środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 20


*oczami Holly*

- Holly, obudź się. - potrząsała mną mama, żebym się obudziła. - Jesz z nami śniadanie? 
Zakryłam głową poduszką i odsunęłam się na bok, żeby mnie nie mogła dosięgnąć. Przewróciłam się na plecy, ale zamiast wygodnego łóżka, spotkałam twardą podłogę. 
- O jezu, moja głowa. - przyłożyłam rękę do czoła. Po wczorajszym wieczorze z moimi braćmi chyba miałam lekkie kaca. - Jak się czują chłopacy? 
- A muszę Ci powiedzieć, że dobrze. Widzę, że z Tobą trochę gorzej. Pewnie nieźle zaszalałaś. 
- Wypiłam na mniej z naszej trójki. - mruknęłam i wstałam z paneli. Skierowałam się do drzwi. 
- Gdzie idziesz? - zapytała zdziwiona mama. 
- Na śniadanie? - odpowiedziałam, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Wzięła mnie za ramiona i obróciła w kierunku szafy. 
- Najpierw się ubierz. - powiedziała i zostawiła mnie samą w pokoju. 
Stałam na środku pomieszczenia patrząc na białe drzwi, w których przed chwilą zniknęła moja rodzicielka. Odsłoniłam leniwie zasłony i wpuściłam do środka poranne słońce. Spojrzałam na zegarek naścienny. 10 rano. Spodziewałam się, że jest wcześniej. Wzięłam granatowe ogrodniczki i różową bluzkę z krótki rękawkiem. Założyłam srebrną bransoletkę i szare skarpetki stópki. Wsunęłam na nogi biało-granatowo-różowe Air Max'y i zawiązałam sznurówki na kokardkę, po czym schowałam je do środka. Wzięłam telefon i kartę od pokoju i skierowałam się do windy.
Zjeżdżając spotkałam parę i pana, którzy towarzyszyli mi kiedy nie miałam na nogach butów. Oparłam głowę o zimną, metalową ścianę małego pomieszczenia.
- Coś się stało? Ostatnim razem gdy Cię spotkaliśmy byłaś raczej... rozbawiona. - zaczęła dziewczyna stojąca obok mnie.
- Nie wszystko okej.. Tylko.. Ughh.. Można powiedzieć, że lekki kac.
Moi towarzyszę się zaśmiali, i na 3 piętrze weszły do windy fanki, które spotkałam wczoraj.
- Ty jesteś dziewczyną Harry'ego? Tą, która była na okładce z nim? - zaczęła mnie wypytywać jedna.
- Nie, nie jestem jego dziewczyną. - powiedziałam znudzona ciągłymi pytaniami.
- Pewnie na razie. Wczoraj jak podpisywał się nam, to cały czas kątem oka na Ciebie zerkał. - zaczęła druga. - Jejku, ile ja bym dała żeby być w jego towarzystwie.
- I zdobyć jego tak duże zainteresowanie. - dodała jej koleżanka. Rozmarzone stały, a ja z radością, że to koniec przejażdżki, wyszłam z windy i skierowałam się do hotelowej restauracji. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przy jednym stoliku siedziało One Direction z menadżerem, kończące śniadanie, a dwa dalej rodzice z opiekunami Emily, a obok nich przy innym stole moi bracia z narzeczoną Jackson'a. Usiadłam na krześle pomiędzy nimi, a oni wymienili znaczące spojrzenia. Wzięłam połówkę ciabatty z koszyka i posmarowałam masłem. Nałożyłam żółty ser, majonez i na to pomidora. (może brzmi dziwnie, ale dobre połączenie)
- I jak tam, siostrzyczko? - zapytał Marcus próbując się nie roześmiać.
- Wspaniale, braciszku. Dziękuje, że wczoraj próbowaliście mnie upić aż do nie trzeźwości, ale na szczęście mam jeszcze umysł. - wyszczerzyłam się do nich.
- To dobrze. - poklepał mnie po plecach. Przejechałam swoją ręką po miejscu gdzie trzymał przed chwilą dłoń i wzięłam karteczkę z napisem "Pocałuj mnie" i przykleiłam mu ją do czoła.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - powiedziała i przewróciłam oczami. - Widzę, że jesteście w świetnym humorze. Szkoda, że tylko wy. - uporczywy ból głowy, dawał we znaki w moim humorze. Śniadanie minęło na przysłuchiwaniu się rozmowy moich towarzyszy i od czasu do czasu zerkaniu na Styles'a, którego parę razy złapałam na spoglądaniu w moją stronę. Godzina minęła i miałam do 14 czas wolny, żeby przygotować się, odpocząć, potem pojechać po kwiaty w 30 minut wrócić do kościoła i czekać na 15 na ślub. Yhh.. Muszę znaleźć jakąś skuteczną metodę na kaca. Weszłam do pokoju, wypiłam aspirynę. Otworzyłam okno na oścież i zrobiłam sobie 30 minutową drzemkę. Poszłam wziąć letni prysznic i przebrałam się w pierwszą lepszą sukienkę z szafy. Wysuszyłam powoli włosy i włączyłam prostownice by lekko je na niej zakręcić. Gdy już fryzurę miałam gotową usłyszałam pukanie do drzwi. Mozolnie wstała i otworzyłam drzwi.
- Witaj, piękna. - powiedział Harry wchodząc do pokoju i dając mi przelotnego buziaka. - Przyszedłem się zapytać, na którą mam być gotowy.
- Na 14 i ani minuty później. Będziemy mieć pół godziny, żeby odebrać kwiaty i dostać się do kościoła.
- Dobrze. Co się stało? - zapytał z troską wymalowaną na twarzy.
- Nic. Mój "przyjaciel" - zakreśliłam cudzysłów w powietrzu. - mnie odwiedził.

- Okres?

- Kac. - powiedziałam i wypuściłam powietrze z ust. - Wzięłam aspirynę, prysznic, przewietrzyłam pokój, przespałam się jeszcze chwilkę i piję wodę.
- Zgaduję, że wyczytałaś to w internecie.
- Tak. - wyszczerzyłam się do niego. - Nigdy w życiu nie dotknę alkoholu.
- Zapamiętam to. - mrugnął do mnie. - No dobra, to ja idę się ubierać powoli. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Opadłam na łóżko, ale zebrałam się w sobie, żeby wstać.  Otworzyłam szafę i wyciągnęłam bordową sukienkę. Przyłożyłam ją do siebie i przejrzałam się w lustrze.(LINK) Poszłam do łazienki i ubrałam ją na siebie, po czym otworzyłam pudełko z biżuterią w poszukiwaniu kolczyków. Odgarnęłam do tyłu włosy i włożyłam je w dziurki na uszach. Położyłam obok bransoletkę i pierścionek i nałożyłam na twarz cienką warstwę kremu BB oraz pomalowałam powieki na kolor, który pasował mi do sukienki. Lekko przeczesałam tuszem rzęsy i nałożyłam pudru na policzki. Jasną szminką przemalowałam usta. Założyłam odłożoną biżuterię i wzięłam z szuflady torebkę. Wrzuciłam do niej portfel i telefon, pomadkę i jakieś inne mało potrzebne rzeczy. Wzięłam kartę i włożyłam ją do portfela. Skierowałam się do pokoju Harry'ego i zapukałam do drzwi. Co prawda było jeszcze 20 minut, ale po co miałabym siedzieć sama w pokoju. Zastałam do połowy ubranego Hazz'a w drzwiach.
- Już jest 14? - zapytał zdziwiony, wkładając koszulę w spód spodni.
- Nie, ale pomyślałam, że przyjdę wcześniej, bo się szybciej ubrałam. - uśmiechnęłam się lekko i weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak zielonooki zapina białą koszulę. Zaczął zaplątywać krawat. - Pomóc Ci? - zapytałam, widząc jak mota się z tym kawałkiem materiału. Kiwnął głowę i ustąpił mi miejsca. Wzięłam i zaplątałam go bez najmniejszego problemu.
- Gdzie się nauczyłaś wiązać krawaty? - zapytał zdziwiony.
- Mam dwóch braci. Było parę okazji, kiedy można było poćwiczyć. - wzruszyłam ramionami i usiadłam ponownie na łóżku. założyłam nogę na nogę i oparłam się na łóżku o ręce wyciągając je do tyłu. - Pierwszy raz widzę Cię w takiej eleganckiej wersji. - mrugnęłam do niego.
- I jak się podoba? - zapytał, zakładając marynarkę i pokazując cały swój strój (LINK).

- Niesamowicie. - powiedziałam wstając i go do siebie przyciągając. Ujął moją twarz w dłonie i lekko pocałował. - Rozumiem, że chcesz być cały od szminki?

- Trudno. - powiedział, nie przerywając. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Ubieraj się i zaraz wychodzimy. - powiedziałam, odsuwając się od niego i poprawiając mu włosy, które lekko zostały zwichrzone. Poszedł otworzyć drzwi, a ja usiadłam na fotelu.
- Jeszcze tu jesteś? - zapytał zdziwiony Louis. Wszedł do środka. - O, cześć Holly.
- Hej, jak tam? - zapytała, opierając się łokciem o bok.
- A dobrze, przyszedłem wam życzyć powodzenia i mocniejsze głowy. - mrugnął do mnie. Przymrużyłam oczy.
- Dzięki. - mruknęłam.
- Przekaż Jacks'owi i Emily dużo szczęścia na nowej drodze. - dodał. - No dobra. To ja nie przeszkadzam. Jutro się spotkamy wieczorem, cześć. - powiedział i wyszedł.
- Masz jakieś plany na jutro? - zapytałam ciekawa.
- Oboje mamy. - wyszczerzył się w moim kierunku.
- Tak?
- Yhy.. Idziemy wieczorem na karaoke. Alex i Chloe już mówiły, że będą.
- Fajnie by było gdybyś się najpierw mnie zapytał. Może mam już inne zajęcia? - zapytałam, zgarniając torebkę. Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do windy.
- Z tego co mi wiadomo to nie masz. - przewróciłam oczami. Nie chciałam się z nim kłócić ani wdawać w niepotrzebne dyskusje. Teraz pomiędzy nami wszystko jest dobrze i tak ma zostać. Słyszysz zły losie?
Zjechaliśmy na dół i skierowaliśmy się w stronę auta. Otworzył mi drzwi i wsiadłam do pojazdu. Położyłam torebkę na kolanach i skrzyżowałam ręce na nogach. Droga do kwiaciarni zajęła nam 5 minut. Ostatnio w niej byłam kiedy nasze stosunki.. nie były zbytnio dobre...
Zaparkował pod sklepem.
- Pójdę sama, zaraz przyjdę. - powiedziałam i wyszłam w kierunku sklepu. Weszłam do kwiaciarni i spotkałam tam uśmiech właścicielki.
- Witam, przyjechała pani po bukiet?
- Tak. - uśmiechnęłam się do niej łagodnie.
- A gdzie ten młody młodzieniec, który był z panią ostatnio? - zapytała zdejmując okulary z nosa i odkładając na bok notes i długopis. Tak mi przypominała moją babcie gdy jeszcze żyła...
- Marcus, mój brat, już jest dawno w kościele...
- Nie, chodzi mi o tego z kim przyszłaś za pierwszym razem. Ten brunet z lokami.
- Aa.. Harry.. Czeka w samochodzie. - znowu słaby uśmiech. Poszła na zaplecze po bukiet, a ja wyciągnęłam pieniądze za całe kwiaty. Podałam jej banknoty i wzięłam rośliny.
- Wy jesteście razem? - zapytała gdy miałam się już obracać.
- Ymm.. Nie. - zagryzłam dolną wargę. - Chociaż była taka okazja...

- Nie chcę się wtrącać, ale jeżeli nadarzy się znowu okazja, żebyś mogła z nim być to proponuje, żebyś się zgodziła. Wiem kim on jest. Moja wnuczka ma na jego zespole fioła, ale też widziałam jak patrzył na Ciebie tego dnia.

- J-jak? - wyjąkałam.
- Z troską. - odpowiedziała pewnie. - Przeżyłam już w życiu wiele i widzę po jego sposobie patrzenia na Ciebie, że mu zależy. Widziałam również tą uroczą sytuację kiedy Cię złapał jak upadałaś. - mrugnęła do mnie. - Mówię Ci. Zaryzykuj. Żyje się tylko raz. - uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuje. - pożegnałam się z nią i wróciłam do auta. Położyłam bukiet z tyłu na siedzeniu, a obok niego torebkę, żeby nie spadł. Usiadłam na przednim siedzeniu i zapięłam pasy.
Całą drogę do kościoła jechaliśmy w ciszy, którą zakłócała muzyka. Myślałam o słowach starszej kobiety. Cały czas po głowie chodziły mi niektóre słowa z rozmowy. Zaryzykuj... Żyje się tylko raz... Jestem tchórzem. Miała rację, warto spróbować, ale ja się bałam nie wiadomo czego. Przecież nie byłabym z tym sama. Gdyby nam to wszystko było pisane, przebrnęliśmy by przez to wszystko razem. Może kiedyś jeszcze uda nam się być razem. Oficjalnie, a nie w świetle mediów. Wyszliśmy z samochodu. Wzięłam kwiaty i założyłam torebkę na ramię, idąc z Harry'm na tyły kościoła. Powoli ludzie zaczynali się zbierać. Westchnęłam wchodząc na zakrystię.Weszłam do pokoju, w którym znajdowała się para młoda z księdzem. Dałam Emily kwiaty i wyszłam, żeby im nie przeszkadzać.
Czułam się... smutna? Po rozmowie w kwiaciarni, cały entuzjazm związany ze ślubem, który we mnie cały czas kwitł, co raz bardziej przygasał. Podeszłam do stojącego pod ścianą Loczka i przytuliłam się do niego zakładając mu ręce na szyję. Odwzajemnił gest, chociaż na początku był lekko zszokowany.
- Co się stało, Holly? - zapytał gładząc mnie po plecach.
- Nic, nie mogę po prostu się do Ciebie przytulić? - powiedziałam, ale po dłuższych rozmyślaniach nad wypowiedzianymi słowami miałam ochotę wbiec w ścianę. Nie jesteśmy razem, a ja chcę się do niej przytulać jak... No na pewno nie przyjaciele. - Czasami ma się taki humor, że chce się do kogoś przytulić... - powiedziałam odsuwając się lekko i delikatnie uśmiechając.
- To jak będziesz miała kiedyś takie dni, to służę pomocą. - przygarnął mnie znowu do siebie. - Ostatnio jesteś taka... wrażliwa i delikatna. Jesteś pewna, że wszystko w porządku?

- Tak. Na pewno. A teraz chodź już do kościoła usiąść. - dałam mu buziaka w policzek. To, że miałam wyższe buty sprawiało, że nie musiałam stawać na palcach. Wreszcie.. Pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia, którą puściłam gdy tylko wyszliśmy za zakrętu.

Skierowaliśmy się do przednich ławek i usiedliśmy za moimi i Emily rodzicami. Po 5 minutach organy dały sygnał i panna młoda weszła przez tylne drzwi. Msza odbyła się jak zwykle i pod koniec było nabożeństwo. Kiedy składali przysięgę małżeńską, myślałam czy ja kiedyś stanę na miejscu Emily i będę patrzeć w oczy mężczyźnie, którego kocham po stratosferę. Chyba z moją upartością i ciągłym niezadowoleniem chyba to nie wyjdzie. Będę wieczną panną z kotami, która zamyka się sama w domu, bo będzie się bała kontaktu z innymi ludźmi. Muszę coś z tym zrobić. Ta przyszłość mi się nie uśmiecha... Może naprawdę powinnam posłuchać serca i pani kwiaciarki, którzy podpowiadają mi słuszną decyzję, ale ja zawsze muszę się upierać na swoimi. Chciałabym kiedyś znaleźć tego jedynego, przy którym wiedziałabym, że jestem szczęśliwa i zawsze będę. Spuściłam wzrok na swoje dłonie i zaczęłam bawić się pierścionkiem. Poczułam czyjąś dłoń na swoim gołym kolanie. Spojrzałam na Harry'ego, który lekko się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i po chwili toczenia walki co zrobić dalej, splotłam nasze palce. Czułam, że mnie obserwuje. Wiedziałam, że jego kąciki ust podniosły się jeszcze bardziej, ale twardo patrzyłam w stronę ołtarza. Kiedy zostali oficjalnie małżeństwem i przypieczętowali to pocałunkiem, wszyscy zaczęli klaskać. Również poszłam i w ich ślady, niechętnie puszczając rękę Loczka. Jego dotyk, który dawał mi gwarancję jego obecności przy mnie, dodawał mi otuchy. Parę minut później wyszliśmy przed budynek, czekając na parę młodą. Mama wręczyła mi ryż, który miałam sypnąć gdy wyjdą. Wzięłam moją małą
kuzynkę, Rose, za rączkę żeby stanęła obok mnie. Była strasznie zdezorientowana. Dużo ludzi i bała się, że zgubi rodziców. Gdy mnie zobaczyła chciała, żeby wziąć ją  na rączki. Z trudem, jedną ręką podniosłam ją do góry. Gdy Emily i Jackson ukazali się za drzwiami kościoła zaczął się cały szał z gratulacjami. Nie mogąc znaleźć cioci, żeby oddać jej córeczkę, razem z Harry'm i dziewczynką podeszliśmy do nich.
- Gratuluje, kochana. Dużo, dużo, szczęścia i miłości. - przytuliłam ją. Była dla mnie jak siostra. Cieszę się, że mój brat znalazł sobie taką miłą i sympatyczną żonę. Rose dała jej buziaka w policzek i podeszłam do bruneta. - Nawet nie wiesz jak się cieszę. - przytuliłam go mocniej niż kobietę i złożyłam mu te same życzenia co jej. - Gratuluje, bracie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Odsunęłam się na bok, czekając na mojego towarzysza. Łzy zbierały mi się w oczach. Jeszcze nie dawno lataliśmy po domu, z jakimś pędzelkami z farbą albo innymi rzeczami, którymi oboje mnie straszyli, a teraz jestem na ślubie najstarszego z naszej trójki. Poprawiłam dziewczynkę na rękach i rozglądałam się w poszukiwaniu burzy loków.
- Bu. - poczułam jak ktoś kładzie mi ręce na biodrach. Szybko się odwróciłam i zobaczyła roześmianą burzę Harry'ego.
- Przestań. - walnęłam go ręką w ramię i poszłam szukać rodziców Rose. Przeszłam na tyły budynku i za zakrętu wybiegła moja ciotka.
- O jejku Holly! Dziękuje Ci bardzo, że ją znalazłaś! - blondynka przytuliła mnie i wzięła córeczkę.
- Sama do mnie przyszła. - Uśmiechnęłam się lekko. - Nie masz mi za co dziękować.
Na razie się rozdzieliliśmy do swoich aut. Czas na pogaduszki będzie na weselu, a para młoda zbierała się już, żeby jechać do lokalu.

*oczami Harry'ego*

Przyjęcie rozkręcało się co raz bardziej. Moja rodzina, jako przyjaciele państwa White, siedzieliśmy niedaleko nich. Kiedy było już parę minut po pierwszej w nocy, został wzniesiony kolejny toast. Widziałem, że Holly mało co piła. Głównie to sok albo wodę z cytryną. Po jej wczorajszym kacu, postanowiła sobie odpuścić albo już zaczyna swoją obietnicę, że nigdy nie dotknie alkoholu. Wyszliśmy przed lokal, gdzie znajdowały się ławeczki jakby ktoś chciał się przewietrzyć. 
- Cześć, Holly! - podszedł do nas jakiś nieźle pijany gość. Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale po dłuższym przyjrzeniu się mu, zagryzła dolną wargę. 
- Cześć, Lucas. - mruknęła cicho. I wszystko stało się jasne. Ten "sławny" Lucas, o którym mi kiedyś opowiadała, ten co złamał jej serce. Popatrzył na mnie, po czym przeniósł zdziwiony wzrok na brunetkę. 
- Widzę, że już nie umawiasz się z byle kim. Pamiętasz jak nam razem było dobrze? - mrugnął do niej i zwrócił się do mnie. - Świetnie całuje, co nie? 
- A ty jesteś cały czas tym samym idiotą co kiedyś. Nie, nie pamiętam jak nam kiedyś było dobrze, bo nigdy takie uczucia przy tobie nie zaznałam. - powiedziała po czym wstała i odeszła. Odwrócił się za nią i swój wzrok skierował na nią, a głównie na jej tyłek. Parsknąłem i pobiegłem poszukać dziewczyny, która nagle zniknęła mi z zasięgu wzroku. Wszedłem na sale i przeskanowałem wzrokiem ludzi siedzących tam. Widziałem jak niektóre dziewczyny rzucały mi spojrzenia, które błagały żebym do nich podszedł i zatańczył. Zobaczyłem przy drzwiach po drugiej stronie wielkiego pokoju, siedzącą brunetkę. Przeszedłem przez tańczący tłum ludzi, akurat wtedy kiedy z głośników zaczynała rozlegać się piosenka ze zmierzchu Edward Cullen - Bella's Lullaby (włączcie żeby się bardziej wczuć). Przypomniałem sobie piosenkę Stay, Rihanny. Wspomnienia powróciły. To właśnie przy niej odbyło się moje pierwsze spotkanie z Holly. Jeden z najlepszych momentów życia. Doszedłem do kamiennej ławki w ogrodzie, na której siedziała. Przysiadłem się obok. 
- Co się stało? - zapytałem, łapiąc jej spoczywającą na kolanie rękę. Splotłem nasze palce. - Nie przejmuj się nim. Przecież wiesz jaki jest, a jeszcze pewnie trochę wypił, więc jest jeszcze gorszy. - wolną ręką złapałem ją za podbródek i odwróciłem w moją stronę. Jedna łza spadła jej na policzek. Wytarłem ją kciukiem. - Zatańczysz ze mną? - zapytałem. Lekko się uśmiechnęła i kiwnęła głową. 

Poszedłem z nią na parkiet. Położyła mi ręce na szyi, a ja swoje dłonie na jej tali. Przyciągnąłem ją lekko do siebie i przytuliłem. Oparła swoje czoło o moje. Delikatnie musnąłem jej wargi. 
- Chciałbym, żebyś wreszcie była szczęśliwa. - szepnąłem jej do ucha. 
- Jestem. - odpowiedziała łamiącym się głosem. - Od kiedy znalazłeś się na mojej drodze to jestem. Może nie było zawsze kolorowo, zwłaszcza jakieś dwa tygodnie temu, ale teraz przecież jest dobrze. Przy tobie czuję co to znaczy tak naprawdę się zakochać. Przy nim czegoś takiego nie odczuwałam. 
Trwaliśmy w ciszy, przytuleni do siebie, wsłuchani w muzyce. W końcu odważyłem się odezwać. Powiedzieć znowu to co najbardziej pragnąłem, choćby znowu miało skończyć się niepowodzeniem. 
- To chodź i bądź ze mną szczęśliwa. Na zawsze... Będziesz moją dziewczyną, Holly? - zapytałem. Lekko kołysaliśmy się w rytm muzyki. Byłem przekonany, że odpowiedź będzie taka sama jak poprzednio. Czemu nawet liczyłem na jakąś zmianę w tym czasie? Może ona czuła, że pomimo naszych uczuć do siebie, nie jest nam pisane bycie razem? Zamknąłem oczy, czekając na najgorsze - na kolejną odmowę. 
- Harry... - ten niepewny głos. Nie musiała nic mówić, wiedziałem dobrze co to oznacza. Odsunęła się ode mnie delikatnie i spojrzała mi w oczy swoimi niebieskimi, załzawionymi tęczówkami. Zagryzła dolną wargę. - Tak, będę twoją dziewczyną. - uśmiechnęła się delikatnie. Odwzajemniłem ten gest i lekko musnąłem jej wargi. Ku mojemu zdziwieniu ona pogłębiła ten pocałunek. Czyli jesteśmy oficjalnie parą... Czy ja jestem w niebie?

______________________________________________________

No to mamy! Nie było łatwo co prawda, bo wena mi nie dopisuje, ale jest :3
Wreszcie jest wasz (i mój) upragniony moment ♥ Zdradzę, że na razie będzie dobrze, może czasem z ich małą wzajemną zazdrością, ale będzie git. Na razie...
Co sądzicie o ślubie, rozdziale i w ogóle, o całej dotychczasowej historii Holly i Harry'ego łącznie z dzisiejszą super sceną? :3 Komentujcie! ♥
Już was uprzedzam, że ten rozdział jest z okazji 4 tys. wyświetleń, za które wam bardzo, bardzo dziękuje! Trzeba poprawić jeszcze trochę komentarze, ale damy radę :3 A i jednak w przyszłym tygodniu wyjeżdżam, więc z rozdziałem może być różnie, ale zobaczymy jak to będzie.

Buziaki,
Roksana xx

5 komentarzy = rozdział w ciągu tygodnia. 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :* 

5 komentarzy:

  1. Ło,ło,ło,ło! Jest genialnie. Z tego co widzę Twoja wena powraca. Lubię takie rozdziały,z odrobinę romantyczności... Co do Lukasa,to jakby powiedziała to moja 10-letnia kuzynka "Żal mi go." Tak,jest żałosny,jednak wprowadza trochę emocji.
    Czekam na więcej! Emily.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku rozpływam się *o*
    Fantastyczny rozdział kochana <3
    Wszystko mi się tutaj podobało!
    Kac morderca i Lucas -_-
    Dobrze, że kwiaciarka porozmawiala z Holly i kazała jej zaryzykować. To jej otworzyło oczy na to co czuje do Harrego.
    Bardzo się cieszę, że już oficjalnie zostali parą!
    Czekam na nowy i życzę mnóstwo weny <3
    Ściskam i całuję, @xAgata_Sz .xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej jak ja bym chciała być na miejscu Holly w każdym rozdziale <3. Jestem na prawdę ciekawa co będzie w następnych rozdziałach ;P :D.Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki aby wena powróciła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeny świetne to jest :x

    OdpowiedzUsuń