poniedziałek, 17 listopada 2014

CZĘŚĆ II: Rozdział 2



`Louis POV

Wczoraj trochę zabalowaliśmy i nikomu nie chciało ruszyć się tyłka, żeby jechać do domu. Zostaliśmy u dziewczyn na noc, a z racji, że nasze Hally jest rozbite mi przypadł zaszczyt spania z brązowo włosa dziewczyną. 
Szczerze? To podziwiałem Styles'a. Połowę nocy spędziłem z nią na walce o kołdrę. Trzeba przyznać, że naprawdę zacięta z niej sztuka. Nawet Eleanor się tak nie upiera, kiedy zgarnia dla siebie 3/4 kołdry. Z nami też to jest inna sprawa, bo kiedy śpimy przytuleni do siebie, to takich bitew nie ma. 
Obudziłem się przed przyjaciółką. Leżała na brzuchu, głową zwróconą w moim kierunku. Jej niebieskie oczy zakrywały teraz powieki, usta miała lekko rozchylone, żeby mogła oddychać. Współczuje alergikom. Katary i ciągłe kichanie. Rok w rok to samo. Harry też teraz ma tą nieszczęsną porę, więc po prostu dmuchanie nosa w chusteczki prześladuje mnie nawet w nocy. Kiedy nie ma Harry'ego albo jestem u siebie w mieszkaniu, mam wrażenie, że słyszę właśnie ten odgłos. Naprawdę potrafi on nieźle doprowadzać człowieka do szału.
Usiadłem na łóżku i popatrzyłem na przyjaciółkę. Westchnąłem i nagle przyszedł do mnie plan idealny. Pamiętam jak mnie obudziła miesiąc temu, wchodząc do pokoju i śpiewając na cały głos. Czas się odegrać. Wyszedłem z pokoju i zamknąłem ponownie drzwi, żeby zrobić "wielkie wejście". 
- Co Ty robisz? - usłyszałem głos Chloe i Harry'ego. 
- Ym, chce obudzić Holly. Też chcecie? 
- To co Ty się tak pieprzysz z tym? - ominęła mnie i z impetem otworzyła drzwi. 
- Dzień dobry przyjaciółko! Czas wstawać. - powiedziała i podeszła do okna odsłaniając zasłony. 
- Good morning, goooood mooooorning! - wszedłem za nią i zacząłem śpiewać. Harry stał oparty o framugę drzwi i nas obserwował. 
- Dajcie mi spokój! - powiedziała i ukryła głowę pod poduszką. 
- Oj Hollin. - powiedziała blondynka i rzuciła się na przyjaciółkę. 
- Hollin? - zaśmiałem się i dołączyłem do nich. 
- Też chce! - krzyknął Hazz i rzucił się na nas. 
- Ja pieprze! - krzyknęła brunetka. - Złazić bo oddychać nie mogę! - warknęła
- Ktoś nie ma dzisiaj dobrego humoru. - zachichotała Chlo i wstała, zwalając z siebie Styles' a. Gdy brunetka była uwolniona, mruknęła coś pod nosem po czym wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Za nią wyszła przyjaciółka przez co zostałem w pokoju z Harry'm.
- Co ja kurwa zrobiłem... - mruknął i pokiwał głową nie dowierzając. - Straciłem ją, a z dnia na dzień co raz mocniej to boli. 
- Próbowałeś z nią po rozmawiać oprócz paru dni od Twojego bzyknięcia się z Ariana? 
- Louis... - warknął, na co przewróciłem oczami. - Nie, nie rozmawiałem z nią. Za każdym razem jak chciałem podjąć temat, odchodziła mówiąc że nie chce tego słuchać. - wytłumaczył. 
- Spróbuj ponownie. - wzruszyłem ramionami. 
- Mówisz jak te babki kiedy nie możesz się do kogoś dodzwonić. - mruknął na co się zaśmiałem.  
- Musisz zdobyć jej zaufanie. Mówiłem Ci ze ja się w to wpierdalać nie będę, więc musisz sam coś wymyślić. 
- Ona mi nie uwierzy. - schował twarz w dłoniach.
- Jak kocha to uwierzy. - poklepałem przyjaciela pocieszająco po ramieniu. 
- A jak nie kocha? - zapytał
Pokiwałem przecząco głową.
- Na pewno tak nie jest, więc nawet o tym nie myśl. 
- Zrobił bym wszystko żeby mi wybaczyła. Kocham Holly i nie przestanę. - powiedział, a zaraz po tym usłyszeliśmy trzask szkła. Popatrzyliśmy na siebie zdezorientowani i skierowaliśmy się do drzwi. 


`Holly's POV

Od rana idioci muszą mnie wkurzać. Jestem poddenerwowana testami, które mam za parę dni, a oni nie dają mi się wyspać nawet w sobotę. 
Nie wiem co Louis'a napadło żeby od rana śpiewać mi wkurzające piosenki z reklam o pampersach. 
Gdy zrzucił ze swoim pleców ponad 200 kilo, poszłam do kuchni i wzięłam kubek, żeby zrobić sobie kawę. Postawiłam go w ekspresie i nacisnęłam guzik z ulubioną kawą. 
- Chyba ktoś wstał lewą nogą. - zaśmiała się Chloe i stanęła obok mnie, opierając się tak jak ja tyłkiem o blat. 
- Nie, przydusiło mnie od rana stado słoni. - mruknęłam
- Oj nie przesadzaj. - wywróciła oczami. - Szczerze to nie spodziewałam się ze Harry dołączy się do naszego napadu na Ciebie. 
- Serio? Będziesz teraz o nim gadać jak jest parę pokoi dalej. 
- Tak. I tak z niego pewnie na razie nie wyjdą. - powiedziała i zaczęła mi się przyglądać. 
- Co? - zapytałam marszcząc brwi. 
- Nic. - wzruszyła ramionami. Podeszłam do ekspresu i wyjęłam kawę, po czym wróciłam na swoje poprzednie miejsce, wzięłam łyka z kubka, który zaraz został mi odebrany. 
- Ej! Zrób sobie swoją. - zaczęłam się awanturować
- Powiedz mi, Ty nadal coś do niego czujesz? 
Otworzyłam usta, ale zaraz ponownie je zamknęłam. Co miałam jej powiedzieć? Pierwszy raz od kłótni  nim rozmawiamy, a ja do końca nie wiesz co do niego czuję. Wiem, ze coś na pewno. To jest pewnie coś pomieszane z nienawiścią i wściekłością, ale i też z miłością. 
Tak, miłość. Ten chłopak o lokowanych włosach skradł mi serce i do dzisiaj go nie oddał. 
- Kocham go nadal, ale to dla mnie za trudne żeby mu wybaczyć. - westchnęłam i wzięłam łyka kawy. - Jestem rozdarta od środka. - odłożyłam kubek i poszłam i skierowałam się do pokoju. Po drodze wzięłam wazon z kwiatami i udałam się z nimi do łazienki, żeby wymienić wodę. Przy drzwiach do mojego pokoju zatrzymałam się na chwilę i przysłuchiwałam się rozmowie. Wiem że to nie ładnie podsłuchiwać, ale nic nie mogę poradzić na moją ciekawość.
- Jak kocha to uwierzy. - usłyszałam słowa Louis'a. Zmarszczyłam brwi. Pewnie rozmawiają o Arianie. 
- A jak nie kocha? - zapytał Harry.
- Na pewno tak nie jest, więc nawet o tym nie myśl. 
- Zrobił bym wszystko żeby mi wybaczyła. Kocham Holly i nie przestanę. - po usłyszeniu ostatniego zdania wypuściłam z rąk wazon, który rozbił się na kawałeczkiSchyliłam się żeby do spodka pozbierać większe kawałki. Kocha mnie? Na pewno nie. Pewnie to kolejne puste słowa, które nic nie znaczą. Ale po co miałby kłamać przyjacielowi? 
- Jezu Holly nic Ci nie jest? - zaczął histeryzować Louis strasząc mnie tym przy okazji, przez co prawie się przewróciłam, a moja otwarta dłoń wpadła do szkła.
Kurwa. 
Syknęłam z bólu i popatrzyłam na lewą rękę, z której leciała krew. 
- Ja pierdole, Holly. 
Harry chwycił mnie za łokieć i pociągnął do łazienki. Odkręcił wodę na zimną i włożył moja dłoń pod strumień. 
- Co Ty robisz... - pokiwał niedowierzająco głową. Wyjął moja rękę, z której nadal leciała krew. Dopiero teraz zobaczyłam dosyć sporego rozmiaru rozcięcie. - Jedziemy do szpitala. 
- Co? Nie chce! - wyrwałam się mu. 
- Ja się nie pytam czy chcesz. Jedziemy. 
- Nie będziesz mi rozkazywać
- Nie rozumiesz że może ci się w to wdać zakażenie? Wtedy na pewno będzie bolało! 
Wziął mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą na korytarz. 
-  Nie jestem ubrana. 
- Trudno. Nie widać.
- Nie mam nawet stanika. - powiedziałam. Zatrzymał się i zmienił kierunek do kuchni. Wyjął z szafki apteczkę i przelał mi ranę woda utleniania. Szczypało jak diabli. 
- Harry! - warknęłam na niego kiedy jeszcze raz polał ranę. Zignorował mnie, tylko po prostu odłożył buteleczkę i owinął moją rękę bandażem.  
- Masz 5 minut żeby się ubrać. - mruknął. Popatrzyłam na niego kpiąco.
- Słucham? 
- Nie słuchaj, bo Cię wyrucha. - w kuchni znalazł się Lou z Chloe. Dziewczyna wzięła zmiotkę i szufelkę, żeby pewnie zamieść to co nabałaganiłam
- Idziesz się ubrać, czy mam Ci pomóc? 
- Poradzę sobie. - posłałam mu fałszywy uśmiech, który za chwilę zszedł. Poszłam do pokoju się ubrać. 
Nasza pierwsza rozmowa od 3 miesięcy musiała rozpocząć się mała kłótnia. Pięknie. Wciągnęłam na nogi krótkie spodenki, a na górę zwykła bluzkę z na ramiączkach. Wzięłam sweter na ramiona i wsunęłam na stopy vans' y. 
- Możemy iść. - mruknęłam w stronę Styles'a, który gotowy stał przy drzwiach i gawędził z Lou. 
Otworzyłam drzwi i mozolnie zeszłam ze schodów. Jak tylko słyszałam że miałam jechać do szpitala, to robiłam wszystko żeby tego uniknąć. Miałam przed tym miejscem jakąś wyjątkowo wielką niechęć. 
Podeszłam z Harry'm do samochodu. Chłopak mnie wyminął i otworzył drzwi od strony, w której siadałam. Westchnęłam i grzecznie podziękowałam. Obszedł auto do okola i wsiadł po swojej stronie. Szykuje się długa droga...


`Harry's POV 

Siedziałem z nią w tym samym pierdolonym aucie i żadne z nas nie odezwało się do siebie. To nie były już ta cisza, która nam nie przeszkadzała. To była cholernie niezręczna cisza, z której nie wiedzieliśmy jak wybrnąć, bo nikt nie powiedział ani jednego pieprzonego słówka. Chciałem zacząć, ale nie wiedziałem jak. Gdybym zaczął się tłumaczyć, ona dostałaby furii i pomiędzy nami byłyby kolejne miesiące ciszy czego chciałem uniknąć. 
Spojrzałem kątem oka na dziewczynę, która wzrok miała utkwiony w swoich palcach. Czasami podnosiła wzrok na szybę i patrzyła na ulicę, które były za nią. Miała ten sam problem co ja. Powiedziałaby coś, ale nie wie co. 
Uważam, że przebywanie sam na sam z nią w jednym pojeździe i wymienienie pomiędzy sobą paru zdań, jest dla nas bardzo dużym krokiem. Nie chce robić sobie cholernych nadziei, że uda nam się być znowu razem. Nie wiem co by musiało się stać, żebyśmy mogli być znowu razem. Chyba musielibyśmy być ostatnimi ludźmi na świecie żeby sobie wszystko że spokojem wytłumaczyć.
Wreszcie dotarliśmy do szpitala. Gdy tylko zaparkowałem, dziewczyna odpięła się z pasów i skierowała się ku wejścia. Pośpiesznie odpiąłem pasy i ruszyłem za nią, zamykając wcześniej auto pilotem. 
Weszliśmy do izby przyjęć i po otrzymaniu numerka na pomocy doraźnej, skierowaliśmy się pod wyznaczony gabinet gdzie przed nami było przynajmniej 5 osób. Westchnąłem i usiadłem obok niej. Widziałem wzrok ludzi na sobie, ale pojechałem do jednego ze szpitali gdzie pobyt gwiazdy jest normalna rzeczą, więc nie mogły się tu na mnie rzucić tu my wrzeszczących fanek, bo po prostu złamałyby regulamin tego miejsca. 
- Możemy porozmawiać? - zapytałem się jej szeptem.
- Naprawdę Harry? Teraz? 
- Tak. Masz jakiś inny pomysł na spędzenie tego  czasu? 
- Poradziłabym sobie sama. - mruknęła. 
- Będziesz się o to ze na w tej chwili kłócić? 
- Tak. 
- To podziękuję są taka rozmowę. - prychnąłem. 
- Jaśnie Pan się obraził? - zapytała drwiącym. 
- Możesz kobieto powiedzieć co z Tobą jest nie tak? - odezwałem się do niej głośniej niż chciałem co zwróciło uwagę paru starszych osób. Holly posłała im przepraszający uśmiech i popatrzyła na mnie. 
- Pogadamy później. - wymamrotała. - Może. - dodała. 

***

Po półgodzinnym oczekiwaniu szatynka wreszcie mogła wejść do gabinetu. Wyszła z niego po jakiś nie całych dziesięciu minutach i bez słowa, skierowała się ku schodom. Nigdy nie zrozumiem kobiet. Wstałem i poszedłem za nią. Przed drzwiami czekał tłum paparazzi. Przekląłem cicho pod nosem. 
- Gdybyś dał mi pojechać samej, to by nic takiego teraz nie było. - odezwała się dziewczyna stając obok mnie. 
- Oczywiście, prowadziłabyś z rozciętą ręką. I co powiedział Ci lekarz? 
- Nie miałam zszywanej, bo nie jest rana aż tak głęboka, ale cały czas mam mieć ją owiniętą i coś tam stosować. Jakieś okłady, czy co to jest. - wzruszyła ramionami. 
- Dobrze, że nic poważnego. - westchnąłem. - Zakładaj okulary przeciwsłoneczne, idziemy. - powiedziałem i pociągnąłem ją za nadgarstek. Dziewczyna stawiła upór, powstrzymując mnie od dalszych kroków. 
- Nie pójdę tam z Tobą. - wymamrotała. 
- Przestań i tak oni myślą, że nadal jesteśmy razem. Mieliśmy na ulicy zgrywać takie pozory pamiętasz? 
- Ta. - mruknęła. - Jeszcze niedługo. - powiedziała i poszliśmy w stronę tłumu. Otworzyłem jej drzwi i przepuściłem ją w nich. Pierwszy raz od trzech miesięcy pokazujemy się wspólnie. Podszedłem obok niej i chwyciłem ją za rękę. Popatrzyła na nasze splecione dłonie, a następnie na mnie, ale nic nie powiedziała. Zrobiłem jedną rzecz, którą chciałem wykonać już dawno. Chciałbym, żeby czasy sprzed paru miesięcy wróciły. Mam zamiar z nią teraz w aucie porozmawiać, czy ona tego chce, czy nie. 
- Harry, Holly! - usłyszeliśmy, że ktoś nas za sobą woła. Podeszła do nas jedna z dziennikarek. - Co się stało ostatnio, że nie było was nigdzie razem? - zapytała. 
- To, że jesteśmy razem zobowiązuje nas do pokazywania się publicznie? - objąłem Holly ramieniem. 
- Nie, ale zaczęły chodzić pogłoski, że nie jesteście już razem albo, że Holly jest w ciąży i nie chcecie tego rozgłaszać. Chcecie to jakoś skomentować? 
- A czy wyglądam jakbym była w ciąży? - zapytała dziewczyna unosząc brew. 
- No nie. Co was sprowadzało do szpitala? - wypytywała dalej. 
- Pewnie to co innych ludzi. - odpowiedziałem jej i wyminęliśmy kobietę. W drodze do auta nie odezwaliśmy już się do siebie. Otworzyłem jej drzwi i okrążyłem auto, żeby zasiąść po stronie kierowcy. Odpaliłem auto i ruszyłem w kierunku głównej ulicy, gdzie ustawiliśmy się w korku. 
- Możemy już porozmawiać? - zapytałem. 
- Jeżeli musimy... - odpowiedziała i założyła nogę na nogę, odwracając się lekko w moją stronę. - Więc co chciałbyś mi powiedzieć?

---------------------------------------

Rozdział taki z dupy, ale przerwałam, żeby was trzymać w napięciu :P Jak dobrze pójdzie, to ukaże się jeszcze w tym tygodniu, bo dawno nie dodawałam, za co was przepraszam, ale kompletnie mi nie szło. Potrafiłam dopisać po jednym zdaniu dziennie i dopiero wczoraj dosiadłam i skończyłam go :)

Czy waszym zdaniem zmieni się coś po ich rozmowie? Co będzie dalej z Hally? 
Czy taka długość rozdziałów wam odpowiada czy mają być dłuższe/krótsze? :) 

♣KOMENTUJCIE♣

Przy okazji zapraszam was na mojego nowego bloga! http://island-templates.blogspot.com/

1 komentarz: