sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 21


*oczami Holly*

Patrzyłam w jego piękne zielone tęczówki. Na początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale potem przypomniała mi się rozmowa z kwiaciarką i moje myśli, że gdy nadarzy się druga taka okazja, to się zgodzę. Nasz pocałunek był delikatny, ale i pełny namiętności. Cieszyłam się ze swojej podjętej decyzji, bo teraz zwykłe przytulenie czy chwycenie go za rękę, będzie normalne i nie wzbudzające żadnych podejrzeń. Gdy piosenka dobiegła końca, zatrzymaliśmy się i spojrzałam na niego, lekko się uśmiechając. Zagryzłam wargę.
- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha.
- Ja Ciebie bardziej. - odpowiedział i wziął mnie za rękę. Poszliśmy w kierunku stołu, gdzie siedziały nasze rodziny. Usiedliśmy na swoich miejscach, które były obok siebie. - Nawet nie wiesz jak się cieszę. - poczułam jego ciepły oddech przy swojej szyi i usłyszałam cudowny zachrypnięty głos przy uchu.

- Cześć, Holly! - usłyszałam kobiecy głos za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na wysoką brunetkę.

- Nathalie! - udawałam, że ucieszyłam się na widok kuzynki, która była moją rówieśniczką. Uśmiechnęła się do mnie. Wstałam i przytuliła mnie. - Jak ja Ciebie dawno nie widziałam. - powiedziałam wyrywając się z jej uścisku. Nigdy za nią nie przepadałam. Zawsze była wredna i nieszczera. Tacy ludzie jak oni się nie zmieniają, więc nigdy jej nie zaufam. Również nie szczerze się do niej uśmiechnęłam. Spojrzała na Harry'ego i zrobiła do niego maślane oczka oraz uśmiechnęła się uwodzicielsko. O nawet nie myśl o tym. - Może pójdziemy pogadać na zewnątrz?
- Pewnie. - dziewczyna ruszyła przodem. Nachyliłam się do Hazz'a.
- Zaraz wraca. - szepnęłam mu do ucha.
- Zostawiasz mnie samego ze swoją rodziną? - zapytał niezadowolony.
- Nie tylko z moją, twoi rodzice i Gemma, też tutaj są. Dasz radę. - cmoknęłam go w policzek. Ruszyłam w stronę kuzynki, zadowolona z siebie, bo widziałam, że obserwowała całą zaistniałą sytuację. Wyszłyśmy za zewnątrz i usiadłyśmy na jednej z wolnych ławek, która na szczęście była oddalona od kącika palaczy.
- Widzę, że moja kuzyneczka nieźle szaleje. - powiedziała kładąc rękę na oparciu ławki. Posłałam jej pytające spojrzenie. - Kolegujesz się z Harry'm Styles'em, więc widzę, że dużo się u Ciebie tutaj zmieniło, chyba że jesteś jego dziewczyną w co akurat wątp...
- Tak, jestem jego dziewczyną. - przerwałam jej durny monolog, w którym zaraz by zamieściła jak to ona zna się na tym, co podoba się chłopakom. Sama zawsze umawiała się z nimi na pokaz. Zawsze musiała mieć chłopaka, który wygrywał. Jeżeli kiedyś przegrał.. No cóż.. Wtedy mówiła mu do widzenia i zaczynała zarywać do innego nie zważając na to czy ma on już kogoś czy nie. Wiedziałam, że Loczek był dla niej kąskiem, od którego szybko nie odejdzie, ale nie była aż na tyle głupia żeby zaostrzać sobie kontakty z członkami rodziny. Spodobał mi się przy okazji obojętny wyraz twarzy zielonookiego oraz brak zainteresowania jej gestami, gdy ta na początku naszego spotkania próbowała do niego zarywać. Brunetka popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Ryzykownie. - jej wyraz twarzy zmienił się na zadziorny uśmieszek.
- Dlaczego?
- Pewnie wiesz, że on ma najwięcej fanek z wszystkich członków zespołu, więc niektóre z nich pewnie Cię za to znienawidzą.
- A czy ja się z nimi koleguje czy coś, że mają mnie lubić? To chyba jego sprawa z kim się umawia, a nie ich. Poza tym, wątpię żeby go to jakoś interesowało. Po tym co przeszliśmy, raczej nie chce rezygnować z tego co pomiędzy nami jest.
- A co przeszliście? - zapytała zaciekawiona.
- Długa historia.
- Mam czas.
- Szkoda, że ja go nie mam. - powiedziałam i przykleiłam fałszywy uśmiech do twarzy. Zobaczyłam stojącego Marcus'a w drzwiach, który kiwał ręką w moją stronę, żebym podeszła do niego. - Muszę już iść. Zgadamy się kiedyś indziej na pogaduszki. - wstałam i chciałam iść do brata, ale zdecydowałam się jeszcze coś dodać. Odwróciłam się do niej. - A i radzę Ci nie zarywać do mojego chłopaka. Tak na przyszłość. - mrugnęłam do niej i poszłam w kierunku bruneta.
- Co się stało? - zapytałam kiedy do nie podeszłam.
- Alex, chyba troszkę jest spita. Nie wypiła dużo, a marudziła przed chwilą Chloe, że strasznie ją głowa boli i zaraz zwymiotuje.
- Kurwa. - mruknęłam pod nosem. - Dzięki.
Poszłam w kierunku przyjaciółek. Faktycznie, Alex wyglądała fatalnie. Podeszłam do nich i położyłam brunetce rękę na ramieniu. Ukucnęłam przy niej.
- Co się dzieje?
- Źle się czuje. - odpowiedziała za nią blondynka.
- Chodź jedziemy do domu.
- Nie! Jak dziadkowie mnie zobaczą w takim stanie, to chyba mnie uduszą.
Poszukałam wzrokiem Harry'ego. Patrzył w naszym kierunku. Sama nie wiem czy z nią dam radę. Nagle doznałam olśnienia.
- Ubieraj się, jedziesz do Horana. I nie ma żadnej dyskusji ani sprzeciwów. - powiedziała i skierowałam się do Styles'a. - Jedziemy zawieść spitą Alex do Niall'a. Możesz już do niego dzwonić i go uprzedzić. - powiedziałam, kiedy podeszłam do niego. - Chyba, że wolisz zostać tutaj i gadać z naszymi rodzinami..

- Nie, nie. Czekam na zewnątrz. - skierował się do drzwi, oczywiście po drodze, skradając ode mnie jednego buziaka. Przeszłam do dziewczyn, które patrzyły na mnie ucieszone.

- Czy wy.. - zaczęła Chloe.
- Tak jesteśmy razem. - powiedziałam i wyszczerzyłam się. Rzuciła mi się na szyje z radości i zaczęła
piszczeć, co przykuło uwagę paru osób. Nawet brunetka pomimo swojego "ciężkiego" stanu cieszyła się i skakała z radości razem z blondynką.

*oczami Harry'ego*

Wyszedłem na zewnątrz, żeby zadzwonić do Horana i uprzedzić go o wizycie jego dziewczyny. Wybrałem numer przyjaciela i oparłem się o kamienny murek. 
- Harry? Proszę Cię tylko nie mów, że się spiłeś i mam po Ciebie przyjechać, bo Cię uduszę. Dzwoń do Louis'a. 
- To nie ja tu się upiłem. - prychnąłem. - Twoja dziewczyna nie jest w najlepszym stanie więc Ci ją za niedługo podrzucimy. 
Przez chwilę była cisza. Myślałem, że się rozłączył albo zasnął. 
- No dobra. W jak słabym jest stanie? 
Popatrzyłem w kierunku dziewczyn idących na zewnątrz. 
- Może sama iść, więc chyba nie jest źle. Chyba jest jeszcze słabsza od Holly, bo Chloe twierdzi, że dużo nie piła. - westchnąłem. - W każdym razie powodzenia. 
- Dzięki, czekam. - mruknął i się rozłączył. 
Kiedy wyszły, Chloe została z brunetką, a ja ze swoją dziewczyną poszedłem pożegnać się z parą młodą. Teraz bez skrupułów mogłem z nią iść na rękę przy wszystkich. To było piękne, że już nie było głupiego ukrywania się. 

***

 - Ale jestem padnięty. - powiedziałem, kładąc się na łóżku. Zdjąłem krawat i rzuciłem go na stolik nocny. Obok mnie położyła się Holly. Chciałem ją objąć, ale ona miała inne plany. Usiadła w rozkroku na moich udach i musnęła moje usta, po czym powoli zaczęła rozpinać moją koszulę. - Ja też, ale teraz możemy odpocząć i spędzić ten czas wspólnie. - powiedziała i przejechała ręką po moim do połowy odkrytym torsie. - Mm.. Czy ty coś sugerujesz?
- Nie, skądże. - odpowiedziała z ironią i zaczęła dalej mocować się z guzikami. Wziąłem jej dłoń, na której znajdował się złoty pierścionek z kokardką.
- Zastanawiało mnie to od dawna.. Co ten pierścionek w sobie ma, że go zawsze nosisz? - zapytałem, starając się dobrać jak najlepiej słowa. Wzięła swoją rękę i skończyła rozpoczętą czynność. Zeszła z moich nóg i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
- Długa historia... - zaczęła.
- Jak chcesz to możesz mi ją opowiedzieć. - przełożyłem się na bok, podpierając głowę ręką.
- Może zacznijmy od samego początku. - westchnęła i usiadła po turecku bokiem do mnie. Zaczęła bawić się przedmiotem, który stanowił kawałek jej historii. - Gdy byłam mała i moja mama wróciła do pracy, zostawaliśmy z opiekunką. Moich braci nawet jeszcze lubiła, ale nie wiem dlaczego mnie nienawidziła. Mniejsza z tym. Kiedy podrosłam, mama zaczęła mnie zawozić do babci. Zawsze po szkole dopóki rodzice nie przyjechali do domu, szłam do niej. Jak byłam o wiele starsza, doszło mi bardzo dużo nauki i na odwiedziny miałam bardzo mało czasu, jeszcze jak dziadkowie się rozwiedli, dziadek sobie znalazł inną kobietę i wyprowadził się do Kalifornii, babcia została sama. Spędzałam z nią jak najwięcej czasu. Oczywiście wszystko wedle możliwości. Pewnego dnia, byłam w szkole i babcia źle się poczuła. Zaczęło ją strasznie boleć serce. Karetka przyjechała i ją zabrali. Została w szpitalu, podali jej leki, zrobili badania i nie wykryto jakiś przyczyn tego nagłego bólu. Nikt nie wiedział co się dzieje. W dzień, w którym lekarze stwierdzili, że za parę dni zostanie wypisana, był nawrót tego wszystkiego. Do tego doszły wymioty krwią i inne okropne rzeczy. Wszystko wróciło z podwójną siłą. - jej oczy zrobiły się szkliste. Usiadłem przy niej, chwytając ją za rękę. - Chwile po tym, rodzice pojechali ją odwiedzić. Nie zapomnę
dnia, kiedy tata do mnie zadzwonił zdenerwowany, dlaczego nie odbieramy telefonów, każąc mi dać do słuchawki Jackson'a. Słyszałam w tle płaczącą mamę, więc mogłam spodziewać się o co chodzi. Kiedy Jacks skończył rozmawiać, powiedział że babcia umarła... - parę łez zsunęło jej się po policzku. - To była najgorsza rzecz
jaką usłyszałam. Mnie zabolało to najbardziej, bo miałam największy z nią kontakt. Właśnie też tego dnia, po szkole poszłam do niej zajrzeć. Dała mi ten pierścionek i taką srebrną bransoletkę, które uwielbiała i powiedziała, że cokolwiek się stanie, mają mi one o niej przypominać i widzieć, że zawsze przy mnie czuwa... - ostatnie słowa powiedziała łamiącym się głosem.
Schowała twarz w dłoniach i otarła palcami mokre miejsca pod oczami. Usiadłem bliżej i wziąłem ją na swoje kolana. Przytuliłem i zacząłem kołysać się z nią w przód i w tył, cicho uspokajając, jak małą dziewczynkę, której przyśnił się jakiś koszmar w nocy. Po paru minutach już nie płakał, ale cicho pociągała nosem. Podniosła głowę i wytarła rękę, którą całą miała pokrytą tuszem.
- Przepraszam Cię. Po prostu ten temat jest dla mnie trudny, pomimo że minęły już dwa lata. Mało kto pyta się o moją przeszłość. Zwłaszcza o ten pierścionek. - spuściła wzrok.

- Hej, za nic nie przepraszaj. Rozumiem, ale jak nie chciałaś to mogłaś nic nie mówić, ja cię do niczego nie zmuszam.

- Nie, i tak kiedyś byś się dowiedział. Nie wiem co robisz lub co masz w sobie, że tak w krótkim czasie zdobyłeś moje zaufanie. - lekko się zaśmiała i otarła łzy.
- Jak to kiedyś powiedziałaś - wewnętrzny urok. - uśmiechnąłem się do niej. - I to chyba dobrze. 
- Bardzo dobrze. - przytuliła się ponownie, ale już nie płacząc. - Cieszę się, że cię spotkałam. 
- Też się cieszę. - delikatnie głaskałem ją po plecach. - Czyli jednak nie jestem błędem twojego życia? 
- Zobaczymy w przyszłości, ale mam nadzieję, że nie. - odsunęła się ode mnie. Powoli musnąłem jej usta, co chwile pogłębiając nasz pocałunek. Położyłem ją na łóżku i wsparłem się nad nią rękoma. 
- Czy ja swoim pytaniem, w czymś Ci przypadkiem nie przeszkodziłem? 
- Hmm.. W sumie to tak, ale to jest już stracona okazja. 
- Ej.. - zaprzestałem swoją czynność. - To nie fair. - zrobiłem minę poszkodowanego dziecka. 
- Może kiedyś indziej. - starała się ukryć swój uśmiech, ale słabo jej to wychodziło. Wyswobodziła się spod mojego ciała. - Idę się przebrać. 
- Dam Ci jakąś koszulkę. - zaproponowałem. 
- Mieszkam obok. Mogłabym też dobrze przeskoczyć przez murek gdybym miała otwarty balkon. 
- A wrócisz? - zapytałem przyglądając się zakładającej dziewczynie buty. 
- Oczywiście że tak. O to się nie martw. - mrugnęła w moją stronę i zniknęła za drzwiami do pokoju. 
Rozłożyłem się na łóżku i myślałem o dzisiejszym wieczorze i części nocy. Byłem z siebie dumny, że ponowiłem pytanie. Dzięki niemu moje marzenie wreszcie się spełniło i czuje się jak najszczęśliwszy facet na ziemi.. Z resztą nawet chyba jestem jednym z nich. Nic innego do radości mi nie potrzeba, tylko żeby to co jest teraz, trwało wiecznie...

*oczami Holly*

Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o ich drewnianą powłokę , zagryzłam dolną wargę i lekko się uśmiechnęłam. Wreszcie mogłam być na chwilę sama i pocieszyć się swoim szczęściem. Odepchnęłam się od drewna i podeszłam do szafy. Chciałam wyciągnąć swoją piżamę, ale dzisiejsza noc jest dosyć chłodnawa. "Z nim Ci nie będzie zimo" Yhh.. Dzięki zboczony mózgu. Wyciągnęłam szare dresy i biały sweter. Wzięłam najszybszy prysznic w swoim życiu i przebrałam się w wybrane ubrania. Założyłam skarpetki stópki i podwinęłam rękawy. Wyjęłam tylko telefon z torebki i powędrowałam do pokoju Hazz'a. Otworzyłam drzwi i przekręciłam je kluczykiem w drzwiach, który znajdował się od środka. Leżał już przebrany na łóżku i patrzył w ekran telefonu.  Położyłam się obok niego, przykrywając nogi kołdrą.
- Co tak długo, myślałem że zasnę. - mruknął zmęczonym, ale zarazem mocno pociągającym głosem.
- Przepraszam, prysznicowałam. - cmoknęłam go w policzek.
- Mogliśmy się rano umyć... razem.
- Chciałbyś. - powiedziałam. Objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego torsie. Odłożył telefon i zgasił lampkę.
- Dobranoc. - ucałował mnie w czoło. Przytuliłam się mocniej do niego.
- Dobranoc.

***

Otworzyłam leniwie oczy i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było spojrzenie na zegarek w telefonie. 12:23. Nie sądziłam, że jest aż tak późno. Odebrałam wiadomość, której nadawcą był Marcus.

"Zjedliśmy już śniadanie, widzimy się o 14 na poprawinach :)"

Odłożyłam telefon i usiadłam na łóżku. Przeciągnęłam się. Spojrzałam w stronę leżącego obok mnie chłopaka. Byłam przekonana, że spał, ale się myliłam. Leżał na boku, głowę podpartą miał ręką i wpatrywał się we mnie.

- Dzień dobry, Śpiąca Królewno. - przywitał się i lekko uśmiechnął.

- Dzień dobry, mój Królewiczu. - odpowiedziałam i odwzajemniłam gest. Usiadł obok mnie i złożył
pocałunek na moich ustach.
- Jak się spało?
- Z tobą jak zwykle bardzo dobrze. - mrugnęłam w jego kierunku. - A tobie?
- Również miło.
Przez chwile gadaliśmy o wszystkim i o niczym, ale takie luźne rozmowy najbardziej lubiłam. Czułam się świetnie w jego towarzystwie, nie wiem czy przy kimś było mi tak swobodnie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Musimy wstawać. Za półtorej godziny są te poprawiny.
- Mhm..
Popatrzyłam na niego. Miał zamknięte oczy i o wstawaniu nawet nie myślał. No cóż, życie nie jest takie jakie chcemy.
- Dalej, proszę Cię wstawaj. - ściągnęłam z niego kołdrę. Otworzył jedno oko i spojrzał na mnie wzrokiem typu "Daj mi spać". Przewróciłam oczami i ciężko podniosłam się z łóżka.
- Gdzie idziesz?
- Przyszykować się. Tobie też radzę się ruszyć. O 13:20 masz być gotowy. - posłałam mu całusa w powietrzu i poszłam do swojego pokoju.
Rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafy po dzisiejszą sukienkę. Była ona czarna z turkusową górą. Przy kolorowej części miała luźny materiał, który miał czarny wzorek przypominający ułożenie dachówki. Poszłam do łazienki wziąć prysznic i umyć włosy. Zaczęłam je suszyć, kiedy dostałam SMS'a od nieznanego numeru.

"Do zobaczenia na przyjęciu. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Cię w tej sukience z bliska."


Wytrzeszczyłam oczy i odłożyłam urządzenie na blat zlewu. Wyjrzałam przez okno w łazience. Czego mogłam się spodziewać? Grupki gangsterów stojącej na dole? Wszystko było takie samo - śpieszący się ludzie, jeżdżące auta. Po drugiej stronie ulicy szły dwie przedszkolanki z grupką dzieci na plac zabaw, który był niedaleko. Dokończyłam przerwaną czynność i poszłam zrobić lekki makijaż. Założyłam srebrną bransoletkę i kolczyki w różyczki. Ubrałam szpilki, wzięłam torebkę i ruszyłam w stronę pokoju Harry'ego. Nie miałam pojęcie co z tym zrobić. Ewidentnie byłam śledzona przez jakiegoś zboczonego, głupiego, faceta z samolotu. Możesz już w Londynie mnie obserwował tylko teraz się ujawnił? Byłam na 90 procent
przekonana, że to Austin. Czy miałam pewność? No nie.. Zobaczymy czy będzie na przyjęciu. Weszłam do pokoju Loczka, który akurat zapinał koszule. Był teraz szczęśliwy. W sumie nie tylko on, bo i ja cholernie się cieszyłam, że wreszcie nam się ułożyło. Niestety moją radość zawsze ktoś musi zniszczyć, ale to że ja nie mogę cieszyć się w pełni naszym szczęściem, nie znaczy, że on ma przez to cierpieć. Nie powiem mu na o tej wiadomości. Przynajmniej na razie...

---------------------
Ok, nie sądziłam, że w 2 dni będzie 5 komentarzy :D Dobrze, że zaczęłam rozdział wcześniej pisać niż planowałam, bo bym się nie wyrobiła. xd
Dochodzi kuzynka zołza, która może w przyszłości spłatać figle. Jak sądzicie, sama czy z kimś? :P
No to poznajemy magiczną historię pierścionka, Austin znowu zaczyna swoje "podchody". Czy teraz skończy się na jednej wiadomości? Co sądzicie o dzieciństwie Holly? Czy Nath będzie im podrzucać kije pod nogi?
Jutro wyjeżdżam, co prawda będę mieć dostęp do internetu, ale nie wiem jak będzie z czasem. Nie umiem określić, czy pojawi się w tym tygodniu, ale na pewno po piątku dojdzie coś nowego :)

7 komentarzy = rozdział za tydzień... 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :*

Buziaki,
Roksana xx

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3
    Nathalie?! Co to kurde ma być? Jakaz niej suka.. OMG!
    Namiesza, oj namiesza..
    Pewnie będzie "współpracować" z Austinem, który jest idiotą i wysłał tego smsa. Oboje są walnieci.
    Opowieść o pierścionku, jejku strasznie mi przykro ;c
    Kocham ich dwójkę, są tacy kochani kiedy są szczęśliwi x.x
    Rozdział naprawdę bardzo ciekawy xx
    Udanego wyjazdu kochana!
    Buziaki, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Też sądzę tak jak koleżanka powyżej że nasz kochana kuzyneczka będzie współpracować z Austinem ;D Co do rozdziału bardzo fajny ponieważ był luźny ale z nutką ( że tak powiem ) psychozy :P Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały <3 Pozdrawiam i udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry i Holly są tacy szczęśliwi,ciekawe jak długo pozostaną?
    Nath musiała mieć zabójczą minę,kiedy Holly uświadomiła jej,że ona i Hazz są razem.
    Historia pierścionka jest bardzo smutna.. Dziewczyny pewnie mają rację,Nath może współpracować z Austinem,chociaż nie jestem pewna czy będzie chciała popsuć sobie rodzinne kontakty.
    Pozdrawiam,Emila.

    OdpowiedzUsuń