niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 5


*oczami Holly*

Otworzyłam oczy i popatrzyłam na biały sufit. Budzik nie dzwonił? Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 6:40? Wstałam sama, a położyłam się spać prawie o pierwszej w nocy. Nie opłacało mi się zasypiać z powrotem na 20 minut tym bardziej, że byłam już wypoczęta. Wyszłam z pokoju. Moje przyjaciółki jeszcze spałam. Cofnęłam się po rzeczy i weszłam do łazienki. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna wyszykowałam się z takim spokojem. Wyszłam z łazienki i stanęłam przed lustrem. Rozczesywałam włosy, patrząc na mój dzisiejszy ubiór. Podeszłam do dużego pudełka z biżuterią stojącego na białej komodzie i zaczęłam szukać zegarka i bransoletki. Gdy wreszcie znalazłam wzięłam kosmetyczkę i usadowiłam się przed małym lusterkiem i zaczęłam malować. Po skończeniu nakładania wszystkiego po kolei poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Wreszcie ktoś się obudził i do kuchni weszła Chloe. Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie śpisz? Jesteś już ubrana i wyszykowana, jesz śniadanie. Coś się stało? - pytała zaszokowana.
- A musi się coś stać, żeby wcześniej wstać.
- No nie, ale szok. Zawsze wstawałaś na ostatnią chwilę. Chyba muszę częściej do nas przyprowadzać Harry'ego. - powiedziała, na co ja przewróciłam oczami. - Poza tym wczoraj wyglądaliście tak słodko jak zasnęliście.
Popatrzyłam na nią z wyszczerzonymi oczami.
- Co?! - powiedziałam z grzanką w buzi. - Jak zasnęliśmy? Razem?!
- No można tak powiedzieć. Nie pamiętasz nic z wczoraj?
- No pamiętam. Graliśmy, a potem oglądaliśmy jakiś film.
- I dalej zasnęłaś.
- No chyba tak, bo nic nie pamiętam.
- Harry'emu się kimnęło, a siedzieliście obok siebie ty oparta o jego ramie, i tak było słodziarsko.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem.
- A dlaczego miałabym Cię kłamać?
- Co było później? - pytałam lekko zaciekawiona.
- Zaniósł Cię do łóżka, pogadaliśmy jeszcze chwilkę, potem Alex Cię obudziła, żebyś się przebrała, a on pojechał.
- Aa.. To wyjaśnia dlaczego miałam rzeczy na lewej stronie i spałam w staniku. - powiedziałam.
Zaśmiała się.
- Ale przyznaj, że nie było wczoraj tak źle.
Oparłam głowę na dłoni.
- No nie było.
Uśmiechnęła się.
- Mnie się słucha. Jeszcze niedługo będziecie razem.
- Ło ło ło. - wyprostowałam się. - Przystopuj. Nie będziemy razem. Nie ma takiej opcji. W ogóle nie powiedziałam Ci jednej rzeczy.
- Jakiej? - zapytała zdziwiona. - Masz chłopaka?
- Nie, nic z tych rzeczy. Pamiętasz ten projekt co nasz babka od angielskiego zapowiedziała?
- No coś wspominałaś.
- No więc, to tajemnicze zadanie to artykuły o różnych artystach i zespołach i każdy losował, a jak jak na złość wylosowałam One Direction.
- Serio? - usiadła z wrażenia na krześle.
- Tak. Ale proszę Cię nie mów ani Harry'emu ani żadnemu innemu. Nie chce żeby o tym wiedzieli. To są anonimowe artykuły.
- Okej, spoko. Będę milczeć jak grób. Obiecuję. - uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam na zegarek na ręce. No to ja się już zbieram. Później pogadamy.
- Idziesz dzisiaj z nami na imprezę?
- Jaką?
- Nie wiem, jakiś taki temat wczoraj Styles rzucił.
- Aa, zobaczymy później.
- Okej.
Weszłam do pokoju i chwyciłam torbę z książkami. Poszłam na korytarz i założyłam buty oraz płaszcz. Wyszłam i zakluczyłam drzwi. Założyłam słuchawki na uszy i powędrowałam do szkoły. Wreszcie od bardzo dawna, miałam normalną jak kiedyś rozmowę z Chloe. Normalny temat, bez owijania w bawełnę i naciąganych na siłę słów. Weszłam na teren budynku szkolnego i od razu dopadł mnie Marcus.
- Wiesz, że do taty przychodzi ważny gość w sobotę?
Popatrzyłam na niego pytająco.
- No to nie wiesz. Jakiś ktoś ważny przychodzi do taty i chce, żebyśmy w trójkę - ty, ja i Jackson byli na tej kolacji.
Przewróciłam oczami.
- No jejku, a jacy goście którzy ostatnio byli u nas nie byli ważni? Obyło się przedtem bez nas to teraz też.
- To jest jakiś kolega z "młodzieńczych" lat, więc tym bardziej nie wiem czemu mu tak na tym zależy.
- Też nie wiem. - westchnęłam. Sobota w klapy. Będę siedzieć wysłuchując ich wspomnień albo jakiś nudnych rozmów o pracy.
Mój tata jest jednym z polityków, a mama znaną prawniczką. Mój najstarszy brat - Jackson, poszedł w ślady ojca. Przyznajmy szczerze. On poszedł na prawo, Marcus studia medyczne... Tylko ja nie zadowoliłam go swoim wyborem. Pokładał we mnie kiedyś nadzieje na architekta, a od pewnego czas - na tekściarkę. Poszłam w kierunku humanistycznym, ale dziennikarstwo mu nie odpowiada. Cały czas próbuje, mnie przekonać do zmiany.
- Co masz pierwsze?
Szedł równym krokiem ze mną na uczelnie.
- Dla odmiany angielski. - westchnęłam na myśl przerabiania kolejnych wierszy.
- Ojciec powinien się cieszyć, że z Ciebie taka humanistka.
- Jemu zawsze coś we mnie nie pasuje! - powiedziałam podirytowana trochę bardziej podniesionym głosem, co zwróciło uwagę paru osób.
- Niestety.. - odpowiedział. - Pisarka to dobry zawód. Nadajesz się do niego i stwierdzam to po poszczególnych rozdziałach, których dawałaś mi nie raz namiastki.
- Edwards ma podobne poglądy na ten temat. Wiesz, tacie nie przyswoisz do głowy, że mi o dziennikarstwo nie chodzi. Może jak już to w wolnych chwilach, pomiędzy rozdziałami książki, ale głównie pisarstwo.
- Powiedz mu to jak będzie okazja.
- Myślisz, że nie próbowałam?
- To wałkuj ten temat dalej. Po trupach do celu. - wyszczerzył się. - Dobra ja spadam na biologię, pa.
- Cześć. - mruknęłam pod nosem. Miał racje, nie powinnam się tak szybko poddawać.

*oczami Harry'ego*

Usiedliśmy w piątek na kanapie po udanej próbie. Bez sensu takie wcześniejsze próby jak trasę mamy za dwa miesiące. Jeszcze na dodatek za nim wczoraj wróciłem do domu to było około 3 na ranem, a o 8 trzeba było wstać. Ziewnąłem przeciągle i wyprostowałem ręce. 
- A ty Styles co taki zmęczony? - odezwał się Zayn. - Gdzie ty w ogóle byłeś w nocy. 
Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór - grę w Dixit, a potem oglądanie filmu. I słodko śpiącą Holly. 
- Halo. - wtrącił się do rozmowy Louis. - Słyszałeś co powiedział do Ciebie Malik? Wszyscy z chęcią dowiemy się, gdzie włóczyłeś się o tej godzinie. 
- Czy ja mam 10 lat żeby wam mówić gdzie chodzę? 
- Tak. - odpowiedzieli zgodnie.
Wzdychnąłem.
- Byłem... No gdzieś byłem..
- Uuu.. - dołączył do rozmowy Nial. - Pewnie u tej Chloe. Pamiętaj, że ty masz już jedną. - szturchnął mnie łokciem.
- Chloe to tylko dobra koleżanka. - parsknąłem. - A wiecie co jest najlepsze? - popatrzyli na mnie zdziwieni. - Holly jest jej najlepszą przyjaciółką i razem z jakąś Alex, mieszkają w razem.
Zaczęli się śmiać.
- Co? - zapytałem zdziwiony.
- Rozumiem, że przypadki chodzą parami, ale na każdym kroku ją spotykasz. - powiedział Tommo. Miał rację. - To jest przeznaczenie.
- Czuć tą miłość w powietrzu. - dopowiedział Horan i znowu wybuchli śmiechem.
- Ej, nie śmiej się bo to mogłeś być też dobrze ty. - powiedziałem do blondyna.
- Ale nie jestem. I dobrze, bo nie widzę siebie w tej roli.
Ewidentnie mieli ze mnie bekę. W końcu przeszli na jakiś normalny temat.
- A co z tą imprezą dzisiaj? - zapytał Zayn.
- No jak to co? Idziemy! - powiedział Liam, który dołączył się do dyskusji.
- Ale najpierw panowie, odwiedziny u stylistów. Koncert już niedługo czas powoli planować.
Jęknęliśmy marudząc. Nasz entuzjazm zgasł na parę godzin, ale później czeka nas szalony wieczór.

*oczami Holly*

Opadłam na łóżko i zakryłam głowę poduszką. Miałam dosyć całego dzisiejszego dnia. Cały czas ktoś, coś ode mnie chciał. Zamknęłam oczy i powoli odpływałam w kolorową krainę snów. Marzyłam żeby zasnąć i obudzić się jutro rano wypoczęta. Wieczór nie zapowiadał się już tak miło, ale skąd mogę wiedzieć? Może okaże się, że to będzie bardzo sympatycznie spędzony wieczór? Cisza, która panowała w mieszkaniu była na prawdę bezcenna. Dziewczyny po zajęciach poszły na jakieś dodatkowe lekcje z projektem. Oczywiście ktoś musiał przeszkodzić ten spokój alarmem przez dzwonem do drzwi. Jeżeli to któraś i zapomniała klucze to je chyba uduszę. Wstałam nie chętnie, tracąc przez chwilę równowagę i prawie wpadając na ścianę. Otworzyłam z hukiem drzwi i ku moim oczom pojawił się przyjaciel mojej przyjaciółki. 
- O Holly, cześć. - powiedział loczek. - Jest Chloe?
- Nie, nie ma. Coś przekazać? - powiedziałam wpuszczając go do środka. 
- Nie w sumie to nie. Przyszedłem się zapytać, czy jedziecie dzisiaj z nami na imprezę. 
- Z nami? - zapytałam unosząc brwi ze zdziwienia. 
- No ze mną, Louis'e, Nial'e, Liam'em i Zayn'em. 
- Aa, dziewczyny powinny przyjść za jakieś 10 minut. Jak chcesz możesz zaczekać na nie. 
- Nie no dobra, to spróbuje później zadzwonić. W sumie możesz jej przekazać, żeby oddzwoniła. 
- Okej. - odpowiedziałam. 
- A ty? 
- Co ja? - nie wiem czy dzisiaj jestem taka niekumata czy co się ze mną dzieje. 
- No idziesz z nami? - zapytał, uśmiechając się w sposób, że pod każdą ugięłyby się nogi, ale dzisiaj nie pode mną. 
- Na mnie nie licz. Źle się czuję. - powiedziałam i obróciłam się na pięcie, kierując się do salonu. Poczułam jak obejmuje mnie w tali. 
- Proszę chodź z nami. - szepnął mi do ucha. Ten mały gest sprawił, że nie chciałam żeby mnie puszczał. Co się ze mną dzieje? Szybko odzyskałam kontrolę nad mózgiem, które przejęły jakieś dziwne wewnętrzne uczucia. Odwróciłam się, ale byłam zbyt blisko. Odsunęłam się, a on zrobił krok w przód, na co ja automatycznie się oddaliłam. Wyciągnęłam rękę, torując mu drogę do ponownego przybliżenia się. 
- Stój. - powiedziałam i opuściłam dłoń. - Nie, nie pójdę. Źle się czuje, więc nie będę się zmuszać, żeby zadowolić innych. 
- Wyleczę Cię. - wyszczerzył się. 
Przymrużyłam oczy i spojrzałam na niego. 
- Ogarnij się. 
- No co, ja Ci tylko proponuje zawodową pomoc medyczną według Harry'ego Styles'a. 
- Z Ciebie taki lekarz jak ze mnie weterynarz. 
- Nie wiesz co tracisz od razu by Ci się poprawiło. 
- Nie sądzę. - podszedł do mnie, wziął moją twarz w dłonie i pocałował w usta. Oszołomiona nagłym zwrotem akcji stałam jak osioł i nie wiedziałam co się dzieje. Nagle otworzyły się drzwi i na korytarz weszła Chloe z Alex. Popatrzyły na nas. Stałam i w dalszym ciągu nie wiedziałam co zrobić. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, a na moje poliki czułam, że wpływał rumieniec. Po co ja otwierałam te cholerne drzwi?! 
- No, no widzę, że was zostawić nie można. Ciekawe do czego by to doszło gdybyśmy zostały dłużej. - skomentowała blondynka zaistniałą sytuację. 
- Do niczego by nie doszło. - mruknęłam. - Przyszedł się zapytać coś Ciebie. - jego imię nie wiem dlaczego nie przechodziło mi przez gardło. Spojrzałam w jego kierunku. Patrzył na mnie i uśmiechał się. Trzeba przyznać, że wyglądał uroczo. Nie mogłam pokazać moim myśli, więc przewróciłam oczami i chciałam iść do pokoju, ale chwycił mnie za rękę. 
- To przyjdziesz dzisiaj? Proszę.
- T... - już chciałam się zgodzić. Odbiło mi? - Nie. Nie wiem. Zobaczę. 
Wysunęłam lekko rękę z jego uścisku i odeszłam. Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji na łóżku, kładąc z powrotem szarą poduszkę na głowie. Tą doskonałą ciszę, przerywały rozmowy na korytarzu. Próbowałam podsłuchać o czym rozmawiają, ale słowa mi się same plątały tworząc nie wyraźny węzeł słów. Wstałam i usiadłam na krawędzi łóżka szukając wzrokiem mojego telefonu. No tak został w płaszczu, a zostawiłam go na korytarzu. Nie chciałam wyjść, ale miałam się ukrywać przed nim we władnym domu? To była żenada, ale nie chcę mieć z nim nic wspólnego. W ogóle po co mnie pocałował? Oszalał czy co? Stanęłam przy drzwiach i chwyciłam za klamkę. Dobra na trzy wychodzę.. Raz.. Dwa...
- Holly wyłaź z pokoju natychmiast! - krzyknęła Alex wparowując do pokoju przy okazji przywalając mi drzwiami z głowę. - Jejku przepraszam Cię. - podeszła do mnie podtrzymując mnie. - Nic Ci nie jest?
- Trudno powiedzieć jeżeli ktoś Ci przed chwilą przywalił drzwiami w głowę. - mruknęłam.
- Nie wiedziałam, że tam stoisz.
- Bo się puka! - powiedziałam masując skronie. - Co chciałaś?
Wzdychnęła.
- Wiesz co.. - powiedziała. Popatrzyłam na nią pytająco. - No zapytać się czy idzie...
- Nie, nie idę. Jeżeli nadal do nich to nie dotarło to przekaż ty im jeszcze albo wiesz co sama pójdę i im znowu to powiem.
Wyparowałam wściekła z pokoju i weszłam do salonu, gdzie on siedział na kanapie popędzając malującą się Chloe.
- Dalej, bo jeszcze ja chce się przebrać. - mruknął.
- Ile razy mam powtarzać, że nie idę? - zapytałam.
Blondynka zamknęła pudełeczko z lusterkiem gdzie również trzymała kosmetyki.
- A czemu niby nie? Chcesz zalegać cały piątkowy wieczór w domu? Nie lepiej byłoby z nami wyjść?
"Z wami tak, ale nie koniecznie z nim." - pomyślałam. Nie lubiłam ich okłamywać, ale chyba musiałam wymyślić jakąś ściemę.
- Źle się czuje.
- Oj Holly znamy się dosłownie od urodzenia, mnie nie okłamiesz. W ogóle inaczej się zachowujesz, masz inny ton i nawet gdy Cię po prostu boli głowa to jesteś blada jak ściana. Nie ze mną takie gierki. Alex też to może potwierdzić. Symulujesz. - przewróciłam oczami i obróciłam się na pięcie, wychodząc z pokoju. - Holly. - usłyszałam stukot obcasów i zaraz przyjaciółka znalazła się za mną. - Czemu nie chcesz iść z nami? - zapytała.
Popatrzyłam jej przez ramię. Harry nadal siedział w salonie, więc mogłam wypowiedzieć teraz swoje myśli.
- Z wami chcę iść, ale nie z nimi. - powiedziałam wskazując głową na pomieszczenie z loczkiem.
- Myślałam, że przekonałaś się, że nie jest taki zły.
- Tak. - potwierdziłam. - Do czasu sytuacji, którą zobaczyłyście przy drzwiach.
- Oj Holly, to nic.
- Tobie łatwo mówić, bo to nie Ciebie pocałował.
- Bo chce pokazać co do Ciebie czuje? - próbowała na siłę wymyślić jakieś rozwiązanie.
- Pff. No chyba nie.
- Jedź z nami. Nie rób tego dla niego, tylko dla nas. - powiedziała i zrobiła błagające oczka.
- No dobra. - mruknęłam.
- To pojedziesz z Harry'm jak się wyszykujesz, a my pojedziemy już po wejściówki, bo trzeba trochę odstać.
- Co?!
- No tak. Tylko wy nie jesteście jeszcze gotowi. Chłopaki też już zaraz wychodzą, więc dojedziecie.
- Super. - powiedziałam pod nosem.
Chloe poszła powiedzieć o ustaleniu, a ja skierowałam się w kierunku pokoju. Otworzyłam szafę i wzięłam pierwszą sukienkę z brzegu. Była to czarna sukienka z dłuższym tyłem. Dobrałam do niej złote dodatki i czarną torebkę. Wyciągnęłam z szafy czarne szpilki od Saint Laurent Paris, które dostałam od mamy na dwudzieste urodziny. Stanęłam przy komodzie i zaczęłam się malować, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam a za drzwi wychyliła się uśmiechnięta buzia loczka.
- Można?
- Tak, pewnie siadaj. - powiedziałam wskazując rękę na łóżko. Wrzuciłam cień do pudełka i zaczęłam szukać tuszu. Gdy wreszcie skończyłam i nałożyłam troszkę pudru, obróciłam się do chłopaka.
- Wyglądasz cudnie. - skomplementował mnie.
- Dziękuje. - odpowiedziałam, a wewnątrz mnie pojawiły się dziwne uczucia. Chyba robię się chora. - Jedziemy?
- Tak, tak. Wjedziemy jeszcze do mnie żebym się przebrał.
- Okej.
Wyszliśmy z domu. Podróż dłużyła się niesamowicie ze względu na korki wywołane piątkiem.
- Znasz się z Chloe od dziecka?
- Tak i z Alex też. A od dziecka to mało powiedziane. Wręcz od niemowlaka.
- Tak? - zapytał ze zdziwieniem.
- No. Spotkały się na placu zabaw. Zaczęły tak rozmawiać utrzymywały ze sobą kontakt, bo okazało się że mieszkamy na tym samym osiedlu. Wiesz.. spacery, place zabawa i te różne. Chodziłyśmy do tych samych szkół aż do teraz, tylko czasem rozdzielały nas klasy.
- A to fajnie, że utrzymujecie kontakt przez.. tyle lat. Właściwie ile ty masz lat?
Popatrzyłam na niego i uniosłam do góry brwi.
- Kobiety się o wiek nie pyta. - wystawiłam język.
- Oj tam. To ile?
- 20.
- Czyli widzę, mój rocznik. - uśmiechnął się.
- I tak pewnie młodsza. Od chyba każdego z moich znajomych jest młodsza.
- Którego się urodziłaś?
- 21-ego września. A ty? - odwróciłam się bokiem, żeby widzieć jego twarz.
- 1-ego lutego. Trochę starszy jestem, ale rok się głównie liczy. - uśmiechnął się do mnie, na co ja odwzajemniłam tym samym. - Może to zabrzmi głupio, ale przepraszam za tą akcje przy drzwiach. Po prostu... - nie mógł się do końca wysłowić, więc nie myśląc automatycznie dopowiedziałam..
- Po porostu Ci się podobam.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- Ymm.. - miałam ochotę znaleźć jakąś ścianę i wbiec w nią. - Da się domyślić po tym zachowaniu. - próbowałam coś wymyślić.
- No tak. Chloe.
Zaśmiałam się. Jemu najwyraźniej nie było do śmiechu.
- Dlaczego się śmiejesz?
- Nie, po prostu..
- Ja Tobie się podobam. - przerwał mi. Popatrzyłam na niego. - Nie?
- Nie.
- Okej.
Oparłam głowę o rękę na drzwiach.
- Nie załamuj się.
Wzdychnął.
- Dam radę. - uśmiechnął się do mnie.

----------
Wiem, wiem do tyłka, ale mam nadzieję, że przez nudy uda dojść się do ciekawszych zdarzeń C:

KOMENTUJCIE ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz