sobota, 29 listopada 2014

CZĘŚĆ II: Rozdział 4



`Harry's POV

Chciało mi się śpiewać, tańczyć, skakać i robić wszystkie pozytywne rzeczy. Nie dość, że miałem przed chwilą normalną rozmowę z Holly, to jeszcze idziemy razem do jej rodziców. Życie jest piękne.
Wróciłem do swojego mieszkania, żeby ogarnąć się do wyjścia. Za godzinę miałem podjechać po brunetkę. Miałem dziwnie dobre przeczucia, które kierowały się do polepszenia naszych relacji. Jak ja bardzo bym to chciał...
Wszedłem pod prysznic i po trzydziestu minutach byłem już gotowy. Ubrany w białą koszulę w kropki i moje czarne  rurki, wyszedłem z domu i skierowałem się do dziewczyn. Punktualnie o osiemnastej zaparkowałem pod blokiem. Wystukiwałem rytm piosenki, na kierownicy, aż w końcu ją ujrzałem. Ubrana w miętową sukienkę, która sięgała jej nad kolano. Na nogach miała zwykle białe convers'y, czyli jedno z moich ulubionych połączeń. Brązowe długie włosy, opadały delikatnie na jej plecy. Rozejrzała się na boki przechodząc przez ulicę i skierowała się w moim kierunku. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej płynne kobiece ruchy i delikatny uśmiech goszczący na jej twarzy, sprawiały, że zakochiwałem się w niej co raz mocniej. Tak na prawdę nie wiedziałem, czy można darzyć kogoś jeszcze większym uczuciem, niż jakim ja daruję tą niewielką szatynkę.
Wsiadła do auta a do mojego nosa od razu doleciał zapach jej perfum, które uwielbiałem. Zawsze się nimi psikała, bo wiedziała, że bardzo je lubię. Czy teraz też tak było?
- Hej. - przywitała się i posłała mi lekki uśmiech 
- Cześć. - wydusiłem wreszcie. - Pięknie wyglądasz. - dodałem.
- Dziękuję. - odpowiedziała i widziałem, że jej policzki się lekko zarumieniły co sprawiało ze była jeszcze bardziej słodsza. - Jedziemy?
- Tak, pewnie. - powiedziałem i odpaliłem auto. Nie chciałem teraz naciskać na żaden temat. Postanowiłem, że to będzie zwyczajny, miły wieczór. Nie wiem jak z pozostałymi osobami, ale ja mam plan tak zrobić.
- Jak ręka? - zacząłem temat dość oklepanym tematem.
- Nie najgorzej. Nadal trochę boli jak cokolwiek nią robię. - odpowiedziałem. Chyba też nie miała zamiaru psuć tego wieczoru kłótniami.
- Słyszałem, że dostałaś awans w celebrity.
- Tak. Dzięki tym imprezą, częściej właśnie jestem jedną z opiekunek przyjęć niż kelnerka w kawiarni, ale tam też możesz mnie czasem spotkać. - posłała mi lekki uśmiech. Czy ja śnie?
W ciągu półgodziny dotarliśmy na miejsce. Zgasiłem silnik i odpiąłem swój pas bezpieczeństwa. Dziewczyna westchnęła. 
- Pamiętaj, że to tylko gra. Zachowujmy się tak, jakby pomiędzy nami było tak jak dawniej. - powiedziała i wyszła z auta. Wyszedłem za nią i razem podeszliśmy pod drzwi domu jej rodziców. Dziewczyna zapukała parę razy w drzwi i po paru sekundach stanął w nich uśmiechnięty Marcus. Popatrzył na swoją siostrę, a gdy mnie zobaczył to jego mina zrzedła. 
- On wie? - zapytałem się Holly. 
- Oczywiście, że wie. Wie również, że rodzice nie wiedzą. - weszliśmy do środka. 
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś osobą numer jeden na mojej liście do odstrzału. - zmierzył mnie wzrokiem. 
- Okej... - powiedziałem cicho, bo czułem się dziwnie. 
Weszliśmy do salonu, w którym byłem już nie jeden raz. Dziwnie się czułem będąc tutaj. Nie powinno mnie tutaj być. Powinienem odpuścić i dać dziewczynie normalnie zacząć życie. Usunąć się z jej pola widzenia, żeby mogła znaleźć chłopaka, który da jej szczęście, na które zasługuje. 
- Oo, zjawiliście się. - powiedziała uśmiechnięta mama rodzeństwa. Gdyby wiedziała co wydarzyło się te trzy miesiące temu, to nie byłaby taka zadowolona na mój widok... 
Usiedliśmy do stołu i spędziliśmy naprawdę miły wieczór. Zaskakiwało mnie to. Czułem się, jak wtedy kiedy jeszcze byliśmy razem. Wszystko było takie normalne... Holly się śmiała... od tak długiego czasu, widziałem jak się śmiała. Był to piękny widok, który chyba nigdy mi się nie znudzi. Oczywiście wszystko musi się kiedyś skończyć i, jak to bywa ostatnio w naszym życiu - spieprzyć. 


`Holly's POV

Dzisiaj było... naprawdę dobrze. Spodziewałam się czegoś gorszego i jak się okazało, nie potrzebnie się martwiłam. Przez te dwie godziny, czułam się jakby wydarzenia z tych trzech ostatnich miesięcy nie miały miejsca. Znowu czułam się w jego towarzystwie swobodnie. Nie było żadnych spin ani nie skakaliśmy sobie do gardeł. Było to coś, co potrzebowałam od pewnego czasu - spokoju. Wreszcie moje błagania zostały wysłuchane, bo spędziłam ten wieczór miło. 
Oczywiście co dobre, szybko się kończy.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w progu stała mama Alex z jakimś chłopakiem. Był może o dwa lata starszy ode mnie. Miał krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Muszę powiedzieć, że był bardzo przystojny.
- Jest tata? - zapytała. 
- Tak, jest. Coś się stało? 
- Tak. - odpowiedziała i chwyciła chłopaka za nadgarstek i pociągnęła go w stronę salonu. Chłopak wywrócił oczami, ale nie wyrwał się kobiecie. Ta cała sytuacja była dla mnie bynajmniej dziwna. Zamknęłam drzwi i poszłam z nimi do pokoju. Wszyscy zdążyli przenieść się na kanapę.
- Co Wy tu robicie? - zapytał mój ojciec i wstał z siedzenia, za to ja usiadłam na wolnym miejscu obok Harry'ego. 
- Co tu robimy? Własny syn nie może już przyjść do ojca?! - krzyknęła na niego. Uniosłam brwi i popatrzyłam zdezorientowana na mamę, która przyglądała się swojemu mężu ze zdziwieniem. 
- Co Ty wygadujesz? - parsknął i zaczął mierzyć ją lodowatym odcieniem tęczówek, który odziedziczyłam po nim. 
- Prawdę! Nicolas ja mam dość ukrywania tego wszystkiego i czekania wiecznie na Ciebie! 
- O czym ona mówi? - wtrąciła się moja matka. 
- Mówię prawdę Katniss. - powiedziała i popatrzyła na nią z jak największym spokojem. - Oto ten chłopak jest synem Twojego męża. Ma 21 lat. Nie mówiłam Ci nigdy o tym, bo mieliśmy z tym poczekać, ale ja mam po prostu dość życia w kłamstwie i w tej chorej sytuacji. 
W pokoju zapanowała cisza. Próbowałam to wszystko sobie jakoś po kolei przeanalizować ze spokojem, ale moja mama mnie wyprzedziła. 
- Nicolas, zdradzałeś mnie?! - krzyknęła w jego kierunku. 
- Kochanie, to nie tak jak myślisz. 
- Co jak nie myślisz?! - mówiła i widziałam że jej oczy już się zaszkliły. - Mieliśmy dwójkę dzieci, planowaliśmy trzecie, a Ty mnie zdradzałeś i to jeszcze z moją najlepszą przyjaciółką?! 
- Katniss...
- Ukrywałeś to przede mną przez całe pieprzone 21 lat! - jedna łza zleciała jej po policzku. Już wiem po kim mam takie słabe nerwy... Pierwszy raz od bardzo dawna usłyszałam jak moja mama przeklęła. 
- Skarbie... 
- Przestań mnie tak nazywać. Kiedy chciałeś mi to powiedzieć?
Westchnął. 
- Dzisiaj lub jutro, ale na spokojnie. Kat,  ja chce rozwodu. - powiedział ojciec. Kobieta nie powiedziała już nic więcej. Popatrzyła tylko na niego i na matkę Alex, a następnie na nas. Po jej policzkach spływały co raz nowe łzy. 
- Przepraszam... - szepnęła i skierowała się do kuchni. Siedziałam wpatrzona w jeden punkt. Słychać było tylko stukot obcasów mojej matki. 
- Jack, Marcus, Holly... - powiedział ojciec. - Powiedzcie coś. 
Popatrzyłam na rodzeństwo, które spoglądało na siebie nawzajem zdezorientowane. Nikt z nas się nie odzywał, bo po prostu nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Nigdy nie pomyślałabym, że w naszej rodzinie mogłoby się coś takiego wydarzyć. Z pozoru "perfekcyjna" rodzina, skrywała najgorszy sekret. 
- J-ja... - zaczęłam, ale uświadomiłam sobie, ze po policzku cieknie mi łza. - Przepraszam... - powiedziałam i powtórzyłam czynność po mojej matce. Nie skierowałam się jednak do kuchni tylko na taras. Musiałam wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Nie mogłam już oddychać tlenem, który był aż za bardzo przesiąknięty kłamstwem. Ja i Harry kłamaliśmy, ojciec kłamał... wiem już za kim się wdałam z charakteru. 
Usiadłam na schodach, które prowadziły na trawnik. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam cicho szlochać. Wszystko zaczyna się walić w jednym momencie. Miałam przeczucie, że mój związek ze Styles'em nie potrwa za długo, ale nigdy nie spodziewałabym się, że mój własny ojciec mógł by zdradzać mamę i jeszcze ukrywać to przed nią tyle lat. 
Pokiwałam głową przecząco i poczułam jak zalewa mnie nowa fala smutku, która aż przez dwie godziny mi nie towarzyszyła. Alleluja, jakiś nowy rekord! 
Poczułam jak deski obok mnie lekko się uginają i ktoś siada. Byłam za bardzo roztrzęsiona żeby zobaczyć kto przyszedł. Poczułam tylko czyjś dotyk na plecach i delikatne przytulnie. Wiedziałam już kto to. Dobrze znałam tą dłoń i zapach perfum, które zawsze uwielbiałam i chyba już będę uwielbiać. Chłopak przytulił mnie do siebie i lekko pocierał moje ramię w geście pocieszenia. Pomimo ze nie było pomiędzy nami jakoś świetnie, to byłam mu wdzięczna za to, ze przyszedł tu ze mną i teraz siedzi obok mnie oraz bez słów próbuje pocieszyć. Sama jego obecność powodowała, ze czułam się bezpieczniejsza i chciana. 
- Harry, ja prze...
- Cii, nic nie mów. Ja wszystko rozumiem. Też to przezywałem. - popatrzyłam do góry. Harry uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Jak ja bardzo chciałam mu powiedzieć, ze go kocham, żebyśmy skończyli ta cała gierkę, żeby było tak jak dawniej, ale nie mogłam... W dalszym ciągu nie byłam wstanie mu zaufać na taką skalę jak kiedyś, pomimo jak dobrze czułam się w jego obecności. Po prostu na razie to wszystko mnie przerastało, a zwłaszcza w obecnej chwili. 
Siedziałam jeszcze tak chwilę, ciesząc się chwilą mojego małego własnego szczęścia, które za chwilę miało zniknąć, możliwe ze nawet na zawsze. 
- Chyba musiałabym iść do mamy. 
- Na pewno rozmowa z córką by jej pomogła. - odpowiedział. - Wydaje mi się jednak, że wszyscy potrzebujecie czasu, żeby przemyśleć to co się przed chwilą wydarzyło.
- Też mi się tak wydaje. - odparłam i odsunęłam się od niego lekko. - Przepraszam Cię za to i za razem dziękuję za... pocieszenie. - posłałam mu słaby uśmiech.
- Nie ma za co. 
- Możemy zaraz wracać? Pójdę tylko chwilę pogadać z mamą. 
- Oczywiście. 
Rzuciłam jeszcze jedno krótkie dziękuję i skierowałam się do kuchni. W salonie siedzieli jeszcze wszyscy. Mój wzrok na dłuższą chwilkę padł na blondyna, który uważnie mnie obserwował. 
- Mama w kuchni? - zapytałam. Marcus kiwnął głową. Popatrzyłam jeszcze raz na zebranych i skierowałam się do pomieszczenia. Kobieta stała odwrócona do mnie plecami i spoglądała przez okno. Co jakiś czas słyszałam jej ciche pociąganie nosem. Bez słów podeszłam do rodzicielki i przytuliłam ja od tylu. Oparłam głowę na jej ramieniu i popatrzyłam na obiekt, któremu przyglądała się moja mama. 
Obserwowała dzieci. Córkę i dwóch synów naszych sąsiadów. Mieli nie więcej niż 7 lat i byli trojaczkami. Naprawdę rozkoszne dzieciaczki. 
- Pamiętam jak Wy byliście tacy mali. - odezwała się wreszcie. Jej głos drżał. - Byliśmy tacy szczęśliwi... już wtedy skrywał przede mną najgorsza prawdę życia. - wzięła chusteczkę z pudełka i wysmarkała nos. 
- Chcesz żebyśmy zostali na noc? - zapytałam. 
- Nie, Skarbie. Lećcie do domu i ciesz się dopóki jesteś młoda. Marcus powiedział ze zostanie. 
- Jesteś pewna? 
- Tak. - posłała mi niewyraźny uśmiech. Nie wiem dlaczego, ale naszła mnie teraz ochota na szczerą rozmowę z mamą. Takiej, jakiej dawno nie miałam. Kiedy mogłam się jej wyżalić, wypłakać w rękaw, a ona twardo by mnie pocieszała. Nie uważam, żeby to była najodpowiedniejsza chwila, ale nie wiem kiedy będzie znowu taka sytuacja, ze będę z nią sama i nie będzie zakręcona w wir pracy i spraw jej kancelarii.  
- Coś Cię martwi? - zapytała jakby czytała mi w myślach. 
- Nie. - skłamałam.
- Przecież widzę. Holly nie znam Cię od dziś. - powiedziała i popatrzyła na mnie wzrokiem wypełnionym troską. - Chcę żeby Tobie i Harry'emu się powiodło. Żebyś była szczęśliwa i żebyś zawsze miała przeczucie, że to ten jedyny, który Cię kocha bezgranicznie. 
- Za późno, mamo... - powiedziałam szeptem. Oparłam się o blat i utkiwałam wzrok w podłodze. 
- Nie rozumiem. Co to znaczy? 
- Nie jesteśmy już razem od 3 miesięcy. Nie chcieliśmy was zamartwiać, a poza tym za bardzo nie mieliśmy o tym nikomu mówić. - powiedziałam cicho. Po moich policzkach leciały kolejne łzy. 
- On Cię kocha. Widać to po tym jak na Ciebie patrzy. Ty kochasz jego, prawda? - zapytała na co pokiwałam twierdząco głową. Mam dość uszukiwania samej siebie. Ten brunet z lokami na głowie zawrócił mi kompletnie w głowie oraz skradł serce, którego do teraz nie oddał. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne. Moja własną legendą jest nie tylko poszukiwanie i spełnienie marzeń. Moją legendą jak i pragnieniem jest być szczęśliwa. Po 3 miesiącach smutku, rozmyślań, po ciągłych łzach, chce być szczęśliwa. Chcę przestać się zamartwiać i zacząć żyć szczęśliwie tak jak parę lat temu, przed styczniem czy nawet tak, jak podczas tego pięknego lecz stanowczo krótkiego czasu kiedy ja i Harry byliśmy razem. 
- Mamo, co ja mam robić? - zapytałam ją pociągając nosem. Pierwszy raz przychodzę do mojej rodzicielki po poradę miłosną. 
- Posłuchać własnego serca. - odpowiedziała. - Ono nie raz najlepiej podpowiada. Może nie raz nie mówi nam wszystkiego dosłownie, ale my po prostu musimy nauczyć się odczytywać nasze uczucia. - powiedziała. Kolejna osoba mówi mi, że mam posłuchać serca. Może rzeczywiście powinnam tam zrobić? 
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam się do kobiety. 
Wyszłyśmy z kuchni, a mamy Alex już nie było. Tata chciał coś powiedzieć, ale w końcu zdecydował oznajmić, że on się wyprowadzi, a ona niech zostanie w domu. Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy. W ciszy przejechaliśmy odcinek z domu moich rodziców do mojego mieszkania. Nie miałam siły ani ochoty się odezwać. Musiałam przemyśleć co z tym fantem zrobić. Napewno nie będziemy od razu razem. Nie wiadomo czy w ogóle będziemy razem. Miałam cichą nadzieję, że jednak uda nam się w jakiś sposób porozumieć. 
Zaparkował pod kamienicą. 
- Holly... - zaczął. - Przykro mi co się dzisiaj stało. To dało mi do przemyślenia. Nie chce Cię zranić w jakikolwiek sposób i żyć w przeczuciu, że Cię skrzywdziłem. Już po ostatnim razie nadal nie mogę sobie tego wybaczyć. Ja po prostu uważam, że musimy sobie odpuścić. Kocham Cię i zawsze będę, ale nie chce żebyś w końcu była szczęśliwa. Kolejny raz Cię zawiodłem i nie zniosę myśli, że mógłbym zrobić to jeszcze raz. - powiedział. Popatrzyłam na niego oszołomiona. Nie wierzyłam, że on to mówi. Nie daje nam jakichkolwiek szans w czasie, kiedy ja robię sobie nadzieję. Chciałam coś powiedzieć, ale oszczędziłam sobie niepotrzebnych kompromitacji. Po prostu wyszłam z auta i kiedy weszłam na klatkę schodową dałam upust moim łzą. Nie obchodzi mnie już nic. 
Nadzieja zawsze umiera ostatnia...

-------------------------

Jak widzicie znowu się trochę pokomplikowalo xd Wiem, wiem. Kochacie mnie ;* 
Cieszę się ze już piątek, bo ten tydzień był najgorszy ze wszytkich; -; dobrze ze rozdział miałam już wcześniej napisany.

Co sądzicie o rozdziale? 
Podoba wam się?

PS hahaha ale gafa xd myślałam ze opublikowalam w piątek po południu, a wieczorem w sobotę patrzę ze jednak nie .-.

PS 2 Jak widzicie zepsuł się nagłówek (nie wyświetla się obrazek). Jak znajdę chwilkę wolnego czasu, to zrobię sama nowy, więc możecie powoli wyczekiwać nowego :) 

1 komentarz: