2 tygodnie później...
Holly's POV
Od mojego ostatniego spotkania z nim minęły dwa tygodnie. Dokładnie dwa tygodnie i dwa dni. Czułam ogromny ból w klatce piersiowej za każdym razem, kiedy sobie o nim przypominałam. Chciało mi się płakać, jak po raz kolejny odtwarzałam sobie w głowie moment gdy mówił, że nie ma już dla nas szans.
Chciał żebym ruszyła dalej i była szczęśliwa, a tym czasem siedzę zakopana w łóżku i wylewam kolejne litry wody z moich oczu.
To jest szczęście? Chyba sobie wyobrażałam je inaczej.
Od tygodnia mam już wakacje. Trzy miesiące przerwy od szkoły i całkowity odpoczynek. Co robią moi znajomi? Pewnie chodzą na imprezy i cieszą się życiem. A co robię ja? Użalam się nad sobą i mam ochotę się zabić.
Nie raz w tym tygodniu, do mojego pokoju wparowywał Louis z uśmiechem oznajmiając mi, że wychodzimy. Kiwałam na to przecząco głową i zatapiałam się głębiej w swojej krainie nicości.
Próbowałam obejrzeć ich nowy teledysk. Wszystko wyglądało pięknie, bardzo podobał mi się pomysł, że odegrali to w sposób, że każda ich fanka może poczuć się jak na randce z nimi. Nie wytrwałam przy nim za długo, bo gdy tylko ujrzałam jego, z lekkim uśmiechem i łyżwami w dłoniach, zaczęłam ponownie płakać.
Już powoli zaczynałam mieć dość mojej bezsilności i delikatności moich własnych uczuć. Jednym słowem - były one do dupy.
Jeszcze czekała mnie jedna rzecz w tym tygodniu - rozwód rodziców.
Co jest w tym najlepsze?
Alex nie wie nic.
Każdy się boi, że przez stres może się coś stać dziecku i jej. Nikt nie jest w stanie jej nic powiedzieć. Wszyscy się boimy jak na to zareaguje.
Wykopałam się z łóżka słysząc dzwonek do drzwi. Nikt nie otwierał, więc pewnie Chloe śpi. Weszłam do salonu i zobaczyłam tam siedzące przyjaciółki.
- Czemu nie otwieracie drzwi? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Bo chcemy żebyś wreszcie zaczęła żyć. - odpowiedziała blondynka. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Nawet nie zdążyłam ich dobrze otworzyć, a do mieszkania wparowała matka Alex, a za nią Niall z Harry'm.
- Niech Pani się uspokoi. - mówił blondyn i szedł za nią próbując ją zatrzymać. Ta kobieta jest niczym huragan. Cały czas coś rozpieprza.
- To nie skończy się dobrze. - stanął obok mnie loczek. Popatrzyłam na niego pierwszy raz od tygodnia. Miał rozczochrane włosy, a w jego oczach zobaczyłam... smutek? Wywrociłam oczami. Sam w końcu tego chciał.
Nie odpowiadając mu nic poszła za człowiekiem demolką i jej poskromicielem do salonu.
- Dziecko ja już dłużej nie mogę. Wszyscy będą tylko nie Ty. - powiedziała do córki. Ocknęłam się, co ona chce zrobić. Popatrzyłam na Chloe, która przerażona patrzyła na mnie.
- Nie, nie, nie, nie... - powtarzałam w kółko i podeszłam do kobiety. - możemy porozmawiać?
- Nie, Holly! Ja chce tylko rozmawiać z moją córką. - popatrzyła na mnie i skierowała wzrok ponownie na brunetke, która patrzyła na nas zdziwionym wzrokiem. - Rozwodzę się z ojcem, żeby potem wyjść za mąż za Pana White'a. - powiedziała spokojnie, a ja wzięłam głęboki wdech. Myślałam, że zaraz się przewróce. Wszystko zaczęło wokół wirować.
- Co? - zapytała zdziwiona, a jej oczy przybrały rozmiary spodka od filiżanki.
Westchnęłam i opadłam na kanapę. Miałam dość.
- Jak to się rozwodzicie?! - dziewczyna wstała i krzyknęła w kierunku matki.
- Normalnie. - kobieta wzruszyła tylko bezradnie ramionami.
- Kochanie, uspokój się... - podszedł do niej Niall.
- Nie! Holly wiedzialaś o tym? - popatrzyła na mnie. Podniosłam wzrok żeby na nią zerknąć, ale widząc jej zawiedzenie i ból w oczach, spuściłam go z powrotem.
- Tak. To wszystko się odegrało przede mną i Harry'm. - wymamrotałam.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! - podniosła w dalszym ciągu głos. Miałam już dość.
- A co miałam Ci do cholery jasnej powiedzieć?! - również krzyknęłam i wstałam. - Miałam Ci powiedzieć, że rodzice się rozwodzą?! Powiedzieć "Cześć przyszła siostro"?! Ta cała cholerna scenka rozegrała się na moich oczach. Jeszcze wiesz czego sie dowiedziałam wtedy? Że mamy braciszka! Tak, pieprzonego brata, który jest od nas o dwa lata starszy! - małe kropelki łez wyznaczały mokrą ścieżkę na moich policzkach. - Przez całe dwa pierdolone tygodnie,cierpię i umieram od środka, bo ludzie wokół mnie zawodzą i sprawiają ból! Tracę najważniejsze osoby w moim życiu, ludzi, które kocham, a niektórzy z nich nie zdają sobie nawet z tego sprawy! Mam dość tego wszystkiego, dajcie mi święty cholernych spokój. - wyrzuciłam wszystko z siebie i szybkim krokiem poszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, rzuciłam się na łóżko i zatopiłam twarz w poduszce, dając upust łzom.
Od paru to tygodni nie przerwanie płacze. W pewnych momentach, pomimo że bardzo bym chciała sobie jeszcze posmarkać, to nie mam już wody w oczach.
To wszystko powoli zaczyna mnie przerastać. Dzisiaj wreszcie powiedziałam to, co myślę. Bez żadnego owijania w bawełnę. Bałam się, co teraz będzie z Alex, ale byłam też z siebie dumna za to co wypowiedziałam.
Dałam też Harry'emu to myślenia. Specjalnie wplotłam wzmiankę o ludziach, których kocham, żeby wreszcie usłyszał to. Pomimo jak bardzo bym się przed tym broniła, to nadal go kocham i raczej szybko kochać nie przestanę. Jest on częścią mojego życia, która narodziła się na tym przeklętym karaoke w styczniu. Od tego momentu wszystko się zmieniło, a przez ostatnie prawie 4 miesiące ja się zmieniłam i on. Nie tylko z charakteru, ale i z wyglądu. Może bardziej on. Urosły mu trochę włosy i zmienił się mu lekko styl. O gustach się nie decyduje, ale w jego poprzedniej wersji było mu o wiele lepiej.
Jednak nie jego włosy czy ubiór mnie gnębią, tylko uczucia, które cały czas są ranione.
Nie dosyć, że moje życie związkowe się rozpada, to jeszcze moja rodzina - moi rodzice - muszą mi to wszystko uprzykrzać.
Głównie ojciec. Od ponad 20 lat okłamywał matkę. Przysięgał jej wierność, a już parę lat po ślubie, pieprzył się z najlepszą przyjaciółką swojej żony. Nie pomyślał o nas - o dzieciach z małżeństwa. Jak my się będziemy czuć i przez co będziemy przechodzić, gdy wreszcie prawda wyjdzie na jaw. Nie pomyślał o swojej żonie, która podobno "kochał" - nie przeszło mu pewnie przez myśli, jak ona bardzo bedzie cierpieć. Do teraz pamiętam ból, jaki poczułam gdy zobaczyłam Harry'ego z Arianą. Co musiała poczuć moja rodzicielka dwa tygodnie temu? Do teraz jest z nią słabo i nie może się porządnie pozbierać. No cóż... Nie codziennie przychodzi do Twojego domu najlepsza przyjaciółka, mówiąc Ci, że ma dziecko z Twoim mężem. Gdy mi takie coś powiedziano, to cała trójka by już nie żyła.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie wstałam żeby zobaczyć kto to, nie powiedziałam, żeby tam osoba weszła. Kilka minut później poczułam jak materac obok mnie się ugina. Ktoś wszedł do pokoju. Pewnie chce ze mną porozmawiać, tylko szkoda, że ja nie mam ochoty na pogaduszki. Potrzebowałam teraz wielkiego pluszaka albo bliskiej mi osoby żeby się do niej przytulić i pójść spokojnie spać, pierwszy raz od dwóch tygodni. Prze cały dzień moje myśli wykańczają tak mój mózg, że albo nie mogę zasnąć, albo padam nie spostrzegając nawet kiedy.
Podniosłam głowę i dostrzegłam szmaragdowe tęczówki wpatrujące się we mnie.
- Czego chcesz? - zapytałam cicho.
- Porozmawiać. - powiedział. - Przykro mi z powodu tego co się teraz dzieje w Twoim życiu.
- Nie potrzebuje niczyjego użalania się nad moim losem. - warknęłam. Rozmawiam z nim parę sekund, a już mnie denerwuje.
- Nie mam zamiaru tego robić. Po prostu chce, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- A co z Twoimi ostatnimi słowami? - wymamrotałam. - Już Ci się życie znudziło od zawracania mi dupy? - zapytałam po czym zrobiłam wewnętrznego Facepalm'a. Nie chciałam tego powiedzieć... przynajmniej nie tak. - Harry nie chodzi...
- Holly, rozumiem. Cały czas Ci mącę w głowie. Powinienem rzeczywiście odpuścić i nie przychodzić. - powiedział i wstał, kierując się do wyjścia.
- Harry! - zawołałam za nim, ale zamykał akurat drzwi.
Opadłam z powrotem na łóżko. Dlaczego zawsze muszę wszystko zepsuć? Czemu nie może być chociaż raz dobrze i normalnie?!
Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, które wyznaczały małe dróżki. Chciałam w tym momencie zniknąć z tego świata zapominając o tym co złe i przykre. Niepotrzebnie zachowałam się w taki oschły sposób. Chciał tylko przyjść, porozmawiać, pocieszyć, a ja odrzuciłam go z kwitkiem w jeden z najgorszych możliwych sposobów.
Nie chciałam już do nich wychodzić. Chciałam z powrotem zakopać się w swoim małym królestwie obtoczonym pościelą i poduszkami, zaszyć się w nim, żeby nikt się nie mógł do mnie dostać ani żebym ja nie mogła wyjść stąd. Podwinęłam rękaw bluzki, gdzie było widać w okolicach nadgarstka parę długich cięć. Nie miałam w zamiarach cięcia się... Ta inicjatywa wyszła sama z siebie. Przy każdym cięciu, czułam się lżejsza. Jakby z mojego życia, zostawało co raz mniej puzzli. Jednak w moim życiu nie było już żadnego gracza, który odważyłby się znaleźć je i ułożyć na nowo. Wkopałam się ponownie pod zimną pościel, żeby zagrzać ją na kolejne długie godziny bezsenności, smutku i łez. Wydawało mi się, że jest już dobrze. Jednak się myliłam, bo co raz bardziej spadam na dno...`Harry's POV
Byłem załamany. Nie, to mało powiedziane. Byłem wkurzony na siebie, smutny. Wszystkie negatywne emocje mieszały się ze sobą, tworząc mieszankę wybuchową. Miałem wszystkiego dość. Zniknięcie z tego świata byłoby jednym z najlepszych wyjść. Wyszedł z domu dziewczyn, mówiąc krótko, że mam coś do załatwienia. Tak naprawdę skierowałem się do mojego mieszkania. Chciałem tam zostać już na zawsze i nigdy nie wychodzić. Ona mnie po prostu nie chce. To nie ma sensu już się starać, skoro mnie odrzuca. Robię niepotrzebnie z siebie debila. Ona pewnie o mnie zapomniała... Przecież jeszcze parę tygodni temu mówiła co innego, idioto! - krzyczała moja podświadomość. Ale przez te dwa tygodnie mogło się wszystko zmienić. Złamałem jej wtedy serce. Dzisiaj ona złamała moje. A nie... Nie mam serca, bo ona nadal je trzyma. Zawsze będę ją kochać. Jest idealna. Zawsze myślałem i nadal tak uważam, że to przeznaczenie. Przeznaczenie, że na karaoke wybrałem ją, a nie inną, która wyrywała się z tłumu. Przykuła moją uwagę, bo nie krzyczała swojego imienia, nie machała jak opętana rękoma, żebym ją wziął. Siedziała spokojna i patrzyła coś w telefonie. Możliwe, że nawet mnie nie zauważyła. Nie wiem dlaczego, ale coś w sercu podpowiadało mi, że to tak jedyna. Swoim zachowaniem, oczami, urokiem zdobyła moje serce.
Wracając do domu zobaczyłem wielki, jaskrawo-zielony napis baru. Może to jest rozwiązanie? Nie, upicie się na pewno nie jest rozwiązaniem... Mimo to wszedłem. Pomieszczenie nie miało zbyt wielu gości, ale za to prawie wszyscy z nich byli już nieźle wstawieni. Usiadłem przy barze i zamówiłem mocnego drinka. Siedząc sam, rozmyślałem nad moim kompletnie nieudanym życiem miłosnym i co jakiś czas, zamawiałem nowego drinka. Chciałem chociaż na chwilę zapomnieć. Zapomnieć o niej, chociaż było to niewyobrażalnie trudne...
----------------------------
Jak widzicie kolejny smętny rozdział ;c
Przepraszam wszystkich, którzy chcą mnie udusić za te ich smutne sytuacje, ale wiecie... Nie zawsze wszystko bywa dobrze w życiu, a zwłaszcza nie w ich ;d Może kiedyś im się ułoży... albo i nie.
Jakie przeczucia co do następnych rozdziałów? Co wyniknie z pobytu Harry'ego w klubie? Jak wam się podobał rozdział?
Piszcie w komentarzach! ♥
Super czekam na next ��
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ff, uwielbiam go niedawno go znalazłam i od razu się wciągnęłam i przeczytałam wszystko w 3 dni. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuń