A o tym i o tamtym. Trochę o piosenkach, trochę o życiu, o Harry'm...
- Louis... Proszę Cię. Nie mam ochoty o nim rozmawiać. On jest dla mnie nikim. Chciał zbudzić moje zaufanie i mnie w sobie rozkochać, żeby co? Skrzywdzić mnie i zostawić na lodzie ze złamanym sercem? W sumie ty o tym wiesz najlepiej... - nie słysząc mojej odpowiedzi, bo nie wiedziałem co odpowiedzieć, kontynuowała dalej. - Wiesz co? W sumie nawet lepiej, że to się stało teraz. Później bym jeszcze bardziej cierpiała. - łza znowu poleciała jej po policzku. 
- Proszę, nie płacz. - odwróciłem się do niej. - Nie przyszedłem, żeby tutaj Cię bardziej dołować, tylko powiedzieć Ci prawdę. Owszem, to wszystko było planem. To, że on miał Ciebie w sobie rozkochać i on też miał sprawiać wrażenie zakochanego w Tobie na zabój chłopaka, ale żaden z nas nie sądził, że uczucia które miały być oszukiwane staną się u Styles'a prawdziwe. On naprawdę do Ciebie poczuł chemię i to nie w ramach tego idiotycznego planu.
- Co? - zapytała z niedowierzająco. - Naprawdę mu się podobam? To nie było do planu?
- Nie umawialiśmy się, żeby Cię całował. Gdyby to tak nie było to bym Ci tego nie mówił, a on po Twoim wyjściu nie przyszedłby i nie zasmarkał się nam cały. 
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - zapytała z kolejnymi łzami w oczach. 
- Nie musisz mi wierzyć. Powiedziałem tylko prawdę, a to czy jest dla Ciebie przekonująca i w nią potrafisz uwierzyć to jest Twój wybór. Nie chcę Cię do niczego zmuszać, ale uważam, że powinnaś dać mu drugą szansę. 
- Już jedną mu dałam. Po tym jak mnie ignorował i bezczelnie się migdalił z Grande przy mnie. 
- Co? - zapytałem, zdziwiony tym co powiedziała. 
- Nic Ci nie mówił Twój kochany przyjaciel? - pokiwałem przecząco głową. Westchnęła. - Po akcji na festynie przychodził z Arianą do kawiarni, w której pracuje, nie zwracał na mnie uwagi, patrzył słodko w jej oczka i to wszystko po to, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Tak mi przynajmniej powiedział. 
- A migdalił się kiedy? 
- Na imprezie przed wczoraj. Dosłownie przed moim nosem. 
Chyba go uduszę gołymi rękoma. Ja tu się staram, święcę za niego oczami, żeby mi uwierzyła, a on zarywał do Ariany Grande?! Niech no ja tylko go dopadnę, to będzie wąchał kwiatki od dołu. Widząc moje niezadowolenie Holly zaśmiała się na tyle głośno, że zwróciła uwagę parę osób i chłopaków. Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem, głównie Hazz. 

- Co Cię tak śmieszy? - zapytałem, patrząc na jej rozbawioną twarz. Parsknęła jeszcze raz śmiechem. 
- Twoja mina srającego kota na pustyni. - wyszczerzyła się. Już wiem za co między innymi spodobała się lokers'owi. 
- Oj tam. - odchrząknąłem. - W każdym razie, był pełen rozpaczy po waszym rozstaniu. - mrugnąłem do niej. 
- Jakim rozstaniu? Nie było żadnych "nas".  - zrobiła cudzysłów w powietrzu. 
- A szkoda. Bylibyście świetną parą. - westchnąłem, niby się rozmarzając. - No cóż, to ja idę na swoje miejsce. 
- Nie, czekaj. - chwyciła mnie za nadgarstek gdy podnosiłem się z fotela. - Nie możesz zostać ze mną do końca lotu? Ten facet mnie przeraża. 
Zaśmiałem się. 
- Jeżeli chcesz, to mogę zostać, tylko trzeba najpierw z nim to ustalić. - pokazałem palec wskazujący. - Zaraz wracam. 
Skierowałem się w kierunku bruneta, zajmującego moje poprzednie miejsce. 
- Moglibyśmy się zamienić do końca podróży? Moja koleżanka jest zrozpaczona i nie chcę jej zostawiać w trudnej sytuacji. 
Popatrzył mnie mnie mrużący oczy. 
- No nie wiem. Chciałem ją jeszcze trochę pomacać. 
Popatrzyłem na niego zszokowany, o mało nie wypluwając na niego wody, której się napiłem. 
- S-słucham? - powiedziałem krztusząc się napojem. 
- No to co usłyszałeś. A ty mi niby powiesz, że nie chcesz tego zrobić. 
- Nigdy w życiu, to koleżanka, a poza tym dziewczyna mojego przyjaciela. - kuźwa Tomlinson, jak ty co pierdolniesz. 
- Oo, ma chłopaka? To będzie jeszcze większa zabawa. - uśmiechnął się chytrze. 
- Ym, to ja wezmę swoje rzeczy i do niej pójdę. Idziesz zabrać swoje? 
- W sumie już wziąłem. - wzruszył ramionami. - Spodziewałem się, że to się tak skończy. 
Kiwnąłem głową i ruszyłem do brunetki. 
- Ja Ci radzę uważać na tego typa. - powiedziałem do niej gdy usiadłem. 
- Dlaczego? - zapytała. 
- Po prostu uważaj i nie chodź sama po Los Angeles. 
- Okeeej... - powiedziała, patrząc na mnie z niezrozumiałym wzrokiem. 

*oczami Holly*


Po, jak mi się wydaje, szczerym wyznaniu Louis'a co do uczuć Harry'ego do mnie i dziwnej przestrodze na temat mojego starego sąsiada w samolocie, zaczęłam czytać dalej książkę, przy okazji zasmarkując się cała. Nie wiem jakim cudem, ale brunetowi, pomimo wielkich dyskusji i przekonywań, udało się mnie namówić, na pójście na jakże fascynującą wycieczkę po największym studiu nagraniowym. Cały czas po głowie chodził mi cytat Hazel o miłości.
Stwierdziłam jednak, że już nigdy się nie zakocham. Nie chcę mieć znowu złamanego serca przez faceta, który mnie opuści, bo przypodoba mu się inna, znudzę mu się albo jak w tym przypadku, ułoży durny plan z kolegami, a ja miałabym być tylko zadaniem, które musi wykonać. Co ja praca domowa jestem?!
Po oczekiwanych 10 godzinach, wyszłam wreszcie z latającej, metalowej maszyny i odetchnęłam świeżym powietrzem. Po Alex mieli przyjechać dziadkowie, którzy tutaj mieszkali, a ja razem z Chloe miałam jechać z Jackson'em do naszego hotelu.
- Holly! - usłyszałam za sobą głos i zobaczyłam Louis'a idącego w moim kierunku. - Co do jutra. W sumie do dzisiejszego dnia, to jak się umówimy?
- Nie wiem, jest 3 w nocy, jestem wykończona, więc jakoś nie mam głowy o tym myśleć. Jakoś się zgadamy.
- Okej, to gdzie śpicie?
- W jakimś hotelu, ale nie wiem jak się nazywa, dam Ci mój numer telefonu. - wzięłam jego komórkę i wpisałam mu numer. - Napisz rano to ustalimy. - pożegnaliśmy się i ruszyłyśmy w poszukiwaniu mojego brata.
- Gdzie się umawiacie? Nie zapomnij, że Tommo ma dziewczynę. - szturchnęłam mnie łokciem blondynka.
- Proszę Cię, namówił mnie, żebym z wami poszła do tego studia. - przewróciłam oczami.
- Oo, miło. Tylko szkoda, że posłuchałaś jego, a nie swojej przyjaciółki.
- Przepraszam? I tak jesteś najważniejsza. - przytuliłam ją.
- Wiem, wiem. Po co on się do Ciebie dosiadł?
- Na początku też byłam zdziwiona tym, ale potem okazało się, że chciał porozmawiać o Nim. Powiedział mi o Jego uczuciach do mnie i poczułam, że się w nim... - nie przechodziło mi przez gardło jego imię, a tym bardziej słowo "zakochać", które odnosiłoby się do niego. Nawet nie chciałam go słyszeć. - Jeszcze to bardziej mi uświadomił opis Hazel. - popatrzyła na mnie zdziwiona, a po chwili chyba skojarzyła o co mi chodzi.
- Chodzi Ci o ten, że zakochiwała się w Augustusie jakby zapadała w sen? - kiwnęłam głową. - I dla upewnienia mówimy o Ha...
- Tak. - przerwałam jej. Niech nie kończy.
- Rozumiem, że jesteś na etapie, że nie chcesz słyszeć jego imienia?
- Jestem na etapie, że dla mnie ten człowiek nie istnieje. To co zrobił to była jedna najgorsza rzecz w moim życiu, a poznanie jego to najgorszy błąd! - powiedziałam zniecierpliwiona wymianą zdań, która toczyła się wokół jego osoby. Jak tu o Nim zapomnieć jak wszyscy na każdym kroku mówią Ci o nim i starają się dawać jakieś rady.
Rozejrzałam się po dużym nowoczesnym, jasnym pomieszczeniu, które robiło za główny hol na lotnisku. Pomimo wczesnej godziny, nie brakowało tutaj ludzi. Para trzymająca się za rękę idąca do w kierunku kas, samotni podróżnicy, zabiegani biznesmeni, grupka fanek piszcząca na widok swoich idoli, którzy akurat ze mną podróżowali. Wzrokiem spotkałam również Austin'a, który przyglądał mi się z głupim uśmieszkiem na twarzy. Od razu przypomniała mi się ostrzeżenie Lou, że mam na niego uważać. Pociągnęłam Chloe za rękaw kiedy wreszcie znalazłam Jackson'a.

- Cześć braciszku. - rzuciłam mu się na szyję. - Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam! - powiedziałam i odsunęłam się od niego. - Ale Cię ten ślub zmienia, promieniejesz ze szczęścia! - powiedziałam uśmiechając się. Cieszyłam się, że znalazł swoje szczęście na tym świecie.

- Witaj siostrzyczko, też za Tobą tęskniłem. - znowu przyciągnął mnie do uścisku. Zupełnie jakbyśmy nie widzieli się miliony lat. - Cześć, Chloe! Jak tam u Ciebie? - również przygarnął ją do naszego przytulasa.
- Po staremu. Bez zmian. Za to u Ciebie jakie zmiany! Żenisz się! A pomyśleć, że jak 4 lata temu byłam u was to rozpaćkałeś Holly muffinkę z bitą śmietaną na twarzy. - zaśmiała się.
- Czasy się zmieniają. Czasem trzeba się dla kogoś zmienić. - posłał nam nieśmiały uśmiech. - A wy kogoś poznałyście? - wypuścił nas z ramion.
- Ja nikogo, a Holly Harry'ego. - odpowiedziała przyjaciółka. Na dźwięk tego imienia przeszedł mnie dreszcz, a przy okazji zalała fala różnych emocji. Szczęście, motylki w brzuchu, smutek, rozpacz czy nienawiść? Oj, chyba wszystko na raz.
- W sensie Styles'a? Tego co był u nas na kolacji jakiś czas temu? - blondynka kiwnęła entuzjastycznie głową. - Miły z niego chłopak. Będziecie do siebie pasować. - poklepał mnie po ramieniu.
- Dzięki. - mruknęłam. - I tak nic z tego nie będzie, bo to dupek, więc możemy zgarnąć nasze szanowne tyłki i udać się do hotelu, bo teraz tylko pragnę żeby paść na łóżko i nie ruszać się z niego przez jakąś... hmm.. wieczność?
Zaśmiali się.
- Okej, okej. Chodźcie.
Powędrowaliśmy do terenowej Toyota'y w kolorze Cappuccino, która była jednym z paru aut mojego dziadka. Włożyliśmy walizki do bagażnika i zasiedliśmy w aucie. Ja rozgościłam się na fotelu pasażera, a Chloe zajęła miękką kanapę na tyłach.
- Gdzie Alex? - zapytał Jackson.
- Dziadkowie ją odebrali i będzie mieszkać przez pewien czas u nich, czyli przez dobre 5 dni, nie zobaczymy naszej przyjaciółki. - powiedziałam zawiedziona. Myślałam, że razem będziemy podbijać Los Angeles, tak jak za dawnych czasów, ale jednak została nam porwana przez własną rodzinę. Jechaliśmy przez oświetlone ulice, przy których rosły wysokie palmy. Uwielbiałam to miasto, jak i cały kontynent ze względu na ciepłym klimat pomimo zimy. Temperatura rzadko była niższa niż 14 stopni, a sięgała nawet do 24. Cieszyłam się, że wreszcie przyjechaliśmy. Mogłam się zrelaksować i odprężyć. Chciałabym też uciec od wczorajszej sytuacji, ale niestety mój chodzący problem powędrował za mną.
Dojechaliśmy do hotelu, który z zewnątrz nie zachwycał, chociaż do swojej perfekcji brakowało mu nie wiele. Miał beżowe ściany, które w połowie były już otynkowane na biało. Wnętrze w środku powalało swoją nowoczesnością oraz eleganckim wystrojem. Odebrałam swój kluczyk, a raczej kartę, która służyła do otwierania drzwi i pomaszerowała do windy. Wjechałam na szóste piętro i odnalazłam swój pokój. Był cudowny. Ikea tutaj rządziła. Zauważyła nie jeden mebel pochodzący z tego sklepu. Przepraszam. Całe pomieszczenie było urządzone ich dekoracjami. Nie powiem, że mi się to nie podobało. Uwielbiałam ich artykuły za design i użyteczność. Położyłam walizkę niedaleko szafy, zdjęłam swoje oliwkowe vans'y i szybko przebrałam się w piżamę - krótkie spodenki w niebieską kratkę i białą bluzkę na ramiączkach. Ułożyłam się wygodnie na wielkim, dwuosobowym łóżku pod białą pościelą. Nawet nie wiem kiedy Morfeusz wciągnął mnie do swojego świata... 

---------------------------------------------
No to macie rozdział z okazji 2 tys. wyświetleń!
Tak szybko, bo zanim dodałam poprzedni, miałam go napisanego w połowie :P
Co sądzicie o rozmowie Holly z Lou? Jak myślicie co będzie następnego dnia podczas wycieczki do studia?

Następny rozdział nie wiem kiedy będzie. Zależy od czasu, weny i motywacji (waszym komentarzy).
No to do napisania :)

Czekam na wasze opinie :*

♥ Czytasz = komentujesz ♥

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny!
    Widać jak "rozstanie" Holly i Harry'ego źle na nich oboje wpływa ;c
    Mam nadzieję, że w końcu będą razem!
    Zasługują na to by być szczęśliwi :)
    A ten Austin to jakiś idiota ;/
    Czekam na nn i życzę weny <3
    Pozdrawiam, @xAgata_Sz . xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się,że Louis podniósł trochę Holly na duchu. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.Twoje opowiadania zaczynają mnie coraz bardziej uzależniać! Zamiast spać myślę o wszystkim,i nawet o tym śnie! Jestem nienormalna,wiem o tym. Ciekawe,jak zareaguje Holly,kiedy pójdzie do studia ,Harry zaśpiewa jej piosenkę (o ile tak będzie.) Oj te emocje,emocje. Potrafisz trzymać w napięciu. Zupełnie jak producenci Polsatu! :D
    Pozdrawiam,Emily (GirlEmi3)

    OdpowiedzUsuń