sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 17

Dla mojej najukochańszej, najpiękniejszej i najlepszej Ani ♥♥

*oczami Holly* 


Przestraszona wybiegłam z tunelu, w którym się znajdowałam. Nie pamiętałam czego się wystraszyłam. Wiedziałam tylko, że muszę stąd uciekać. Wbiegłam do starego opuszczonego parku. Nie byłam tutaj wieki, chociaż jako dziecko spędzałam tu całe dnie bawiąc się razem z przyjaciółmi. Przez to miejsce mogłam najszybciej dotrzeć do domu. Pobiegłam, ale przewróciłam się o wystający w chodniku korzeń. Westchnęłam i podniosłam się na rękach żeby wstać. Spojrzałam na swoje wewnętrzną część dłoni. Z prawej lekko leciała krew. Przyłożyłam do ust krwawiące miejsce i powędrowałam dalej. Pośród otaczającej mnie ciszy, usłyszałam ciche jęki jakiejś dziewczyny i szept. Automatycznie skierowałam się w stronę odgłosów. Doszłam do miejsca gdzie stała dwójka ludzi. Chłopak i dziewczyna. Ona była przygwożdżona do drzewa, a on zachłannie całował ją po szyi, pchając w nią swoimi biodrami. Schowałam się za innym drzewem. Kogoś mi przypominali. 
- Harry... - usłyszałam cichy głos dziewczyny. 
Przyjrzałam im się. Czemu nie rozpoznałam go od razu? Wytężyłam wzrok i zobaczyłam twarz Ariany i Styles'a... Mojego Loczka... Grande musiała mnie zobaczyć, bo spojrzała na mnie, a wzrok chłopaka powędrował w miejsce, na które patrzyła. Gdy mnie zobaczył stał nie dowierzając. Tak dawno go nie widziałam... Tyle lat minęło od naszego ostatniego spotkania. Zawsze mówił, że mnie kocha, że nigdy nie odpuści, że będzie czekać... A teraz pieprzy się z tą idiotką w parku. 
Zacisnęłam usta w wąską linię i mrugałam, żeby zatrzymać łzy, które chciały wypełznąć na moje policzki. Pobiegłam dalej, nie zważając na jego wołanie mnie w oddali. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Jak on mógł to zrobić?! Po raz kolejny jego słowa okazały się niczym! 
- Holly! - słyszałam jak ktoś mnie woła. Chwycił mnie za ramię i potrząsał. 
- Holly, kuźwa, obudź się! Wszyscy na Ciebie czekają ze śniadaniem! - otworzyłam oczy i zamiast ciemnego parku, zobaczyłam mój pokój hotelowy, do którego przez zasłony wdzierały się promienie słońca. Odwróciłam się w stronę budzącej mnie osoby. Za mną stał Marcus, posyłając mi pytający wzrok. - Dlaczego płaczesz? - kurde, ryczałam przez sen.
- Ym... Koszmar miałam. Nie ważne. - powiedziałam ocierając mokre oczy. - Idź na dół, zaraz zejdę. - kiwnął głową i wyszedł. Usiadłam na łóżku i oglądałam się po pokoju. Wczoraj byłam tak zmęczona, ze nawet mu się nie przyjrzałam. Delikatnie niebieskie ściany, jasne panele i białe meble. Jak wspomniałam wczoraj - Ikea'owskie. Zrzuciłam z siebie kołdrę i odsunęłam zasłony. Otworzyłam balkon i wyszłam na zewnątrz zobaczyć jaka pogoda. Było ciepło. Krótkie spodenki idealne. Oparłam się o balustradę i patrzyłam na piękne miasto. Obróciłam się na pięcie i wzięłam rzeczy z torby. Wskoczyłam pod prysznic i ubrałam bluzkę z krótki rękawkiem w delikatne kwiaty, jeans'owe spodenki. Założyłam kolczyki i ukochany pierścionek z kokardką, który zawsze mi towarzyszył. Gdy zakładałam skarpetki usłyszałam jak dzwoni mi telefon. 
- Holly masz minutę, żeby zejść na dół! - usłyszałam rozwścieczony głos mojej matki. 
- No tak tak. Jestem już przy windzie. 
- Czekamy w restauracji na dole. - rozłączyła się. Włożyłam telefon do kieszeni, a w drugą kartę do pokoju. Szybko ubrałam drugą szarą skarpetkę i wzięłam do ręki oliwkowe vans'y. Wybiegłam na korytarz i nadusiłam guzik od windy. Dalej... Jakie one mają ruchy. W końcu dojechała na moje piętro, a w niej para i jakiś starszy mężczyzna. Weszłam w samych skarpetkach. Wkurzała mnie ta spokojna melodyjka lecąca w tle.  Widziałam mierzący mnie wzrok zakochanych. No cóż. Nie każdy ma szczęśliwe i spokojne życie, że może z radością i bez stresu założyć buty przed wyjściem do ludzi. Starszy pan lekko uśmiechał się do mnie. Ewidentnie rozbawił go mój widok. Na 3 piętrze wsiedli biznesman'i, którzy byli zaszokowani moim widokiem. No kurde czy widok człowieka w skarpetkach jest taki dziwny?! Wreszcie winda zatrzymała się na parterze i wbiegłam do restauracji. Odszukałam wzrokiem stolik do którego miałam się przysiąść. Siedzieli przy nim rodzice, bracia z Emily i państwo Styles, oczywiście z dziećmi. Wszyscy się już na mnie patrzyli. Tata zrezygnowany oparła czoło o rękę. Wszyscy byli zaszokowani jak ludzie z windy, tylko moi bracia i Harry byli roześmiani. Gdy podeszłam do stolika oczywiście nie mogło obyć się bez komentarzy. 
- Widzę, że boso przez świat. - zaczął Marcus i wybuchli w trójkę śmiechem. Dostał z butów w ramię, po czym usiadłam pomiędzy nim, a Hazz'em. Zajęłam się zakładaniem jednego buta. 
- Dziecko, co się stało? - zapytała mama ze zrezygnowaniem. 
- Ty się stałaś. - wzruszyłam ramionami. - Kazałaś mi być w minutę. No to proszę. Jestem w... - wyciągnęłam białego iPhon'a. W niecałe 40 sekund. Chciałam położyć go na stole, ale przez moją niezdarność prawie spadł. Szybko go złapałam i odetchnęłam z ulgi. Nie chciałam już pierwszego dnia w LA odwiedzać iPort'u. 
- No siostrzyczko nawet telefonu nie umiesz odłożyć. - poklepał mnie po plecach Jackson. 
Przewróciłam oczami i już w butach podeszłam do stołu z jedzeniem. Nałożyłam sobie trochę zimną jajecznicę i kanapkę z pomidorem. Wróciłam do stołu i mama zaczęła opowiadać plan na dzisiaj. 
- Ja z tatą i parą młodą, jedziemy wybrać tort, Marcus jak możesz to chciałabym żebyś pojechał zobaczyć czy z salą wszystko okej, a Holly.. hmm.. - zastanowiła się chwilkę. 
- Ja mogę mieć dzisiaj dzień wolny z chęcią. - powiedziałam biorąc łyka lemoniady. 
- Nie, nie. Pojedziesz wybrać kwiaty. - uśmiechnęła się do mnie Emily. 
- A nie wolałabyś zrobić tego sama? Jeszcze wybiorę źle i wam się nie spodobają... 
- Ufamy twojemu dobremu wyczuciu stylu. - mrugnęła do mnie. 
- Harry może pojedziesz z Holly? - zaproponował Jackson. Wstrzymałam oddech czekając co odpowie. 
- Pewnie, jeżeli chce, to mogę. - spojrzałam na niego, a potem na rodziców. Nie chciałam zaraz robić wielkiego tematu czemu nie chce z nim jechać... 
- No okej. - powiedziałam. 
- To świetnie, wyruszamy po śniadaniu. 
- A my mamy wam w czymś pomóc? - zapytała Anna. 
- Nie będziemy przecież na was narzucać jakiś obowiązków, proszę cię Ann. - uśmiechnęła się do niej moja rodzicielka. 
- Oj przestań, to nie problem. 
Tralalala i tak minęło 30 minut gadania o głupotach. Siedziałam oparta o krzesło, przytakując i uśmiechając się. W między czasie dostałam wiadomość od Louis'a. 

"Witam miłą panią, czy godzina 15:30 pasuje? :)

Louis, xx"

Kliknęłam na miejsce do wpisania wiadomości i wystukałam krótką odpowiedź.

"Pewnie, jeszcze muszę podskoczyć do kwiaciarni, ale raczej ze spokojem się wyrobię. :)"

Odłożyłam telefon. Po 10 minutach ruszyliśmy tyłki i zabraliśmy się do roboty. 

Super. Miałam spędzić co najmniej godzinę w towarzystwie Harry'ego. Jeszcze na dodatek "sam na sam". 
- Jedziemy? - zapytał. Podniosłam na niego wzrok. 
- Możemy się przejść. Kwiaciarnia jest niedaleko. 
- Okej. 
Szliśmy w grobowej ciszy. W drodze do sklepu nie odezwaliśmy się do siebie ani jednym słowem. Parę razy nasze spojrzenia się skrzyżowały po tym jak ja albo on złapaliśmy się na na przyglądaniu się sobie. Rozglądałam się po drodze, którą znałam jak własne kieszenie. Na tej ulicy mieszkała kiedyś moja stara przyjaciółka. Od czasu kiedy ona przeprowadziła się do Nowego Jorku, a ja do Londynu, nie rozmawiałyśmy w ogóle. Po 10 minutach doszliśmy do sklepu. Uwielbiałam zapach świeżych kwiatów.
- Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - wyłoniła się za lady starsza kobieta, wyglądająca na naprawdę sympatyczną.
- Dzień dobry, chcielibyśmy zamówić kwiaty na ślub. 25 bukietów na stół, do ozdoby kościoła i bukiet panny młodej.
- Państwa ślub? - uśmiechnęła się łagodnie i spojrzała na nas.
- Nie. - zaprotestowaliśmy na raz oboje. - Ślub jest akurat mojego brata, ale nam przypadł zaszczyt się zająć kwiatami.
- Rozumiem, to proponuję...

*oczami Harry'ego*

Kobieta zaczęła nam doradzać i pokazywać kwiaty oraz różne układy. Holly całkiem była w swoim świecie. Sprawiało jej to przyjemność. Widać to było gołym okiem. Czasem powiedziałem swoje zdanie lub kiwnąłem głową. Praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie. Nie chcę, żeby tak było zawsze. Nie zniosę tego. Kiedy Amy, bo tak kazała nam do siebie mówić kwiaciarka, poszła na zaplecze, sprawdzić dostawy kwiatów i ewentualnie coś domówić, brunetka przeszła się po pomieszczeniu i zaczęła oglądać różne wystawy. Przechadzając się, poślizgnęła się na mokrej podłodze. Na szczęście byłem na tyle blisko, żeby ją złapać. Objąłem ją w tali i spojrzałem w oczy. Wykazywały szok i zdezorientowanie. 
- Uważaj trochę. Coś z Ciebie ostatnio się ciamajda zrobiła. - uśmiechnąłem się do niej i puściłem ją. Szepnęła ciche dziękuje i podeszła do lady, wystukując jakiś nieznany rytm. Po chwili przysłuchaniu się, dopasowałem dźwięk do piosenki Anny Kendrick - Cups
- Umiesz to grać na kubeczkach? - zapytałem. 
- Ta. - odpowiedziała.
- To zagraj. - podsunąłem jej pod nos mały plastikowy pojemnik. 
- Oczywiście i może jeszcze zaśpiewam. - parsknęła. 
- Byłoby miło. - wyszczerzyłem się do niej. 
Naszą wymianę zdań, przerwała kobieta wchodząc i oznajmiając, że kwiaty będą zrobione na czas. Podpisała jakiś papierek i umówiły się na dzień przed ślubem. Wyszliśmy i znowu, w tej samej ciszy, powędrowaliśmy z powrotem do hotelu. Miałem dość tego milczenia. Wiedziałem, że jeżeli ja go nie przełamie, to będzie to trwać wiecznie, ale też moje odezwanie mogło zniszczyć zaplanowaną na dzisiaj akcję. No cóż. Raz się żyje.
- Holly, ja Cię naprawdę przepraszam. Nie chciałem żeby to wszystko tak wyszło. - zatrzymałem się i stanąłem przed nią.
- Nie chce o tym rozmawiać. - próbowała mnie wyminąć, ale zagrodziłem jej drogę. - Przepuść mnie. - patrzyła na ziemię, unikając kontaktu wzrokowego ze mną. Nie widząc mojej reakcji powiedziała o wiele bardziej stanowczo. - Przepuść mnie, proszę.
Nie chciałem się z nią kłócić, zwłaszcza przed popołudniem, więc ustąpiłem jej na drodze. Później ze mną porozmawia... Czy tego chce czy nie...

*oczami Holly*



Ruszyłam pędem przed nim. Na samą myśl, że szłam z nim ramię w ramię i nie potrafiliśmy się do siebie odezwać robiło mi się smutno. Wbiegłam do hotelu i już spokojnie powędrowałam do windy. Chciałam usłyszeć, co by mi powiedział, ale bałam się, że po tym automatycznie wpadnę w jego ramiona. Nie mogłam tak odpuścić i się poddać. Otworzyłam drzwi, wyjęłam słuchawki z torebki leżącej na stoliku nocnym i rzuciłam się na łóżko, zdejmując stopami buty. Włączyłam muzykę. Wybrałam Christinę Perri - Jar of Hearts.(kliknij w nazwę piosenki, aby włączyć) Przypomniał mi się sen. Był rzeczywisty i bardzo możliwy. Nie wiem co on teraz robi, więc możliwe że i to... Chyba nie zasługuję na szczęśliwą miłość. Nie wiem czym tak zgrzeszyłam, że nie może mi się ułożyć. Wstałam z łóżka i nadal z muzyką powędrowałam na taras. Stał tam leżak, a obok niego wiklinowy stolik i parę kwiatów, pięknie ozdabiając wnękę. Oparłam się rękoma o balustradę i łzy pociekły mi po policzkach. Patrzyłam na piękną panoramę miasta. Spuściłam wzrok. Widząc wysokość, na której się znajdowałam zrobiło mi się nie dobrze. Widziałam zakochane pary i smutnych singli. Nie wszyscy byli nieszczęśliwi. Niektórym się to podobało. Życie imprezowe, alkohol, narkotyki, przygoda na jedną noc... I tak w kółko. Może też powinnam spróbować? Może tak będzie lepiej? Zapomnę o szczęśliwej miłości i będę... Nie... Nie wyobrażam się takiej. Nie było to moim stylu, więc wszyscy znajomi jakby o tym usłyszeli to najnormalniej w świecie by mnie wyśmiali, pomyśleliby że to żart i toczyli dalej swoje życia. Już nigdy się nie zakocham. Nawet nie wiem czy zdołam się odkochać z Harry'ego. 
Chciałabym uniknąć tego momentu, 
gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy 
Złamałeś wszystkie dane mi obietnice 
A teraz wracasz, nie odzyskasz mnie.
Moje rozmyślania przerwało dzwonienie telefonu. Odpięła słuchawki i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Gdzie jesteś? - zapytała wściekła Chloe.
- W pokoju? A gdzie mam być?
- To może byś mi otworzyła łaskawie drzwi?! Walę i próbuję się do Ciebie dostać, a Ty nic!
Rozłączyłam się i popędziłam do przyjaciółki.
- Sorki, zamyśliłam się. - powiedziałam otwierając jej wejście.
- Spoko. - popatrzyła na rozwaloną walizkę. - Nie rozpakowałaś się jeszcze?
- Nie, jakoś nie mam do tego głowy.
- Ehh.. Holly. Rozumiem, Harry pozostanie Harry'm, a twoje nie pogniecione rzeczy nie pozostaną w takim stanie długo jeżeli będziesz je przewracać milion razy w walizce. Chodź, pomogę Ci. - pociągnęła mnie za nadgarstek, a ja cicho mruknęłam pod nosem "Nie chce mi się".
Po 30 minutach rozpakowałyśmy torbę, dobra głównie to Chloe rozpakowała.
- No to idziemy, ubieraj się.
- Gdzie znowu? - zapytałam opadając na łóżko. Przypominam Ci, że na 15:30 umówiłaś się z Tommo na wycieczkę.
- Arr.. Zapomniałam. Całe One Direction będzie?
- Chyba tak.
- Jestem chora jak mam go widzieć. - zakryłam poduszką głowę.
- Będzie dobrze. - poklepała mnie po plecach. Zjemy obiad, pojedziemy na tą wycieczkę, rozerwiesz się trochę i jestem pewna, że poprawi Ci się humor.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem. - uśmiechnęła się. - Dalej ubieraj się.
Z czołgałam się z łóżka i powoli zakładałam trampki. Blondynka rzuciła we mnie białym rozpinanym swetrem.
- Ale jest ciepło!
- Ale później może nie być.
Zgarnęłam torebkę wrzuciłam do niej telefon i zeszłyśmy na dół na obiad. Zagustowałam w sałatce z warzywami i kurczakiem. Po po 20 minutach, wyruszyłyśmy na przechadzkę do piekielnego studia.

***

- Pięknie! Kolejka! - stanęłam na końcu kolejki, która nie wiadomo gdzie się kończyła w środku. Chloe pociągnęła mnie za rękaw i ruszyłyśmy przez tłum, spotykając się z komentarzami "Gdzie się wpychacie?". 
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do kasjerki, która zmierzyła ją lodowatym spojrzeniem. - My jesteśmy od Louis'a Tomlinson'a. - powiedziała, a kobieta się rozchmurzyła, lekko kiwnęła głową i dała nam bilety. - Oni gdzieś już są, tylko musimy ich znaleźć. Chyba w jakimś studiu. - Wyciągnęła karteczkę z tylnej kieszeni spodenek. Co? - Studio 34. 
- Umówiliście się? Zwiedzają bez nas? - zapytałam. Za bardzo już nic nie rozumiałam. 
- Nie do końca. - poprowadziła mnie przez różne korytarze i dotarłyśmy do drzwi z numerem 34. - Eh.. Za nim tam wejdziemy muszę Ci coś powiedzieć. 
- Co się stało? 
- Wszyscy tam są. Cała piątka i Alex. 
- No to świetnie, wchodźmy! W sensie świetnie, ze Alex jest. - chciałam otworzyć drzwi, ale wzięła moją rękę z klamki. 
- Najpierw Ci na spokojnie wszystko wytłumaczę. Po festynie Harry napisał piosenkę. Słyszałaś Happily? 
- Tak, ale nie wsłuchiwałam się w nią za bardzo. O co chodzi? Co ona ma wspólnego z tym wszystkim?
- Zobaczysz. Wiedz tylko, że ona jest cała o Tobie, prosto z serca, a Hazz napisał ją po festynie jak zobaczył Cię całującego Mike'iem.
Patrzyłam na nią zbita z tropu. Napisał piosenkę? Dla mnie? O mnie? No to kuźwa mi dowaliła. Otworzyła drzwi i wepchnęła do środka, bo moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Cała piątka stała z w pomieszczeniu gdzie zwykle się coś nagrywa, czekając. Skupiłam wzrok na brunecie, który uśmiechnął się lekko na mój widok. Chloe usadowiła mnie na krzesełku na przeciwko wielkiego okna, a potem w pomieszczeniu rozległa się muzyka. Co miało nastąpić? (LINK - puśćcie sobie ją, żeby się bardziej wczuć. Jeżeli nie znacie tekstu w tłumaczeniu na polski, to najpierw poczytajcie sobie go w teledysku, który kryje się pod "LINK".)
Gdy go usłyszałam myślałam, że zaraz się rozryczę. Uważnie wsłuchiwałam się w tekst. Na początku myślałam, że piosenka jest o tym, że przez los musimy się rozstać, ale myliłam się..

REFREN:
Nie obchodzi mnie to, co mówią ludzie, kiedy jesteśmy razem,
wiesz, że chcę być jedynym, który przytula Cię gdy śpisz.
Chcę tylko, żebyśmy byli zawsze razem, 
wiem, że chcesz odejść, więc, kochanie, 
chodź i bądź ze mną szczęśliwa.


Mimowolnie się uśmiechnęłam, a do moich oczu napłynęły łzy. Druga zwrotka była kompletnie o tym jak on to wszystko widział. Nie byłam u Mike'a nigdy w nocy, a on jednak myślał, że z nim spałam. Oprócz tego jednego pocałunku, który był jego błędem, nigdy nic takiego nie odwalił. Rozśmieszyła mnie część o śladzie we włosach. Nie obchodziło go nic. Chciał być ze mną. Nie wątpiłam w to. Patrzył mi w oczy cały czas i widziałam w nich szczerość. Nie wiem jakim cudem, ale czułam że to wszystko jest prosto z serca.

Gdy piosenka dobiegła końca znowu delikatnie się uśmiechnęłam. Wyszli z pomieszczenia.
- No to zostawimy was samych. - odezwała się Alex i wypchnęła zdezorientowanych chłopaków za drzwi.

*oczami Harry'ego*

- Urocze - odezwała się gdy zostaliśmy sami. 
- Tylko tyle? - zapytałem zdziwiony. 
- Nie jestem dobra w okazywaniu swoich uczuć, a poza tym chyba nie myślisz, że po tym wszystkim rzucę Ci się w ramiona? 
- Chciałbym, ale wiem, że tak nie będzie. - wziąłem głęboki wdech. - To nie było do końca tak jak myślisz z tym planem.. 
- Harry nie chcę o tym rozmawiać. Możemy iść stąd? - spuściła wzrok ze mnie. 
Chwyciłem ją za podbródek, zmuszając do zerknięcia na mnie.
- Najpierw mnie wysłuchaj. - popatrzyła na mnie swoimi pięknymi niebieskimi tęczówkami, po czym odwróciła wzrok i odsunęła się o krok.
- Słucham.

- Zacznijmy od tego, że ten plan był prawdą. Tak, miałem Cię w sobie rozkochać, tak, miałem udawać takiego dupka, który potem by Cię porzucił. Myślałem cały czas "Czemu nie, dla mnie to nic trudnego". - parsknęła. - Aż do czasu kiedy zacząłem Cie bardziej poznawać i próbować się bardziej przystawiać. Szczerze byłaś i jesteś bardzo trudna. - przewróciła oczami. - Ale to sprawiało, że zaczynałaś mnie do siebie jeszcze bardziej przyciągać. Sprawiłaś, że zakochałem się w Tobie nie w celach zakładu. - popatrzyła na mnie i przegryzła dolną wargę. - Zakochałem się w Tobie. Nie. Przepraszam. Jestem cholernie mocno w Tobie zakochany. - zaśmiała się. Przytuliłem ją i nachyliłem się do niej i delikatnie musnąłem jej usta. Nie odsunęła się. Co dziwne, jeszcze odwzajemniła.

- Też jestem zakochana w Tobie po uszy. Cierpiałam przez to wiesz? - oparłem swoje czoło o jej, a ona założyła ręce na mojej szyi.
- Wiem i bardzo Cię za to przepraszam. Nie chciałem Cię skrzywdzić, ale wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten dzień, w którym ty się o tym dowiesz. Bałem się tego, bo wiedziałem że przez to Cię stracę.
- I straciłeś... - powiedziała.
- Bądź ze mną... Na zawsze...

---------------------------------------------
Rozdział, przepraszam nie sprawdzony, ale go sprawdzę w przeciągu kilku godzin :P
Dodaję rozdział o wiele szybciej przez nagły przypływ weny. :D
Wiem znienawidzicie mnie za to co zrobiłam na końcu, ale uwierzcie w następnych rozdziałach bardziej was wkurzę xd

Możecie też zobaczyć małe zmiany w wyglądzie. Podoba wam się? :3 


3 komentarze:

  1. Nie no,ty serio chcesz ,żebym ja wylądowała w psychiatryku! Beczałam pod koniec jak nie wiem. Nowy wygląd jej bardzo dobry,jednak wydaje mi się,że lepiej byłoby,żeby tekst był trochę szerszy. Życzę kolejnego przypływu weny! Teraz w zamian za trzymanie mnie w takim napięciu i psucie moich nerwów proszę o napisanie kolejnego rozdziału,w szybkim czasie,bo inaczej chyba na serio wyląduję w wariatkowie. Uzależniłam się od tego bloga.
    Emily (GirlEmi3)

    OdpowiedzUsuń
  2. cud miód i malina :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku fantastyczny rozdział!
    Cholernie mi się podobał!
    Ten moment, gdy Hazz zaśpiewał dla niej piosenkę, no po prostu cudo!
    Oby byli już na zawsze razem!
    A szablon masz cudowny!
    Czekam na kolejny i życzę weny <3
    Kocham, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń