czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 6


*oczami Harry'ego*

Jadąc co chwilę spoglądałem w jej stronę. Piątkowe korki znacznie utrudniały nam przedostanie się do obrzeży miasta z centrum. 
- Gdzie wy właściwie mieszkacie? - zapytała przerywając cisze która panowała w aucie. 
- Nie daleko siebie. 
Odwróciłem się w jej kierunku, bo znowu stanęliśmy. Zobaczyłem jej zdziwioną minę. 
- Nie mieszkacie razem?
Pokręciłem przecząco głową.
- Nie, mieszkaliśmy razem przez pewien czas. Teraz każdy mieszka od siebie w obrębie jakiś.. może 100 m w apartamentach na obrzeżu Londynu. 
- Aha.. - powiedziała i spojrzała na telefon w którym właśnie zaświecił się ekran. - Chloe napisała, że dopiero dojechali. Jest strasznie na drogach. 
- Widzisz to przed sobą. - wskazałem ręką na jezdnie. 
- Strasznie na drogach, w sensie w całym mieście, a nie na jednej ulicy. - mruknęła. 
Przez pewien czas jeszcze coś kombinowała w telefonie, jakby chciała robić wszystko byle nie patrzeć na mnie. Po 10 minutach wreszcie wyjechaliśmy z korku wjeżdżając w kolejny, ale o wiele mniejszy. 
- Holly? 
- Hm? - zapytała, a bardziej mruknęła, ale bardziej przyjaźniej niż przed chwilą. Nadal coś pisała.
- Co ty na to, żeby iść ze mną jutro na kolację? Mama mnie wciągnęła w wizytę u znajomych ze szkoły i powiedziała, że mogę kogoś wziąć ze sobą. 
Podniosła swoje niebiańsko niebieskie oczy znad wyświetlacza. 
- Em.. Jutro nie mogę. Jestem już umówiona. - powiedziała i zablokowała telefon klawiszem u góry sprzętu. 
- No proszę Cię. 
- Nie, nie będę zmieniać planów specjalnie dla Ciebie. 
- Dzisiaj zmieniłaś. 
- Nie dla Ciebie. 
Zrobiłem błagalną minę. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się jakby miała się zgodzić. To było oczywiste, że mi się uda. 
- Śliczny uśmiech, ale nie staraj się już tak, bo na mnie słodkie oczka nie działają. - powiedziała i spojrzała przez szybę. Ruszyłem kiedy zator wreszcie ustał. Z jednej strony czułem smutek z powodu kosza, zwłaszcza przez nią, ale z drugiej powiedziała, że mam śliczny uśmiech. Nie wyczułem raczej tam ironii. 
Wreszcie podjechaliśmy pod dom. 
- To ty idź ja poczekam. 
- No chyba sobie żartujesz. Idziesz ze mną, nie zostawię Ciebie tutaj samej w aucie, żeby może ktoś mi Ciebie porwał albo żebyś uciekła. - wyszczerzyłem się do niej. Przewróciła oczami. Wyszedłem i otworzyłem jej drzwi. 
- Nie musisz przede mną zgrywać gentelman'a. - powiedziała wysiadając i zakładając torebkę na ramię. 
- Ja go nie udaje, ja nim jestem. - powiedziałem i szedłem obok niej jej tempem. 
- Masz rodzeństwo? - wypaliłem nagle. Nie wiem co mi odwaliło. Ta cisza i narastające napięcie między nami mnie dołowało, więc musiałem je przerwać. Uśmiechnęła się powalająco. Zrobiłbym wszystko, żeby widzieć ten uśmiech na co dzień obok siebie, ale tylko na jej twarzy. Dziwiły mnie co raz bardziej moje myśli. Wewnątrz krzyczałem tylko do siebie: "Halo, Styles! Miałeś tylko udawać, że ją podrywasz i że Ci się podoba, a nie zakochiwać się w niej na serio!"
- Tak, mam. - wybił mnie jej głos z rytmu. - Dwóch braci. Jeden o cztery, a drugi o dwa lata starszy. Najstarszy zajmuję się politykom, a młodszy kończy studia medyczne. 
- Aa, wiem już. Ten najstarszy to Jackson? 
- Tak. 
- A twój tata... 
- Tak, mój tata to Nickolas White i jest politykiem, a moja mama to Katrine White i jest tą sławną prawniczką. Tak to właśnie oni. - powiedziała i przyśpieszyła tępa. 
- Ej, czemu się wkurzasz? - dogoniłem ją i chwyciłem ją za rękę, którą zaraz od razu wzięła. 
- Nie wkurzam się tylko.. Yhh.. Nie ważne. - oparła się bokiem o ścianę obok drzwi. - Otworzysz? - wskazała ręką na wejście. 
- Tak, tak już. - wyjąłem klucze z kieszeni i otworzyłem dom. Weszliśmy do środka.

*oczami Holly*

- Usiądź. - wskazał ręką w obrębie salonu. - Chcesz coś do picia?
- Miałeś przyjechać szybko się przebrać, więc ruchy. - powiedziałam. Spojrzałam na opierającego się o blat kuchenny loczka. 
- No jejku, nie przesadzaj. Czyli nie chcesz nic do picia?
- Nie, idź się przebierać. 
- No dobra. - mruknął. 
Usiadłam w salonie na beżowej kanapie. Wyciągnęłam z torebki telefon i zaczęłam przeglądać instagram'a i później wszystko poleciało. Przy okazji myślałam.. Głównie o dzisiejszym zetknięciu. Nie wiem po co mnie pocałował, ale wewnątrz siebie odczuwam, jakby ten pocałunek coś odmienił... Jakby zmieniły się moje uczucia do niego? Zaprzeczyłam w myślach. O nie, nie, nie.. Nie mogę dać się uwieść i być kolejną, która dała się namówić na jego "słodkie oczka". Przecież wiadomo że w One Direction, Harry to jest "ten od flirtu". Choćby nie wiadomo co się przydarzyło, muszę kontrolować się... a dokładniej moje uczucia...
- Gotowa? - skierowałam wzrok z telefonu na stojącego w drzwiach loczka.
- To chyba ja powinnam się zapytać Ciebie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Włożyłam telefon do torebki i wstałam. - Idziemy?
- Tak, chodź.
- Będziesz później prowadził? - zapytałam zdziwiona, kiedy zamykał drzwi.
- Nie mogę dzisiaj pić. Ojczym powiedział, że jak będę jutro nietrzeźwy to mnie chyba udusi. - odpowiedział odwracając się do mnie. Zaśmiałam się. - Pierwszy raz chyba udało mi się Ciebie rozbawić. Lubię jak się uśmiechasz.
Przez chwilkę stałam oszołomiona, ale trwało to może zaledwie 2 sekundy.
- Dziękuje. - znowu lekki uśmiech. Odwróciłam się i poszłam do windy. 
Kolejna jazda minęła w ciszy. Myślałam o czym rozpocząć temat, ale nagle w mojej głowie była całkowita pustka. Widziałam jak raz po raz zerkał na mnie kątem oka. Zaparkowaliśmy z boku na parkingu i skierowaliśmy się w tylnego wejścia.
- Ym, nie wchodzimy przodem?
- Nie. Jak ty sobie wyobrażasz to? Myślałem, że chcesz uniknąć tłumu, paparazzi i całej reszty gapiów, którzy by pomyśleli że jesteśmy parą. - powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
- Dobra, dobra. Podejrzewam, że ty byś się ucieszył z takie plotki.
- Może. Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Przywitał się po drodze z paroma osobami i weszliśmy na górę po metalowych schodach.
- A skąd dziewczyny będą wiedzieć, że mają iść na górę?
- Wiedzą, że Louis i Niall mają je zaprowadzić.
Kiwnęłam głową i weszliśmy do góry. Wyszukaliśmy naszych znajomych siedzących na czarnych skórzanych kanapach. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się. Alex i Chloe popatrzyły na mnie i na moją rękę i widziałam wzrok jego kolegów. Uświadomiłam sobie, że Hazz nadal trzyma mnie za dłoń. Wzięłam ją i usiadłam obok przyjaciółek. Podszedł kelner, nie wiedziałam co zamówić, więc najpierw przyjął zamówienie od chłopaków. Gdy podszedł do nas Al i Chlo zamówiły po drinku. Spojrzał się na mnie.
- A dla pani?
- Ymm.. - przejrzałam jeszcze raz rubrykę z zimnymi napojami. - Koktajl bananowy.
Zanotował i odszedł.
- Zmówiliście się czy co, że dzisiaj oboje nie pijecie? - zapytał Zayn. Nigdy jakoś za nim nie przepadałam, a przez mojego brata, który się z nim kiedyś kolegowałam znałam go najlepiej z całej piątki.. Aż do poznania Harry'ego. Popatrzyłam na loczka siedzącego na przeciwko.
- Nie. - odpowiedzieliśmy zgodni.
- No wreszcie odpowiedzieliście jakoś zgodnie. - powiedziała Chloe i walnęła mnie w udo. Akurat w odsłoniętą część.
- Ała! - powiedziałam lekko podnoszonym głosem, starając się nie wydrzeć na cały głos. - Dzięki. Nie wiem czy wiesz, ALE TO BOLAŁO. - podkreśliłam ostatnie słowa.
- Oj tam. - powiedziała i napiła się przyniesionego przed chwilą drinka.
Siedzieliśmy tak. Louis ze swoją dziewczyną Eleanor i Zayn z Perrie poszli parę razy potańczyć. My takie forever alone siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Parę razy widziałam jak loczek na mnie patrzył, a jego wzrok mówił jednoznacznie, że toczy walkę ze sobą - iść z nią zatańczy czy nie iść. Widziałam to w jego oczach i przy normalnych i wolnych piosenkach. Kiedy rytm piosenki zwolnił, a my się mieliśmy powoli się zbierać wstał. Spanikowałam i skierował się w kierunku łazienki. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nigdy nie byłam aż tak bardzo zestresowana przy "dobrym koledze". Szłam i prawie się wywaliłam o własne nogi, ale przytrzymał mnie ręką w biodrach. Przeskoczyło mi coś w kostce.
- Ałł.. - jęknęłam lekko opierając się na jego ramieniu. Stanięcie na tej nodze było dla mnie strasznym bólem. - Dziękuje za przytrzymanie. Raczej bym już leżała na podłodze gdyby nie ty. - zaśmiałam się.
- Nie pozwoliłbym na to. - uśmiechnął się zalotnie przez co moje nogi robiły się jak z waty. Znowu staliśmy ramie w ramię, a pomiędzy naszymi twarzami było może pomiędzy z 5, 10 centymetrów przerwy.
Jego bliskość mnie przytłaczała.
Czułam się w jego ramionach bezpieczna, ale nie wiedziałam gdzie też patrzeć. Teraz nie miałam takiego problemu. Patrzyłam w jego cudne zielone oczy. Miałam wrażenie, że zaraz znowu mnie pocałuje, ale spojrzałam za jego plecy. Cała nasza grupa "imprezowa" patrzyła na nas. Zaśmiałam się lekko.
- Mówiłem Ci jak bardzo mi się podoba twój uśmiech.
- Tak, i to już drugi raz. - znowu patrzyłam mu w oczy. - Twoi koledzy się patrzą. Chloe i Alex z resztą też.
- Niech patrzą. Mają na co. - zaśmiał się. - Zazwyczaj wolę starsze, ale...
- Dzięki. - parsknęłam.
- Ale.. - podkreślił to słowo. - .. Jest w Tobie coś co mnie pociąga.
Uśmiechnęłam się lekko i trochę się od niego odsunęłam stając na dwóch nogach. Prawa kostka bolała mnie strasznie.
- Może chodźmy już do nich. - wyminęłam go lekko, prawie niewidocznie kulejąc.
- Boli Cię noga?
- Nie.
- Widzę, że kuśtykasz.
- Bo mi coś przeskoczyło, ale mnie nie boli. - mruknęłam.
- Ale ty jesteś zmienna. Przed chwilą jeszcze było ok, a teraz masz na mnie focha. - splótł nasze ręce ze sobą.Od razu wyjęłam swoją dłoń i odwróciłam się do niego.
- Nie mam na Ciebie żadnego focha . - powiedziałam i poszłam sama do stolika. Liam przesiadł się obok Chloe, więc usiadłam obok Harry'ego na przeciwko ich.
- Ymm, Holly gdzie jest Alex?
- Poszła zatańczyć z Niall'em. - pokazała głową w stronę parkietu. Popatrzyłam na nich. Wyglądali słodko.
- Jesteś na mnie zła? - szepnął do mnie Harold.
- Nie. A nawet gdyby to co by Ci tak zależało? - zapytałam.
- Nie pamiętasz? Podobasz mi się. Dla mnie nie są obojętne twoje uczucia do mnie.

*oczami Harry'ego*

Gdy się zebraliśmy wsiedliśmy do auta. Dziewczyny postanowiły jechać taksówką, więc wszyscy w 5 musieliśmy pomieścić się w moim samochodzie z racji tego, że tylko ja nie piłem. 
- Harry, nie wiem czy wiesz, ale masz mało miejsca z tyłu w samochodzie. - zrzędził Niall.
- Wytrzymasz. - odezwał się Lou.
- Nie tylko jemu jest nie wygodnie. - dodał Zayn. - A poza tym Tomlinson siedź cicho, bo Tobie wygodnie.
- No cóż. Prawo dżungli. - zaśmiał się.
- Dobra, przestać. - zakończyłem tą wymianę zdań, bo widziałem że Malik chce się odezwać znowu.
Jechaliśmy chwilę w ciszy. Słyszalna była tylko muzyka w radiu.
- Ogólnie najszczersze gratulacje Styles. - powiedział Louis.
- Dziękuje, a za co?
- Za piękne uwodzenie Holly. Z przynajmniej mojego punktu widzenia wygląda na to, że powoli, ale naprawdę małymi krokami, zaczyna się do Ciebie przekonywać.
- No nareszcie tak. To pewnie przez ten dzisiejszy pocałunek....
- Całowałeś się już z nią?! Stary, znasz ją parę dni. - wystawił do przodu głowę Horan.
- Zapnij pasy, bo jak nas policja złapie i ty ich nie będziesz mieć to płacisz za mandat. - odpowiedziałem i wykonał polecenie. - I tak całowałem, ale wiesz to wszystko na pokaz i w ogóle...
Temat się zakończył, bo pijany Zayn zaczął gadać o Perrie jaka ona jest cudowna i inne pierdoły bez których byśmy przeżyli.
Nie słuchałem go.
Ciągle w myślach miałem przepiękny uśmiech brunetki, jej niebieskie jak ocean oczy, które patrzyły w moje. Louis ma rację.. Przekonuje się do mnie w niesamowicie wolnym tępię, ale sam fakt, że są postępy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zaczyna mi się podobać.. Nie na żarty czy dla zakładu... Prosto z serca... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz