środa, 31 grudnia 2014

CZĘŚĆ II: Rozdział 10

`Holly's POV

Siedziałam już drugą godzinę na niewygodnym, plastikowym krzesełku szpitalnym. Nie wiedzieliśmy dalej co jest z Alex, bo nadal czekamy na wyniki badań. Stresowałam się, czy jej i dziecko nic nie jest. Oparłam głowę o ścianę za mną i wypuściłam powoli powietrze z ust.
- Kawa proszę. - powiedział Harry, podając mi napój. Usiadł obok mnie i wziął łyka.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. Byłam mu wdzięczna, że tu ze mną siedzi. Chloe nie ma w Londynie i nie da rady dzisiaj przyjechać, więc sama z Styles'em siedziałam w poczekalni. Niall był w pokoju u Lex'i, a reszta One Direction dopiero wracała ze studia. Nie mogli wyjść wcześniej, bo Paul i Simon byli wystarczająco wściekli, że na dzisiejszej próbie nie było dwóch z całego zespołu.
Wzięłam łyka kawy, która nawet niemowlakowi nic by nie zrobiła swoją mocą, i oparłam się o ramię Harry'ego.
- Przepraszam. - powiedziałam do niego.
- Za co? - zapytał. Wiedziałam dobrze, że marszczy brwi. Podniosłam głowę i rzeczywiście miałam rację.
- Za wszystko. - wyszeptałam. - Za to, że  teraz siedzisz tutaj a nie wariujesz w studiu z chłopakami, za to, co działo się przez ostatni czas i Ciebie nie wysłuchałam tylko od razu oskarżałam...
- To, że tu jestem, to moja indywidualna sprawa. Jestem tu, bo Cię kocham i nie zostawiłbym mojego skarba samego. A z tym drugim, to tak może po prostu miało być. Nic na to nie poradzimy malutka. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
- Dziękuje. Dziękuje za wszystko. - szepnęłam i wtuliłam się w jego bok, na co chłopak oplótł mnie ramieniem.
- Kocham Cię, Holly. - powiedział mi do ucha.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale w tej samej chwili wyszedł lekarz prowadzący i podszedł do nas.
- Gdzie jest pan Horan? - zapytał.
- W sali narzeczonej. - odpowiedziałam grzecznie, na co mężczyzna pokiwał głową i ruszył w kierunku sali.
- Chwila! - powiedziałam i gwałtownie zezwałam się z krzesła zadziwiając samą siebie. Może ta kawa jednak daje kopa? - Co z moją przyjaciółką i dzieckiem? Jest dobrze wszystko, prawda? - zapytałam głosem pełnym nadziei.
- No nie do końca... - powiedział lekarz i popatrzył na kartki w ręce. - Przykro mi to mówić, ale pewnie pani się i tak o tym dowie. - westchnął. - Pani przyjaciółka straciła dziecko. Przykro mi. - odpowiedział i poklepał mnie delikatnie po ramieniu, a następnie odszedł. Nawet nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły lecieć mi po policzkach, a z moich ust wydobył się szloch.
- Holly, Jezu, co jest? - Harry pobiegł do mnie i przytulił do siebie.
- Alex poroniła. - powiedziałam i schowałam twarz w torsie bruneta. Było mi cholernie przykro. Wiedziałam, że po tej wiadomości z psychiką brunetki będzie jeszcze gorzej. Była zbyt słaba emocjonalnie na tyle wydarzeń i złych wiadomości...

`Alex's POV

Nie wiedziałam co się dzieje. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Leżała na łóżku szpitalnym pozbawiona życia. Czułam się, jakbym zderzyła się z tramwajem albo była na haju. Niall siedział obok mnie, próbując mnie jakoś zagadać, czy coś. 
Do pokoju wszedł lekarz, patrząc na nas. Westchnął kiedy pewnie zobaczył mnie w słabym stanie. 
- Mam dla państwa dobrą i złą wiadomość. - powiedział i obserwował nasze reakcje. 
- To może na początku dobrą. - powiedział Niall, zerkając na mnie. 
- Pani Alex nic nie jest. Twój organizm po prostu przeżył za dużo stresu. Jednak jest przez to jeden minus... To jest właśnie ta zła wiadomość. Niestety nie udało nam się go uratować. Znaczy dziecka. - powiedział. Spojrzałam na niego gwałtownie i zamrugałam parę razy. Czułam się, jakby ktoś chlusnął mi lodowatą wodą w twarz. Łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu. To żart? 
- C-co? - wyjąkałam. Błagałam w głębi duszy, żebym jednak się przesłyszała. 
- Przeżyła pani dużo stresu, przez co pani poroniła. Przykro mi. - powiedział i chwilę popatrzył na nas, żeby po tym wyjść. 
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam mocniej płakać. Schowałam twarz w dłoniach, ale zaraz jedna rękę przeniosłam na mój brzuch.
Swoim zestresowaniem zabiłam nasze dziecko. Nie dbałam o siebie i nie pomyślałam, jak może się to odbić na naszym maluszku. Lekarz powiedział "go", czyli najprawdopodobniej był to chłopiec. Zawsze marzyłam, żeby mieć synka, a tymczasem go zabiłam.
Poczułam jak mój narzeczony siada na łóżku i przytula mnie do siebie. Schowałam twarz w jego ramionach. Czułam jak delikatnie głaskał mnie po plecach... tak samo gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Każde pocieszenie czy zwykłe jego uspokajające "ciii", przypomina mi czas, kiedy myślałam że wiadomość o zostaniu matką jest najgorszą rzeczą w życiu. Teraz wiem, że tak nie jest. Najgorsza rzeczą w życiu jest świadomość, że istotka, która nosiłaś przez tak długi czas pod swoim sercem, nie żyje.
- Jestem głupia. - wyszlochałam. - Zabiłam nasze dziecko. - powiedziałam płacząc. 
- Kochanie, nie płacz. - powiedział, ale dobrze słyszałam, że jego głos się łamie. Spojrzała na niego. Miał czerwone oczy i lekko mokre policzki. Starłam dłonią spływającą po jego policzku łezkę.
- Opuścisz mnie teraz? - zapytałam, pociągając nosem. Najbardziej bałam się, że mnie teraz zostawi. Może oświadczył mi się tylko ze względu na dziecko? 
- Dlaczego tak myślisz? - powiedział i pogładził wierzchem dłoni mój policzek. - Oświadczyłem Ci się, bo Cię kocham i chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia. Nie dlatego, że nagle mieliśmy mieć dziecko. To był wspaniały dodatek do tego, ale cóż... Skarbie, nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby Ciebie opuszczać. - cmoknął mnie w czoło. - Damy radę. Dawaliśmy przedtem, więc dam również teraz. 
- I tak to boli. Pomyśleć, że już go tu nie ma. - powiedziałam i położyłam z powrotem rękę na brzuch, który niedługo będzie taki sam jak 6 miesięcy temu. 
- Wiem, że boli. Domyślam się co przeżywasz. - powiedział i przytulił mnie mocniej. 
- Ciebie pewnie też... - powiedziałam cicho. Rozległo się pukanie do drzwi, które po chwili ustąpiły, a w nich pojawiła się postać mojej przyjaciółki. 
- Mogę? - zapytała. Kiwnęłam głową. 
- Zostawię was same na chwilkę. - powiedział Niall i cmoknął mnie przelotnie w usta. Zamknął za sobą drzwi i po paru sekundach rozpłakałam się najbardziej tego dnia. Nie miałam co ukrywać łez przy Holly, ona nie raz znała mnie lepiej niż ja siebie samą. 
- Lex tak mi przykro. - powiedziała i podeszła do mnie mocno mnie przytulając. Odwzajemniłam jej gest i schowałam twarz w jej ramieniu. Słyszałam, że płakała ze mną. Cieszyła się razem ze mną tym dzieckiem, tak jakby miała niedługo rodzić swoje własne. Po cichu planowaliśmy z Niall'em, żeby po prosić ją później o zostanie matką chrzestną. 
- Jestem taką idiotką. - wyszlochałam. 
- Nie jesteś. To nasi rodzice mogli się ogarnąć i z tym wszystkim poczekać. Przecież dobrze wiedzieli, że jestem w ciąży i nie możesz się stresować. - powiedziała i pokiwała głową z dezaprobatą. 
- Mogłam ja też się ogarnąć i aż tak się tym wszystkim nie przejmować. - powiedziałam. - Gdyby nie to, teraz siedziałabym szczęśliwa w domu albo szukała mebelków do pokoju dla synka. 
- Synka? - zapytała i odsunęła się lekko. 
- Tak. Przynajmniej tak powiedział lekarz. - uśmiechnęła się lekko i zacisnęła usta w wąską linię. Przytuliła mnie ponownie. 
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - szepnęła. 
- Dziękuje. Ty na mnie też. - odpowiedziałam jej. Cieszyłam się, że w moim życiu trafiłam na tak wspaniałą osobę jak Holly. Zawsze była dla mnie dużym wsparciem. Znałam się z nią o wiele dłużej niż z Chloe, bo poznałam ja dopiero rok temu, kiedy miałyśmy razem zamieszkać ze sobą w mieszkaniach akademickich. - Holly?
- Tak? 
- Jedź do domu i się wyśpij. Jesteś wykończona. - powiedziałam i odsunęłam się od niej. 
- Nie jest źle. - uniosła delikatnie kącik ust. 
- Idź. Widzę to po Tobie. Przyjedź jutro, ale chyba niedługo mnie wypuszczą i tak... - powiedziałam wzdychając. 
- No dobrze. Bądźmy w kontakcie. - powiedziała i wyszła z pokoju. 
Położyłam się na łóżku i spojrzałam na sufit. Po chwili zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie swoją przyszłość która by była za parę lat z naszym dzieckiem. Może kiedyś jeszcze uda nam się, ale zajście w ciąże po poronieniu jest chyba trudniejsze. Po policzkach poleciało mi jeszcze parę łez. Nadal nie mogłam uwierzyć w swoje dzisiejsze nieszczęście. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

`Holly's POV

- Żal mi Alex i Niall'a. - westchnęłam kiedy jechałam z Harry'm do domu.
- Mi też. Byli tacy szczęśliwi, a tu nagle coś musiało im przeszkodzić. - dodał.
Przez resztę podróży nie odzywaliśmy się do siebie. Może to ze zmęczenia? Albo z powodu dzisiejszego nadmiaru emocji? Ta cisza wydawała mi się może nawet z lekka nie zręczna. Nigdy mi nie przeszkadzała, a teraz aż boli. 
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam go. To zachowanie nie było do niego podobne.
- Nie, dlaczego tam uważasz? - odpowiedział, a po chwili poczułam rękę na swoim kolanie. Jeszcze jakiś czas temu strzepnęłabym ją mówiąc, że ma przestać mnie dotykać, ale teraz ten gest był nawet dla mnie wsparciem.
- Mało mówisz. To do Ciebie nie podobne. - wymamrotałam.
- Jestem facetem, a nie babą, która nawija z prędkością rozpędzonego pociągu.
- Sugerujesz, że dużo mówię? - zapytałam spoglądając na niego i unosząc brwi.
- Nie! Znaczy się, zdarza Ci się jak jesteś czymś naprawdę bardzo, bardzo podniecona, ale większość kobiet ma ten stan przeważnie cały czas.
- Aha. Rozumiem, że ukończyłeś jakieś studia lub kurs na temat kobiet i teraz masz tytuł doktora do spraw kobiet? Oh, panie Styles, gratuluję. - powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze byłem Twoim specjalistą. - poruszył jednoznacznie brwiami. Parsknęłam i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Postanowiłam nie kontynuować już tej rozmowy, więc skupiłam swoją uwagę na drodze za oknem. Dzisiaj o dziwo nie było dużego ruchu, co było dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj nawet o północy zdarzało się stać w krótkich korkach.
W ciągu 10 minut przemieściliśmy się do domu mojej mamy. Chłopak wyszedł z samochodu i w ciągu paru sekund znalazł się po drugiej stronie, żeby otworzyć mi drzwi. Kiwnęłam głową w podzięce i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Nie chciałam budzić mamy i robić jej nocnego alarmu dzwonkiem do drzwi, więc stwierdziłam że cicho przemknę do swojego pokoju.
- To ja będę już leciał. Na r...
- Gdzie będziesz leciał? - przerwałam mu i spojrzałam na niego. - Jest wpół do pierwszej! Jest środek nocy, nie pozwolę Ci tak jeździć Harry! - powiedziałam.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. - znowu mu przerwałam i ruszyłam w kierunku domu. Słyszałam za swoimi plecami jak Harry wzdycha, ale zamyka pilotem samochód i idzie za mną.
Weszliśmy do środka, zdejmując buty zauważyłam, że nie ma rzeczy mojej mamy. Zmarszczyłam brwi i udałam się do kuchni gdzie znalazłam karteczkę.

"Holly,
Słyszałam co się stało z Alex i bardzo mi przykro. Wiem, że jej, Niall'owi oraz również i Tobie musi być jeszcze gorzej niż mi. Pomimo że jej matka to straszna suka (rodziny się niestety nie wybiera) to Lexi zawsze będzie dla mnie jak przyszywana córka. Pozdrów ją i ucałuj ode mnie.
Pewnie się córeczko zastanawiasz gdzie jestem, ale niestety pilnie musiałam wyjechać, jak pewnie domyślasz się, w sprawach służbowych. Wrócę pojutrze, więc proponuję żebyś kogoś do siebie zaprosiła. Nie chce żebyś siedziała po nocach sama w domu.

Buziaki i uściski,
Mama."

Westchnęłam i odłożyłam kartkę na stół. Wystraszyłam się czując jak ktoś mnie od tyłu obejmuje. Zupełnie zapomniałam, że jest ze mną Harry.
- Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko, że mnie zaprosiłaś? - zapytał mi się do ucha.
- Nie. Sama zasugerowała, żebym kogoś zaprosiła. - powiedziałam, pokazując mu kartkę.
- To dobrze. Nie zniósłbym myśli, że zostawiłem Cię samą w domu jeszcze na pożarcie jakimś psychopatą. - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Zaśmiałam się na jego słowa, a następnie poszliśmy do mojej sypialni. Wzięłam od Marcus' a jakieś rzeczy i podałam je loczkowi do spania. Ustaliliśmy, że jeżeli Harry nocuje u mnie, to ja mogę dać mu jakieś jego rzeczy, ale w zamian on może pożyczyć jakieś moje ubrania dla swojej dziewczyny. Zdziwiło mnie, że mój brata jeszcze nie zagościł w domu. Studiujemy na tej samej uczelni, więc niedługo musi się pojawić. Chyba, że ich pokoi jeszcze nie zamknęli.
Postanowiłam rozważania na temat mojego brata zostawić na jutro, a samej udać się spać. Wzięłam szybki prysznic, nasmarowując się mleczkiem kokosowym i przebrałam się w moją ulubioną piżamę, która składała się ze spodenek i luźnej bluzki. Wróciłam do pokoju, gdzie na łóżku leżał już Harry. Walnęłam się obok niego. Przeglądał akurat Twitter'a.
- Dobranoc, zgaś lampkę jak będziesz szedł spać. - powiedziałam i odwróciłam się na bok, plecami do niego. Parę minut później poczułam jak zaczyna się wiercić. Zgasił lampkę, a następnie ułożył się za mną, przyciągając mnie w tali do swojego torsu. Uwielbiałam tak z nim spać, czuć jego bliskość. Dawało mi to uczucie bezpieczeństwa. Zawsze wiedziałam, że on nie pozwoli by mi się coś stało. Nie raz, nawet gdy się pokłócimy on czuwa.
Pamiętam jak jeszcze zimą, sprzeczaliśmy się o jakąś pierdołe. Oczywiście spowodowało to ciche chwile pomiędzy nami. Wtedy też było strasznie ślisko na chodniku, a ja postanowiłam się poślizgać. Cały czas mówił, że mam przestać, bo coś sobie zrobię, a gdy omal się nie wywróciłam to mnie złapał. Oczywiście nie obyło się bez słynnego "a nie mówiłem" ale w gruncie rzeczy zawsze, na skalę swoich możliwości, pilnuje mnie, żebym sama sobie nie zrobiła krzywdy.
- Dobranoc Holly. - wymamrotał w moje włosy.
- Dobranoc. - szepnęłam prawie nie słyszalnie. Czułam jak odpływam i też po paru minutach zasnęłam.

--------------

Hej kochani! Miałam dodać ten rozdział w środę z okazji nowego roku, ale zabrakło mi czasu aby go dokończyć.
Dodaje dzisiaj, ale nie będzie jutro (sobotę) jak to zazwyczaj dodaje.

Chce wam życzyć wszystkiego dobrego w roku 2015! Tak dziwnie, znowu w zeszytach pewnie będę pisać końcówkę 14. ;-;

Proszę komentujcie!

1 komentarz:

  1. Tobie tez wszystkiego najlepszego w 2015 roku duzo weny uwielbiam twoje ff.

    OdpowiedzUsuń