Jeżeli czytasz to zostaw po sobie ślad. Dla Ciebie to jedna sekunda dla mnie motywacja do dalszego pisania ♥
------------------------------------------------
*oczami Holly*
Leżałam na kanapie, przerzucając kanały w telewizorze. Nic nie było. Zatrzymałam się na kanale, na którym zaraz miał lecieć finał sezonu mojego ulubionego serialu. Poszłam do kuchni zrobić popcorn, wzięłam koc i chusteczki. Usiadłam na sofie i podkurczyłam nogi, na które nałożyłam ciepłą narzutę. Oglądałam i czułam się jakbym tam była i miałabym decydować o ich losie. Pod koniec odcinka, słyszałam zamek w drzwiach, a w progu wejścia do salonu ukazała się zapłakana Chloe. Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Co się stało? - zapytałam, ocierając swoje łzy spowodowane serialem.
- Lucas ze mną zerwał. - powiedziała i usiadła obok mnie na narożniku.
- Co? Jak to? - ogarnęłam się już do końca. Wiedziałam, że jej związek z tym pacanem to nie był dobry pomysł, ale ona nigdy nie chciała mnie słuchać, chociaż przeważnie mam rację.
- No normalnie. Szłam sobie z uczelni i widziałam jak się obściskiwał z jakąś laską. Podeszłam do niego i dałam mu z liścia. Po długiej rozmowie stwierdził, że to nie ma sensu i lepiej jak zostaniemy "przyjaciółmi". - zakreśliła cudzysłów w powietrzu i zaczęła ocierać łzy papierową szmatką. Bardzo się załamała tym. Chyba go uduszę...
- Będzie dobrze. - usiadłam obok niej i ją przytuliłam. Poszłam do kuchni i wróciłam z dwoma średnimi pudełkami lodów. - Masz. - podałam jej jedno z łyżeczką.
- Mamy lody w domu? - zapytała zdziwiona.
- Po rozstaniu z Dallas'em stwierdziłam, że dobrze mieć je pod ręką. Ty zjedz, za nową miłosną drogę życia i za uwolnienie się od tego niedoceniającego idioty, a ja zjem za... - pomyślałam chwilkę. Za? - ymm.. po prostu zjem. - zaśmiałam się. - za to, że jest singielką i za prawdopodobnie samotne walentynki! - otworzyłam opakowanie i zaczęłam jeść. Chloe zrobiła to samo, ale o wiele mniej entuzjastycznie. - Kobieto trochę życia. Wiem, że jest trudno, bo ostatnio sama to przeżywałam, ale dasz radę. Pomogę Ci. - uśmiechnęłam się do niej. Chyba ten wieczór niespodziewanie spędzę na oglądaniu filmów romantycznych.
*rano*
O 5 nad ranem usłyszałam sygnał telefon. Odblokowałam niechętnie ekran i sprawdziłam powiadomienie. Aplikacja z przypomnieniami dawała mi znać o urodzinach mamy. Bez tego bym zginęła. Zapomniałam całkowicie, więc jeszcze dzisiaj czekał mnie shoping na prezent dla rodzicielki. Stwierdziłam, że pomyślę o tym później, więc położyłam się i poszłam spać.
-----
- Chloe, Alex czekajcie. - wołałam za koleżankami, które po skończonych zajęciach chciały wrócić do mieszkania. Dogoniłam je i złapałam za ich ramiona dysząc.
- Coś się stało? - zapytała blondynka.
- Nie. Znaczy tak. Chodźcie ze mną do sklepu, muszę mamie kupić prezent na urodziny.
- Nie możesz jutro? - zapytała zmęczona.
- Ona ma dzisiaj urodziny.
- Uu.. - odezwała się brunetka. - To szybko otrząsnęłaś się z zakupami.
- Wiem, proszę chodźcie ze mną.
- Sorki ja odpadam. - powiedziała Chloe. - Nie mam humoru na zakupy od wczoraj. - ruszyła przed siebie. Spojrzałam na Alex, robiąc słodką, błagającą minę.
- Prooszęę..
- No dobra...
- Dziękuje! - powiedziałam radośnie i ruszyłyśmy w kierunku centrum. Dotarłyśmy na miejsce i weszłyśmy do pierwszego sklepu jubilerskiego. - Postanowiłam, że kupię może jej jakąś biżuterię.
- Pierścionek? - zapytała Alex.
- Nie nosi.
- Kolczyki z naszyjnikiem?
- Ma tego od cholery.
- To może bransoletkę?
- I też tak myślałam. - zgodziłam się z przyjaciółką. - W Pandorze ostatnio widziałam świetną, ale to bym musiała zamówić przez internet. - wzdychnęłam.
Przesuwałam się wzdłuż długiej lady, oglądając najrozmaitsze łańcuszki na rękę, ale na nic nie mogłam się zdecydować. Dalekim posunięciem było wybranie, że na pewno ma być ze srebra.
- Coś mi się wydaje, że spędzimy tu dobrą godzinę. - przewróciłam oczami na komentarz przyjaciółki.
Przesuwałam się co raz dalej, aż wpadłam na wysokiego mężczyznę. Chwycił mnie za nadgarstek przez co nie upadłam.
- Oj, przepraszam - powiedziałam i spojrzałam w górę gdzie napotkałam znajome zielone oczy.
Odskoczyłam od niego.
- Zdecydowanie za często się spotykamy. Przypadek?
- Tak sądze. Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Przyszedłem wybrać z przyjacielem pierścionek zaręczynowy dla jego dziewczyny. Żmudnie mu to idzie..
- Wiem coś o tym... - mruknęłam pod nosem, patrząc gdzie Alex. Stała oglądając kolczyki. Koniec końcu pewnie ona coś kupi, a ja wyjdę z pustym rękoma, bez prezentu. Zaczęłam przesuwać się w bok do pozostałych bransoletek.
- A ty po coś konkretnego przyszłaś?
- Miałam zamiar wybrać mamie jakiś prezent na urodziny, ale na razie wybieranie idzie mi jak twojemu przyjacielowi.
- Mhm.. A kiedy twoja mama ma urodziny?
- Dzisiaj. - wzdychnęłam.
- Uuu.. To słabo..
- Trochę.
Przeszłam z srebra na złoto. Może tam mnie coś zainteresuje? Harry poszedł za mną jak cień. Zdawałam sobie z tego sprawę, że wyglądamy bardziej jak para niż dwójka nie znających się ludzi, tym bardziej, że stała blisko mnie... Zbyt blisko... Odsunęłam się lekko. Popatrzyłam na kolczyki z naszyjnikiem. Co prawda moja rodzicielka ma tego bardzo dużo, ale one były śliczne. Kolczyki najzwyklejsze na świecie, a naszyjnik w kształcie małego serduszka. Poprosiłam ekspedientkę o pokazanie.
- Ładne. - stwierdził loczek.
Sprzedawczyni uśmiechnęła się do niego zalotnie, ale on nie był nią ani trochę zainteresowany. Swoją uwagę bardziej skupiał na mnie. Podeszła do mnie brunetka, a po chwili do niego, jego przyjaciel. Oboje popatrzyli na nas zdziwieni. Odsunęłam się i obróciłam w kierunku przyjaciółki.
- Co o tym sądzisz? - zapytałam, pokazując na zestaw.
- Cudowne. - powiedziała patrząc na nie. - Jeżeli to jest srebrna bransoletka to chyba muszę się nauczyć odróżniać te rzeczy. Bierz je.
Podeszłam z nimi do kasy i zapłaciła należną sumę. Pani ładnie zapakowała prezent.
- To teraz szybko chodź do kwiaciarni po bukiet czerwonym róż.- powiedziałam.
- Wow, szalona.
- Wiem. - wyszczerzyłam się i skierowałyśmy się do budynku florystki.
*oczami Harry'ego*
Po tym jak Louis i jej przyjaciółka podeszli, nasz kontakt się urwał. Ona poszła w swoją stronę, a mnie brunet zaciągnął do gablotki z pierścionkami.
- Co sądzisz o tym? Czwarty od góry. - poszukałem wzrokiem.
- Ładny. - powiedziałem.
- Jakoś bez entuzjazmu... - złożył skargę Tomlinson.
- Przepraszam, że na cześć tego pierścionka i że wreszcie coś wybrałeś, nie napisałem piosenki. - powiedziałem sarkastycznie.
- Spoko.- zaśmiał się. - Czyli może być?
- Tak, jak najbardziej.
- Okej, to bierzemy.
Podeszliśmy do kasy, a ja wzrokiem wychwyciłem średnią brunetkę w litach.
- To jest ta Holly, którą masz poderwać? - zapytał.
Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi.
- Tak, to właśnie ona. - odpowiedziałem, kiedy zniknęła z zasięgu mojego wzroku.
- Mam wrażenie, że jest strasznie w Twoim typie.
Popatrzyłem na przyjaciela.
- Możliwe, ale na razie nie chce się dać poznać. Podejrzewam, że z nią nie będzie taka prosta sprawa. Ona ma charakterek. - po chwili myślenia dodałem. - Lubię takie.
- Lubisz, bo to ewidentnie wyzwanie.
Wzruszyłem ramionami.
- Może, a ty dzisiaj masz zamiar się jej oświadczyć?
- Nie w piątek.
- Mhm.. Rozumiem, że do niedzieli Cię w takim razie nie zobaczymy? - wyszczerzyłem się, za co szturchnął mnie łokciem. - Pamiętaj, że mamy w sobotę próbę.
- Wiem, wiem. Pamiętam dobrze.
*oczami Holly*
Opadłam na duże łóżko stojące w moim pokoju. Gdy przyjechałam do mojego rodzinnego domu wszyscy już byli. Całe szaleństwo, jak i zabawa z małymi dziećmi nieźle mnie wykończyła. Mój plan na dzisiejszy wieczór to było poszperanie trochę w necie i obejrzenie filmu. Zalogowałam się na Facebook'u. 2 zaproszenia do znajomych, 15 powiadomień i zero rozmów. Zaczęłam od powiadomień. Parę zaproszeń z gier, które odznaczyłam za przeczytane i zmiany statusów. Kliknęłam w ikonkę z ludzikami, aby zobaczyć kto mnie zaprosił. Jason Bell. Nowy chłopak mojej kuzynki. Zaakceptowałam. Drugie to.. Harry Styles. Popatrzyłam na to zdziwiona, zaskoczona i zarazem lekko przestraszona. Skąd on zna moje nazwisko? A może to jest jakieś konto fikcyjne założone przez jakąś fankę? No, ale kurczę czemu wtedy by mnie ten ktoś zaprosił? Postukałam delikatnie paznokciem w laptopa. Co robić, co robić... Zaryzykować i wcisnąć zaakceptuj czy odrzucić? Przegryzłam wewnętrzną część policzka. Dobra, żyje się tylko raz. Kliknęłam zaakceptuj. Co ma być to będzie. Poszłam do łazienki wziąć prysznic i przebrać się w luźną bluzkę, która zastępowała mi piżamę. Wskoczyłam do łóżka i przykryłam się szczelnie ciepłą kołderką. Jedna wiadomość na Facebook'u. Przełknęłam ślinę. Rozwinęłam pasek. Oczywiście rozmowa od osoby, której się spodziewałam. Odebrałam, żeby widzieć więcej, co przy okazji musiałam odpisać. Głupia, a zarazem mądra opcja odczytania.
- "Witam śliczną panią. :)"
Przeczytałam wiadomość i przez chwilę analizowałam ją myśląc co odpisać.
"Hej, czyli to jednak prawdziwy Styles a nie jakaś fanka."
Sucha odpowiedź bez żadnych emotikonów. Chyba dobre posunięcie. Przecież my się w ogóle nie znamy.
"No cóż, twoje marzenia żebym do Ciebie napisał się spełniły. :*"
Przymrużyłam oczy. Czy on zbytnio nie przesadza?
"No tak, przecież ja nie mam o czym myśleć, tylko marzyć o rozmowie z rozkapryszoną gwiazdą."
Odpowiedź przyszła szybko.
"Dzięki (y) ;-;"
"Ależ nie ma za co. Czego chcesz?"
Chciałam jak najszybciej skończyć tą rozmowę, jednak coś sądzę, że on nie ma takiego zamiaru.
"Pogadać :)"
Wzdychnęłam.
"O czym? Skąd w ogóle wiesz kim jestem, jak mam na nazwisko?"
"Drogą dedukcji ;p"
"Chyba drogą znajomości.."
"To też. A nie znam Cię, bo nie dajesz się poznać :c"
"Peszek. Coś jeszcze?"
"Jesteś niezmiernie miła."
"Wiem. Ja już idę, cześć."
Zakończyłam tą rozmowę w najbanalniejszy sposób. Wylogowałam się. Przejrzałam youtube'a. Natrafiłam się na piosenkę w wykonaniu Anny Kendrick, "Cups" z filmu "Pitch perfect". W sumie mogę obejrzeć. I tak jakoś na razie innego nie wybrałam. Wstukałam w google tytuł i weszłam w pierwszy link z filmem. Skończyłam oglądać go około 2 i wtedy dopiero zorientowałam się, że mam jutro zajęcia na pierwszą. Odłożyłam szybko komputer i zgasiłam lampkę nocną.
Przekładałam się z boku na bok, próbując zasnąć, ale nic z tego. Otworzyłam oczy i spojrzałam na biały sufit, który teraz był szaro-czarną powierzchnią. Za bardzo interesowała mnie sprawa z Harry'm. Najpierw losowanie. To, że wylosowałam One Direction to jest naprawdę kwestia przypadku, ale karaoke już nim nie było. Przecież wiedziałam, że oni tam będą i poszłam tam z premedytacją żeby zdobyć jakieś informacje o nich. Spotkanie w gabinecie dyrektora nie było zaplanowane. Szczerze, to byli oni osobami, których bym się najmniej tam spodziewała. Jednak zaproszenie do znajomych i napisanie do mnie - to już stu procentowo nie jest przypadkiem. "Nie znam Cię, bo nie dajesz się poznać." Nie znam go, a każdy chyba wie jaki jest Styles. Podrywa dziewczyny, żeby potem być z nimi może jednej lub parę dni i potem zrywa. Ze mną na pewno byłoby tak samo. Nie chce być kolejną zdobyczą, którą odstawi do kolekcji na półkę. O nie tak się Holly White nie bawi. Stwierdziłam, że już koniec z tym tematem, więc zaczęłam rozważać nad czymś innym. Podobno, jeżeli myśli się o przyszłości to można szybciej zasnąć. Tak próbowałam też uczynić, myśląc o teście z WOS'u, na który nic nie umiem. W końcu, nawet nie wiem kiedy, udało mi się zasnąć...
----------------------------------
Rozdział dodaję szybciej niż myślałam. Nie wiem kiedy pojawi się następny, bo z pewnością jak się orientujecie jest czas wystawiania ocen.
Jeżeli czytacie to, dajcie jakiś komentarz chciałabym wiedzieć co sądzicie o tym opowiadaniu ♥
Czuję, że mało osób tu zagląda. A szkoda. Co do opowiadania; widzę pomysł. Podoba mi się, ale poprawiłabym coś, a dokładniej pisałabym tak, aby zaciekawić, wprowadzić napięcie. Na razie trochę zbyt przewidywalne. ;) W skali 1-5 zostawiam trójeczkę.
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz ♥ Jest on dla mnie bardzo cenny, bo chociaż jedna osoba tutaj zajrzała :)
UsuńPostaram się wprowadzić coś z napięciem. Będzie to trochę trudne, bo sama jestem jak przewidywalna ;p
Jeszcze raz dziękuje, i mam nadzieję, że będziesz częściej zaglądać :3