sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 19


*oczami Holly*


Gdy zasnęłam obudziłam się na wielkiej polanie. Szłam za wysokim brunetem. Bawiłam się źdźbłami trawy, które sięgały mi za kolana. Nie wiedziałam dokąd szłam. Byłam szczęśliwa i to dla mnie się liczyło w tej chwili. Przełożyłam swojego warkocza na ramię. Doszliśmy do wielkiego wodospadu. Spojrzałam w dół na piękną krainę, która mnie otaczała. Pełno zielonych drzew, piękna niebieska rzeka, dużo zwierząt i urozmaicona roślinność. Różne kolorowy kwiaty i krzewy. Pośrodku tego wszystkiego stał mały drewniany domek, który był porośnięty różnymi pnączami. Stanęłam na skraju urwiska. Spojrzałam w dół i przymknęłam oczy. Stałam tam i głęboko oddychałam rozkoszując się pięknym zapachem natury. Usłyszałam czyjeś stęknięcie. Gdy odnalazłam swój spokój, lekko pochylałam się nad przepaścią, wreszcie spadając w dół wodospadu. 
- Nie, nie... - słyszałam za sobą. Głos nie przestawał cichnąć. Słyszałam kolejne.. Mruczenie? 
Kiedy uderzyłam chlustem o taflę wody, automatycznie się obudziłam, gwałtownie siadając. Te wszystkie dźwięki wydawał Harry. Spojrzałam na chłopak. Marszczył brwi i strasznie marudził przez sen. Musiało mu się coś śnić złego. Położyłam z powrotem głowę na poduszkę i przytuliłam się do niego. Trochę się uspokoił.. Coś mi podpowiadało, że w tym śnie to ja grała jedną z ról głównych... 

*3 dni później*

Leżałam ze spokojem na leżaku znajdującym się na balkonie, podziwiając zachód słońca i czytając kolejną książkę. Do ślubu zostały 2 dni. Jutro musiałam jechać z Emily na ostatnią przymiarkę sukienki, a w dzień ślubu po bukiet z Harry'm. O wilku mowa. Zielonooki przeskoczył przez murek i znalazłam się przy mnie, przyciągnął do siebie i pocałował. 
- Naprawdę? Na balkonie gdzie każdy może zobaczyć? - zapytałam, unosząc brwi. 
- Chrzanić to. - powiedział i ponownie się we mnie wbił. Położyłam ręce na jego szyi i całkowicie oddałam się jego pocałunkom. 
- Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. - oderwaliśmy się wreszcie i weszliśmy do środka. Zaczęłam się ubierać, żeby zejść na dół do rodziny na kolację. 
- Jaką? 
- Co powiesz jutro na kolację? - zapytał, przyciągając mnie do siebie.
- Z miłą chęcią, ale jestem już umówiona. - wyszczerzyłam się. 
Zrobił zdziwioną minę. 
- Zdradzasz mnie?
- Nie jesteśmy razem, więc mam takie prawo. - wstawiłam język i odsunęłam się do niego, biorąc telefon i kartę do pokoju. - Idę z Marcus'em i Jackson'em na jakąś imprezę. Jak kto moi bracia nazwali: impreza przedślubna dla rodzeństwa, czyli ostatnia możliwość wyszalenia się przez pana młodego. 
- Eh... Kradną mi Ciebie. - skradł jeszcze jednego buziaka. 
- Mają takie same prawa wobec mnie jak ty. Nawet ty mniejsze, tylko za dużo sobie pozwalasz. 
- Tak? - zapytał ze zdziwieniem. 
- Tak. Przyjaciele się nie całują. - powiedziałam, po czym sama musnęłam jego wargi. 
Zeszliśmy na dół, jak poszłam do swojego stolika, on do swojego i tylko wymienialiśmy spojrzenia oraz uśmiechy. Gdy wróciłam, na dworze było już ciemno. Pierwszą noc spędzę sama. Przez tę parę dni spałam z Harry'm. Zamknęłam dobrze balkon i zasłoniłam szczelnie zasłony, poszłam do łazienki i tam również wykonałam tą czynność. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka z laptopem. Zdecydowałam się na jakieś romansidło. "Tylko Ciebie chcę." - 2 część "3 metrów nad niebem". Aj tam najwyżej trochę popłaczę.

*rano*

Obudziło mnie walenie do moich drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam je otworzyć. W progu zobaczyłam Chloe, która wparowała do mojego pokoju. Nie umiałam określić czy była wściekła czy szczęśliwa. Chyba coś pomiędzy.
- Na początku. Gratuluje Ci nowego związku. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Patrzyłam na nią zdziwiona. Co? - A teraz Cię trochę zbesztam. Co to jest się pytam?! - rzuciła we mnie papierami.
- Gazeta?
- A co jest na okładce głównej? Przeczytaj wolno i wyraźnie nagłówek, a potem spójrz na zdjęcie.
- "Harry Styles ma nową.." - przerwałam. - Co kurwa? - spojrzałam na zdjęcie. Wstrzymałam oddech. Scena kiedy się całujemy na balkonie na mocnym przybliżeniu. Na szczęście nie było widać mojej twarzy. Popatrzyłam na przyjaciółkę, która stała i szepnęła "Gratuluje." - Arrr!
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do pokoju zielonookiego. Drzwi nie był do końca zamknięte. Weszłam i zobaczyłam Styles'a siedzącego na łóżku, a obok niego Louis'a i Liam'a z menadżerem. Widziałam jak korytarzem szedł Niall z Zayn'em, więc chyba ma awanturę.
- Miał być spokój Harry! Nas tu miało nie być, a ty całujesz się z jakąś dziewczyną na balkonie! - mówił Paul i spojrzał na mnie. - To ona?  - Loczek kiwnął głową, a on zmierzył mnie.
- Pamiętasz co Ci wczoraj mówiłam na balkonie? Że tu to wszyscy widzą? - kiwnął głową, ale unikał moje wzroku. - No właśnie. Wiesz dlaczego nie chciałam się zgodzić od razu na bycie z Tobą? - zapytałam. Podniósł na mnie oczy.
- Dlaczego?
- Dlatego. - pokazałam okładkę, gazety którą trzymałam w ręce. - Bo nie chciałam być tą kolejną i robić zamieszania wam, Tobie, waszemu menadżerowi i przy okazji sobie. Gratuluje "spokojnego" - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu. - pobytu w Los Angeles.
- A co zamierzacie zrobić? - zapytał Higgins.

- Harry coś wymyśli. - wzruszyłam ramionami, patrząc na zebranych.

- Ja? Ty też w to jesteś zamieszana. Też coś wymyśl.
- Zdaję się na Twoją pomysłowość, kochanie. - mrugnęłam i usiadłam na fotelu zakładajac "nogę na nogę".
- Wydaje mi się, że powinniście dać im tego co chcą. - przemówił Louis. - W sensie pokazać się parę razy publicznie. Może nie tak, żeby paradować przed paparazzi, tylko dyskretnie. Kto was zobaczy będzie miał szczęście.
- Coś wspominałam, że nie chcę być tą kolejną i o reszcie... Słyszałeś, czy myślałeś o niebieskich migdałach?
- Słyszałem, ale proszę Cię. Ślepy by nawet widział, że to co pomiędzy wami jest to na pewno nie jest "przyjaźń". - zrobił cudzysłów w powietrzu. - Pasujecie do siebie, ale ty bronisz się przed tym nogami i rękoma.
Przewróciłam oczami.
- Wydaję mi się, że możecie spróbować przejść się do Starbucks'a, czy coś. - wziął głos w tej sprawie Liam.
- Zobaczymy. - westchnęłam i wstałam, wychodząc z pokoju. Chwyciłam za klamkę i uświadomiłam sobie, że nie wzięłam karty. Oparłam czoło o drewnianą powłokę. Super...
- Brakuje Ci czegoś? - usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się gwałtownie. Widząc Marcus'a, z moją kartą w ręce, odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuje Ci!
- Nie ma za co. Przyszedłem, ale Ciebie nie było. Chciałem się zapytać, czy mamy już planować następny ślub. - weszliśmy do pokoju i posłałam mu zabijające spojrzenie.
- Nie. My nawet nie jesteśmy razem. A co tak naprawdę chciałeś?
- Przyszedłem przekazać, że dopiero o 15 jedziecie po sukienkę, więc zabieram Ciebie i twoje "nowego" chłopaka w jedno tajemnicze miejsce.
- A on po co i co to za miejsce?
- Jak Ci powiem, nie będzie już tajemnicze. Chcę poznać lepiej swojego przyszłego szwagra. - poklepał mnie po ramieniu, po czym dostał z bluzki, którą trzymała w ręce. - Za pół godziny widzimy się na dole. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Wzięłam krótkie spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Zrobiłam lekki makijaż. Założyłam pasek i dobrałam biżuterię. Założyłam czarny kapelusz na głowę i wsunęłam na nogi bordowe vans'y. Wrzuciłam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy i gdy miałam już wychodzić szybko się wróciłam i wzięłam z szafki nocnej swój szczęśliwy pierścionek z kokardką. Zjechałam windą na dół, gdzie chłopacy czekali już na kanapach.
- To gdzie mnie uprowadzacie? - zapytałam podchodząc do nich. Wstali i wyszliśmy bocznym wyjściem ze względu na Hazz'a.
- Zobaczysz. - powiedział mój brat i zawiązał mi na oczach chustkę.
- Kurde, naprawdę czuję się jakbyście mnie porywali. - zaśmiałam się i z pomocą Harry'ego wsiadłam z tyłu na fotel.
Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce. Wyprowadzili mnie i kiedy znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu, kazali mi zdjąć nakrycie z oczu. Z uśmiechem na twarzy wykonałam polecenie. Mina mi zrzedła kiedy zobaczyłam co było przede mną.
- Ohh... - powiedziałam czytając napis "Stajnia Anastazji". Kiedy mieszkałam w Los Angeles uwielbiałam jeździć konno, ale po jednym upadku przestałam to robić, bo się strasznie zniechęciłam. Nie chciałam znowu wsiadać na to zwierzę, nawet nie pamiętałam czy umiem jeszcze jeździć. - Widzę, że chcecie pojeździć. - powiedziałam zakładając ręce na piersi i pocierając dłońmi ramiona.
- Zimno Ci? - zapytał Styles.
- Nie, tak tylko... - wyszłam przed nich i rozejrzałam się po otoczeniu. Bardzo się tu zmieniło. Budynek z recepcją i stajnie zostały odnowione, dodano tory wyścigowe i udoskonalono zwykłe miejsca do ćwiczeń i nauki. Pamiętam dobrze swoje początki...
Weszliśmy do budynku z kasami. Drewniane podłogi i ściany tak jak zawsze. Zmienione meble na mniej staroświeckie, a tak poza tym nic się za bardzo nie zmieniło. Nawet obsługa.
- Holly, słońce! - usłyszałam kobiecy głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Anabell. Uczyła mnie jeździć i przez cały czas mi towarzyszyła. Czy to były zawody czy zwykłe ćwiczenia. - Jak dawno Cię nie wiedziałam. - przytuliła mnie. - Teraz jesteś taka dorosła. Ile masz już lat?
- 20.  
- Tyle lat... - westchnęła. - No dobrze. - odwróciła się w kierunki drzwi. - Barbara przygotuj Beth, Claris i Celdjona.
Weszliśmy do magazynku z kaskami i wzięliśmy po jednym razem z palcatami. Nie powiem, że się nie stresowałam. Ostatnio jeździłam mają 13 lat. Aż 7 lat temu! Jako pierwszym koniem była Beth. Była piękną gniadą klaczą, przeznaczoną dla osób które jednak już z końmi umieją współpracować.

- Holly, wskakuj. - machnęła ręką Anabell. Podeszła niepewnie do konia i zaczęłam go gładzić po pysku i dać obwąchać dłoń. Dałam jej marchewkę, po czym poszła na nią wsiąść. Rzuciłam kapelusz nauczycielce i związałam włosy w warkocza, którego przerzuciłam na lewe ramie. Włożyłam stopę w strzemię i podskoczyłam, żeby zaraz podnieść się od ziemi i przerzucić nogę na drugą stronę konia. Poklepałam ją po grzbiecie i przytuliłam. Kochałam tego konia, towarzyszył mi na każdych zawodach.

- No, zaczynaj. Chcę sobie przypomnieć co moja siostra potrafi. - wyszczerzył się do mnie Marcus. Nadal czekali na konie.
Wywróciłam oczami i przeszłam się z nią kawałek. Przez chwilę zaczęłam kłusować, a potem galopem poleciałam w stronę przeszkód. Przeskoczyłam jedną belkę, drugą... Czułam znowu ten wiatr we włosach i tą beztroskę. Tak jak kiedyś, czułam się wolna na koniu.

*oczami Harry'ego*

Na początku widziałem jej niepewność gdy wchodziła na konia. Później poszło jak z płatka. Gdy zaczęła galop widziałem jej lekki uśmiech na twarzy. Kochała to co robiła, więc nie wiem dlaczego z tego zrezygnowała. 
- Jest niesamowita. - powiedziałem do Marcus'a. 
- Tak. Od czasu kiedy spadła nie jeździła, więc specjalnie ją tu wziąłem, żeby pokazać jej, że nie warto z tego rezygnować. Nawet mnie zdziwiła kiedy nie protestowała. 
Kobieta w średnim wieku, przyprowadziła nam nasze zwierzęta. Weszliśmy na nie, mniej lepiej niż to zrobiła Holly. 

***

Tak minęła godzina. Na różnych wygłupach i wyścigach. Naprawdę świetne oderwanie się od rzeczywistości. 
Zeszliśmy z koni. Myślałem, że to my będziemy mieć trudności, a to Holly utknęła. 
- Pomogę Ci. - zaproponowałem podchodząc do niej. 
- Nie dzięki. - powiedziała i zaczęła sama schodzić. Przełożyła nogę i gdybym tam nie stał już leżałaby na ziemi. Dosłownie - wpadła mi na ręce. 
- I co Zosiu samosiu? Spadłabyś gdybym tu nie stał. - wyszczerzyłem się do niej trzymając ją na rękach. 
- Ale byłeś i mnie złapałeś. Dziękuje, mój bohaterze. - uśmiechnęła się do mnie zalotnie i przelotnie musnęła mój policzek. - A teraz mnie postaw, proszę.
Zrobiłem to o co poprosiła i skierowaliśmy się do stajni, żeby odprowadzić konie. 
- Mam nadzieję, że będziecie częściej do nas przyjeżdżać. - powiedziała Anabell wchodząc do magazynku, gdzie się przebieraliśmy. 
- Mieszkamy w Londynie, więc może być problem. - odpowiedział Marcus. 
- Ale wam chłopacy całkiem dobrze dzisiaj szło. Kontynuujcie, to może kiedyś też uda wam się startować w jakiś zawodach. - posłała nam przyjacielski uśmiech. - A ty młoda panno. - wskazała na Holly i położyła jej dłonie na ramionach. - Nie opuszczaj tego. Czujesz taką swobodę na koniu. Ćwicz w Londynie i w wakacje przyjedź tu do mnie. Przejęłam ten ośrodek. Teraz jestem jego właścicielką, więc z chęcią przyjęłabym Cię latem jako nauczycielkę jazdy konnej. 
- Ojej, to świetna propozycja, ale ja nie wiem... 
- Do lipca dużo czasu. Przemyśl to. - wzięła wizytówkę i podała jej. - Jak zdecydujesz się kiedyś to dzwoń. - mrugnęła do niej i odprowadziła nas do wyjścia.

*oczami Holly*

- I jak siostrzyczko podobał Ci się poranek? - zapytał Marcus, kiedy wracaliśmy do hotelu. 
- A bardzo, a wam? - zapytałam, a oni również byli zadowoleni. 
Przez całą drogę nie odzywałam się. Słuchałam muzyki płynącej z radia, która była zakłócona przez rozmowę chłopaków o jakimś nowym Porsche. 
Gdy podjechaliśmy na miejsce, wyszliśmy pierwsi, a mój brat pojechał zaparkować. Wreszcie paparazzi zniknęło spod hotelu, więc weszliśmy przez główne wejście. 
- Byłaś niesamowita dzisiaj. - szepnął mi do ucha Harry, oplatając ręką w tali. 
- Dziękuje ty również. - powiedziałam zatrzymując się przed windą i wciskając guzik. Stanęłam przed nim na palcach i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. 
- Co powiesz na małą kawę za chwilkę? - zapytał, kiedy wsiadaliśmy. Wcisnęłam guzik z numerem 6 i po chwili czekania wjechaliśmy do góry. 
- Hmm.. Czemu nie.
Rozdzieliliśmy się do swoich pokoi. Zdjęłam rzeczy, które miały na sobie zapach koni i założyłam czyste ubrania. Zdecydowałam się na jeans'owe spodenki i bluzkę z ptakami. Dodatki zostawiłam poprzednie zdejmując jedynie naszyjnik. Dołożyłam do zestawu oliwkowe vans'y. Gdy zbierałam się do wyjścia, do pomieszczenia wszedł Marcus. Bez żadnych słów podszedł do łóżka i rzucił się na nie.
- Bracie, chyba pomyliłeś pokoje. - odezwałam się widząc, że nic nie mówi, tylko bezruchu leży na brzuchu.
- Życie nie ma sensu. - odezwał się wreszcie. Przysiadłam obok na brzegu materaca.
- Co się stało? - zapytałam łagodnym głosem, można nawet powiedzieć, że terapeutycznym. Mnie samą zadziwiał spokój, który ogarniał mnie od środka.
- Poznałem taką dziewczynę... - oho.. Zdanie, którego nienawidzę, powodujące niezłe depresje. - Myślałem, że z tego coś wyjdzie. - wstał i usiadł obok mnie. - Nawet się pocałowaliśmy, ona chciała czegoś więcej, ale jak szedłem do hotelu to widziałem jak się obściskiwała z jakimś innym gościem. - czy on na początku streścił historię moją i Harry'ego?
- Wiesz, bracie... Los czasem stawia nam na drodze różnych ludzi, ale w końcu znajdziemy tą osobę, która będzie nam wierna i pokocha nas za nasze wady i zalety. To jest kwestia czasu. - uśmiechnęłam się lekko do niego i go przytuliłam.
- A ty znalazłaś taką osobę?
W tym momencie wszedł Loczek, który był czymś rozbawiony.
- Chyba tak. - powiedziałam spoglądając na zielonookiego.
- Przeszkadzam? - zapytał, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Nie, właśnie skończyłem swoją wizytę. - brunet wstał i położył mi dłoń na ramieniu. - Dziękuje Pani doktor, teraz czuje się podniesiony na duchu. - mrugnął do mnie i skierował się do drzwi. - Teraz chyba twoja kolej na wyżalenia. - rzucił do Harry'ego i wyszedł zamykając za sobą drzwi mniej delikatniej niż to przed chwilą zrobił Styles.
- Okej... To było dziwne. A o co chodziło? - zapytał siadając na poprzednie miejsce Marcus'a.

- Sprawy miłosne. - zaśmiałam się. - Też masz jakiś problem?

- Nie, nie.. - pokiwał przecząco głową. - Hmm..W sumie jeden. - powiedział po chwili namysłu. Popatrzyłam na niego pytająco. - Kocham taką jedną piękną, wysoką brunetkę, o nieziemskich, w kolorze nieba oczach i nie wiem do końca jakie są jej uczucia do mnie. - uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami.
- To z nią o tym porozmawiaj. - lekko zagryzłam dolną wargę.
- Tak?
- Mhm. Jestem pewna, że te uczucia są takie same jak Twoje.
- A to mówi Pani doktor ds. Sercowych, czy moja kochana Holly.
- Pani doktor.
- A Holly jakie ma zdanie? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Hmm.. Troszkę inne.
- Inne? - znowu na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.
- Tak.. - zaczęłam i usiadłam mu na kolanach. - Bo ja kocham Cię mocniej. - nachyliłam się i pocałowałam go.
- Nie wydaje mi się. - odpowiedział pomiędzy pocałunkami.
- To źle Ci się wydaje. - obrócił mnie tak, że leżałam pod nim na łóżku. - Mieliśmy iść na kawę. - powiedziałam kiedy zjechał w dół na moją szyję.
- Kawa nie zając, nie ucieknie.
- Przypominam Ci, że nie mam całego dnia. Niestety dzisiaj idę na ostatnią przymiarkę z Emily.
- Yhh... Ale dzisiaj do mnie przyjdziesz na noc.
- To jest rozkaz? - kiwnął głową. - To w takim razie muszę się zbuntować i nie przyjść.
- 20 lat i jeszcze bunty?
- Na razie, skarbie, mam jeszcze 19. - musnęłam jego wargi i uwolniłam się z objęć.
Wreszcie wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się na dół. W windzie spotkałyśmy grupkę fanek, które jak zobaczyły Hazz'a, to zaczęły szaleć. Jakie szczęście, że wysiadały na poziomie -1.
- To czas pokazać się światu. - założył okulary przeciwsłoneczne na nos. Również zsunęłam swoje z głowy, przed tym jeszcze je przecierając bluzką. Przeszliśmy przez, o dziwo znowu, puste wyjście. Objął mnie ramieniem i szliśmy tak, idąc mniej zatłoczonymi uliczkami. Oczywiście spokój musiał zostać przerwany. Po drugiej stronie drogi szedł Austin, ze swoją gromadą. Przy swoim boku miał niską rudą dziewczynę, która ewidentnie nie była zadowolona z tego, że z nim idzie. Kiedy mężczyzna mnie zauważył, mocno przyciągnął do siebie dziewczynę, żeby iść tak jak Harry ze mną. Nie zwracałam na niego uwagi. Spojrzałam na Loczka. Chyba go zauważył.
- Spokojnie. - szepnęłam. Wywinęłam się z jego objęć i wzięłam go za rękę, zaciągając do Starbucks'a, którego byśmy zaraz ominęli.

***

- Emily wyglądasz cudownie, nie masz co się martwić! - próbowałam wbić prawdę do głowy  przyszłej szwagierce. - Wychodzisz jutro za mąż, za mężczyznę, którego kochasz tak?
- Oczywiście! - powiedziała. - Ale mam stres przed ślubny. Boję się, że coś pójdzie nie tak albo, że on powie nie, przed ołtarzem...
- Oszalałaś? - wzniosłam ręce do góry. - Nawet o tym nie myśl. Co z nim jestem to mówi jaka jesteś cudowna i jak nie może się doczekać dnia, kiedy będziesz jego żoną! Proszę Cię, nawet tak nie myśl! 
- No dobrze.. Mam nadzieję, że mówisz prawdę. 
- Znasz mnie chyba na tyle dobrze i długo, że wiesz, że bym Ciebie nie oszukała. - uśmiechnęłam się do niej. 
- Dlatego Ci wierzę. - odwzajemniła gest i ruszyłyśmy w kierunku auta Marcus'a. 
- Jak tam braciszku? - zapytałam gdy wsiadłyśmy. Chyba był w o wiele lepszym humorze niż parę godzin temu. Odwieźliśmy Emily do jej rodziców, bo miała spotkać się tam z Jacksonem i naszymi opiekunami. Marzyłam by jechać do hotelu i iść spać albo obejrzeć jakiś film z Harry'm, ale chłopak był na spotkaniu z menadżerem i Cowell'em. Poza tym razem z bratem musiałam jechać do pani kwiaciarki odebrać wszystkie kwiaty, zawieść je i udekorować kościół z panią Withuston oraz pozostałe zawieść do restauracji, żeby oni od rana mogli przyozdobić salę. 
Tak jak szybko weszliśmy, tak szybko wyszliśmy. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy dalej. 
- Wiesz co? Nie mam z Tobą żadnego zdjęcia jak jesteśmy już trochę starsi. 
- Zawsze można sobie zrobić. - wyszczerzyłam się do niego, kiedy zaparkował pod kościołem. Włączyłam aparat w telefonie. - Uśmiech. - powiedziałam i wystawiłam przed siebie telefon. Wysłałam je w wiadomościach do niego. - Śliczne zdjęcie na Instagram'a. - zaśmiałam się i wyszłam z auta. Wyciągnęliśmy bukiety i zajęliśmy się dekorowaniem wielkiego, starego pomieszczenia w gotyckim stylu. Powiesiliśmy kwiaty przy siedzeniach i ozdobiliśmy ołtarz. Starsza pani, która nam pomagała, a przy okazji zajmowała się budynkiem, stwierdziła, że możemy iść i ona dokończy. Po dłuższym ociąganiu się i proponowaniu, ze jeszcze zostaniemy, podziękowaliśmy jej i wyszliśmy. Szybka przesyłka kwiatów do restauracji i już na szczęście byliśmy w drodze do hotelu. Przed nami jutro ciężki dzień...
- To o 20 po Ciebie przyjdziemy. - powiedział Marcus, kiedy rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Impreza przedślubna.
- Całkiem zapomniałam o niej. - uderzyłam się ręką w czoło. - Okej 20.
Poszłam do pokoju szykując się na balangę z rodzeństwem. Może to mnie trochę odpręży.

----------------------------------------
No tak... Brak weny nie sprzyja co nie? Ja się męczę, żeby coś napisać, a wy czekacie :P
Jak na złość przyszła mi do głowy fabuła na inne opowiadanie i teraz to mi zawraca cały czas myśli ._.
Jednak wreszcie mamy rozdział 19 i mam nadzieję, że 20 pójdzie trochę sprawniej. :)
Przed nami ważne wydarzenie w życiu Jackson'a i coś się wydarzy co odmieni los Holly i Harry'ego... Ciekawi? I to dobrze :D

Małeeeee ogłoszenia parafialneeee....
W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej wyjeżdżam, więc rozdział może pojawić się tak jednego maks. półtora tygodnia. Nie wiem czy będę miała kiedy pisać i czy moja wena wróci z niezapowiedzianego urlopu. W każdym razie, postaram się najszybciej dodać :)

Jak wam się podobał rozdział? ♥♥

5 komentarzy = rozdział w ciągu tygodnia. 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :* 






4 komentarze:

  1. Rozdział taki kochany <3
    Bardzo mi się podobał :)
    Holly i Hazz muszą zostać oficjalnie parą!
    Wypad na konie był uroczy ;3
    Grr głupi Austin -_-
    Fani dają znać o sobie..
    Co do braku weny.. Witaj w klubie! Może moja wyjechała gdzieś z Twoją na wakacje, hmm? Pewnie tak.
    Mam nadzieję, że szybko do nas wrócą!
    Czekam na kolejny i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem jest świetnie. Pięć komentarzy tak,? Uno momento zaraz się pojawią. (Znam kilka dziewczyny ,które nie lubią One Direction,ale uwielbiają Zayn'a i Liam'a i Hazz'a. Błagam,żeby rozdział pojawiał się dość szybko! Proszę. Spróbuję załatwić Ci nowe komentatorki.
    Emily

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezu! Jakie emocje,jakie wrażenia,straszliwie mi się podoba.Mam nadzieję,że Holly i Harry będę razem i nie będzie żadnych kłopotów z Austinem.
    Uwielbiam twój blog przeczytałam cały, Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś genialna jak twoja przyjaciółka Ania. Obie macie świetne blogi i obie jesteście świetna. Pozdrawiam serdecznie oraz czekam z niecierpliwością na rozdział 20 oraz życzę weny :) Jeszcze raz pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń