środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 8


*oczami Holly*

Jednak mama mnie rozumiała.
Ta wiadomość mnie uszczęśliwiła. Poczułam wibrację w mojej ręce. Spojrzałam na telefon. Wiadomość z messenger'a.
Harry.

"Wszystko w porządku?"

Czułam się fatalnie, wygarnęłam ojcu wszystko co o nim myślałam przez tyle lat w wielkim skrócie, głowa i kostka bolą mnie, że zaraz eksploduje, gotują się we mnie różne uczucia, które zaczynają powoli przygotowywać się do III wojny światowej, która rozpocznie się w moim ciele i nie miałam ochoty wracać tam do pokoju, w którym niestety znajdowałeś się Ty...

"Tak, wszystko w najlepszym porządku."

Siedziałam chwilkę i tak patrzyłam w dal. Nie myślałam. A przynajmniej miałam takie wrażenie. Tak naprawdę w mojej głowie roiło się tyle myśli jak stado mrówek. Małe, chodziły i zaprzątały mi głowę. A kto w nich był? Wszyscy i wszystko. Głównie Harry, którego spojrzenie i uwodzicielki uśmiech krążyły mi na okrągło w myślach. Zdanie, które wypowiedział wczoraj już drugi raz - o moim uśmiechu. Aż taki był "czarujący". Może po prostu on mnie zwodził? Ciągnął sznurkami za ręce i nogi, żeby mnie uwieść, a potem wyparować. Powiedzieć, że to była przyjaźń czy coś? Kolejna wiadomość. 

"Jesteś pewna?"

Nie. Znowu oparłam głowę o kolumnę. Niczego nie byłam pewna co dotyczyło mojego życia. To o czym teraz marzyłam to pojechać do mieszkania, które dzieliłam z przyjaciółkami i wkulić się pod ciepłą kołdrę. "Przykro mi bardzo Holly, ale musiałaś iść teraz do pokoju i udawać szczęśliwą, nie zmęczoną jedyną córeczkę swoich rodziców, żeby zamazać wspomnienia z wydarzeniem sprzed 10 minut." Słyszałam jak ktoś wybuchnął śmiechem. Chyba bawili się znakomicie. Po co miałam im przerywać. Usłyszałam kroki, wytarłam nos i łzawiące oczy od zimna. Ktoś otworzył drzwi, odwróciłam się i zobaczyłam w nich Hazza. 
- Żyjesz jeszcze? - nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam twierdząco głową. Nie miałam chęci z nim rozmawiać. Usiadł blisko obok mnie. Wstałam i zdecydowałam się odpowiedzieć. 
- Właśnie miałam iść do środka. - głupia wrażliwość na temperatury. Wyglądało pewnie jakbym płakała. Wstał za mną i chwycił mnie za rękę. Obrócił mnie i przyciągnął do siebie. Biło od niego ciepło. Jedna część mnie wołała, żeby go objąć i nigdy nie puszczać, a druga żeby oddalić się najszybciej. Nie słuchałam żadnej z nich. Stałam na środku ich pola bitwy, zastanawiając się do którego podbiec. 
- Co się dzieje? - zapytał z troską w głosie. Nie umiałam wyczuć czy była ona prawdziwa czy udawana. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyły na mnie i czekały co powiem. Nie pokazywał żadnych uczuć. Towarzyszył tylko znany mi dobrze blask. Oparłam dłonie na jego torsie. 
- No właśnie nic się nie dzieje. - powiedziałam i spuściłam ręce. Poszłam do domu, a ona za mną zamykając za nami drzwi. Odwiesiłam płaszcz na biały haczyk. 


*oczami Harry'ego*

Weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na miejscach. Tata Holly popatrzył na nas. 
- No proszę kogo tu nam Harry przyprowadził. - powiedział z uśmiechem na ustach. Spojrzała na mnie, a potem na swojego ojca. Jej oczy zrobiły się lodowate może przez to, że kolor jej tęczówek się rozjaśnił. 
Nic nie powiedziała. Przeniosła wzrok na talerz, na którym leżał kawałek czekoladowego Brownie. Wzięła mały widelczyk i zaczęła go powoli jeść. Chciała włożyć kawałek do ust kiedy Marcus szturchnął ją łokciem w jej rękę. Popatrzyła na niego.
- Naprawdę? Chcesz ze mną zaczynać? I tak wiesz, że przegrasz tą walkę. - wydawało mi się, że trochę powiedziała to sympatyczniej. 
- Zobaczymy, zobaczymy. - powiedział i popatrzył na nią. - Wow, zabijasz swoim lodowatym spojrzeniem. Nie ma Lucasa żeby mógł Cię trochę ogrzać. - zaczynał się droczyć. Podniosła kącik ust. Nie obraziła się. Chyba ta wojna to właśnie były takie przepychanki. Cała rozmowa sięgała tylko w naszej części. Nie dosięgała rodziców, bo nie mówili obydwoje głośno. 
- Nie wiem czy wiesz kochany braciszku, ale już od jakiś dwóch miesięcy nie jestem z nim. - odchrząknęła. - A jak tam z Chloe? Nadal boisz się do niej podejść?
- Uuu.. - skomentował Jackson. - Widzę, że zaczynacie ostrą wymianę zdań. Może skoczę po popcorn. 
- Nie. Już się poddałem. - westchnął. W tym momencie chyba gra się zakończyła, bo Holly spojrzała na niego zdziwiona. 
- Dlaczego się poddałeś? Nie można się poddawać. - patrzyła jakby nie dowierzając. Jej tęczówki znowu nabierały ciepłego, spokojnego koloru oceanu. 
- Nie mam i tak szans. Przecież jest z...
- Zerwała z nim. - przerwała mu jakby nie chciała słyszeć jego imienia. 
Chwila milczenia z jego strony. 
- Dobra, nie rozmawiajmy już o tym. Ty się przecież poddałaś co do niego. 
Przegryzła dolną wargę.
- I cholernie tego żałuję. Nauczyłam się, że warto walczyć do końca. Albo wyjdziesz dalej bez niczego, albo z czymś. - spojrzałam na mnie, potem znowu na talerz. - Warto mieć chociaż nadzieję.

*oczami Holly*

Później jakoś gładko przebiegło. Przenieśliśmy się na kanapę, a rodzice zostali przy stole. Przed 23, goście zaczęli się powoli zbierać.
- Odwieźć Cię? - zapytał mnie tata. - Czy zostajesz?
- Nie, jadę do mieszkania, ale...
Chciałam dokończyć kiedy podszedł Harry i wtrącił mi się w połowie zdania.
- Niech się Pan specjalnie nie ubiera, ja ją po drodze podrzucę. - powiedział i uśmiechną się do mojego taty, obejmując mnie jedną ręką w tali. Spojrzał na nas, uśmiechnął się. Nie sztucznie, nie żeby wymuszał ten uśmiech.. Prawdziwie.. Jakby się cieszył? Odszedł, żeby się pożegnać gości.
Strzepnęłam jego rękę i odwróciłam się w jego stronę.
- Nie jest Ci po drodze. - powiedziałam patrząc na niego podejrzliwie.
Wzruszył ramionami.
- Jest tylko z Tobą jechałem inną drogą.
Przymrużyłam oczy.
- Wychowałam się Londynie, znam te ulicę jak własną kieszeń. Nie powiesz mi, że jest po drodze, bo wyjeżdżając stąd do siebie powinieneś jechać w drugą stronę.
- Oj Holly. Nie mogę Cię odwieźć?
- No możesz.. - powiedziałam nie chętnie.
- No to nie rozumiem o co Ci chodzi. Chodź.
Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do czarnego Volkswagen'a. Otworzył mi drzwi, wsiadłam po czym on przeszedł od strony kierowcy. Usłyszałam dzwonek telefonu. Spuściłam wzrok na dół na ekran. Chloe.

"Alex wyszła na randkę, nie wróci, ja też wychodzę. Uprzedzam, żebyś nie zdziwiła." 

Odpisałam krótkie "Ok". I po chwili zaciekawiła mnie randka mojej przyjaciółki, więc dostałam sms'a. 

"Z kim ta randka? :D"

Zablokowałam klawiaturę. 
- Jak tam? - zapytał Hazz. Całkiem zapomniałam, że z nim jadę. 
- Ymm. Dobrze. - skłamałam. Po co miałam mu się tłumaczyć. 
- Mhm. - mruknął. - Chloe pisała? 
Popatrzyłam na niego. 
- Tak, a co? 
- Nic. Jak tam u niej? 
Popatrzyłam znowu na ekran. Przyszła odpowiedź na moje pytanie. 

"Z Horan'em. :DD"

Popatrzyłam zszokowana. Alex z Niall'em?! Wow. Znają się krótko.. Jedne, dwa dni. 
- Jejku. - powiedziałam zdziwiona. 
- Co jest? - zapytał. 
- U Chloe okej, wyszła. - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie. - A Alex jest na randce z Niall'em. 
- Co? - zapytał zszokowany. 
- Też mnie to zdziwiło. Oni prawie się nie znają. Ale dobra. Niech robią jak chcą. 
Odpowiedziałam i po tym zapadła cisza. Nie było tematów. Tylko ja, on i muzyka z radia. Zaczęłam cicho nucić. 
- Zaśpiewaj nagłos. - usłyszałam z ust loczka. 
- Nie.. - powiedziałam i piosenka się skończyła. Jak na złość zaczęło lecieć ich melodia.
- No dalej. Chociaż moja kwestie. 
- Nie. Nawet o tym nie marz. - odparłam. - Może ty się popiszesz? 
- Okej.
Doszło do refrenu i zaśpiewał. Patrzyłam na niego i jego wyśpiewujące słowa usta. Gdy skończył i zatrzymał się na światłach spojrzał na mnie ze swoim typowym dla niego zadziornym uśmieszkiem. 
- I co? Było aż tak źle? 
- U Ciebie nie. - wymsknęło mi się. "Idiotka!" - wykrzyknęłam sobie w myślach. 
Uśmiechnął się jeszcze bardziej. 
- Na pewno chcesz siedzieć sama w domu? Nie wolisz na przykład hmm.. Pojechać do mnie? - zapytał. Spojrzałam na niego zszokowana. 
- Nie dzięki. Posiedzę sobie w domu i się wyśpię. 
- Też bym Ci dał trochę spać. - wyszczerzył się. 
- Ha ha ha. - powiedziałam. - Bardzo śmieszne. - dodałam z sarkazmem. 
Podjechaliśmy pod blok. Popatrzyłam na niego, uśmiechnęłam się. 
- Dziękuje za podwózkę. 
Odwzajemnił uśmiech. 
- Nie ma za co. 
Miałam już się odwrócić i wychodzić, kiedy nachylił się do mnie i delikatnie musnął wargami mój policzek. Potem przyłożył usta do mojego ucha i szepnął. 
- Do zobaczenia. 
Uśmiechnęłam się lekko, przegryzłam dolną wargę wychodząc z samochodu. Weszłam na chodnik i podciągnęłam torebkę na ramieniu. Co to było? Wspięłam się na schodach, weszłam do mieszkania. Zakluczyłam drzwi, odwiesiła rzeczy i poszłam do pokoju, żeby rzucić się na łóżko. To wszystko mnie przerażało, a najbardziej fakt, że co raz bardziej zaczynał mi się podobać Harry... Najważniejsze, żeby tego mu nie pokazywać... 

----------------------------------------
Co sądzicie o opowiadaniu? :3

Komentujcie, proszę ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz