piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 12


*oczami Holly*

Zaraz po zajęciach skręciłam w stronę mojej nowej pracy. 
Jak to brzmi! Pracy... "Zachowujesz się jakbyś nigdy nie pracowała." Zawsze to były nudne miejsca, a teraz będą mnie otaczać prawie sami artyści! Muzycy, aktorzy, malarze... Zobaczyć ich zachowanie podczas zwykłego lunch'u lub kawie ze znajomymi jest zawsze przeżyciem. Od tego czy podczas pracy zdarzy się jakaś akcja czy rozrywka zależy wszystko do nich samych! 
Byłam tak cała napalona pierwszym "oficjalnym" dniem okresu próbnego, że nawet nie zauważyłam kiedy stałam pod budynkiem. Przywitałam się z ochroniarzem, który pewnie został uprzedzony, że od dzisiaj tutaj będę pracować, i weszłam do pomieszczenia, w którym roznosił się niesamowity zapach kawy. 
- Cześć. - przywitałam się z Izabel, a ona lekko się do mnie uśmiechnęła widząc moją zadowoloną minę. 
- Hej, hej. Dzisiaj mamy ciężki dzień. Ludzi jest pełno! - powiedziała radośnie kiedy stanęłam obok niej z umytymi rękoma, zawiązując swój czarny fartuszek na biodrach. 
- To bierzmy się do pracy! Od czego zaczynać? 
- Możesz zacząć od zamówienia do stolika numer 8. 
Kiwnęłam głową i poszłam przygotowywać dwie late i jedną Mocha'e. Nałożyłam na każdy talerzyk po kawałku czekoladowego Brownie i podałam jednej z kelnerek powiadamiając gdzie ma to zanieść. Czułam się świetnie w tej pracy! "Nie chwal dnia przed zachodem słońca."  Wiem, wiem już będę cicho. "Taa..." Zignorowałam zwątpienie we mnie mojego wewnętrznego ja i zaczęłam przygotowywać po kolei zamówienia. Na tym zleciała mi moja zmiana. Ze spokojem robiła dokładnie kawy, korzystając do jakiś czas z rozpiski na szafce, co do jakiej kawy potrzeba. 
- No Holly już 19 możesz iść do domu. - uśmiechnęła się do mnie kierowniczka. - Amy przyszła już na swoja zmianę, więc się wszystkim zajmie. 
- Dziękuje Izabe... 
- Mówi mi po prostu Bella. - przerwała mi i powiedziała łagodnie. 
- Dobrze, następnym razem się poprawię. - mrugnęłam do niej. Pożegnałyśmy się i popędziłam w skowronkach do swojego domu. 
- Cześć Hollys. - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i ujrzałam za sobą roześmianego Mike'a. 
- O hej. - podszedł i przytuliłam go na przywitanie. - Jak tam? 
- A muszę Ci powiedzieć, że nie najgorzej. Właśnie wracam z rozmowy o pracę i wygląda na to, że już pojutrze zaczynam w jakiejś restauracji na St. Martin's Lane. 
- Jejku na prawdę? Ja też tam pracuję, tylko w Celebrity Cafe. 
- Wow, jak ty już pójdziesz szukać pracy to na całość. - zaśmiał się, na co ja szturchnęłam go łokciem w bok. - A poza tym to  nie daleko. Chyba z cztery budynki dalej. 
- Faktycznie blisko. Będziesz mógł mnie odprowadzać. - wystawiłam język w jego stronę. Mike był dla mnie jak brat. Nawet się czasem tak nazywaliśmy. Byliśmy obok siebie odkąd pamiętam. On zdecydowanie zaliczał się jako mój najlepszy przyjaciel. Na dobre i na złe. 
- Byłaś już a tym festynie w parku na Oxford Street? - zapytał. 
- Nie, ale jutro mam wolne, więc planowałam się przejść. A ty? 
- Też nie. Nie wiem czy będę mieć okazję zobaczyć. 
- To chodź jutro ze mną! - zaproponowałam. - We dwójkę będzie raźniej. Może Chloe i Alex uda nam się wyciągnąć. 
- No nie wiem... - powiedział niezdecydowany. 
- Powiedziałeś, że pracę zaczynasz dopiero pojutrze, więc godzinka, ewentualnie dwie Cię nie zbawią. - mrugnęłam do niego. - Chyba, że jesteś już z kimś umówiony, to przepraszam. - wystawiłam ręce w geście obronnym. 
Zaśmiał się. 
- Nie, nie jestem. I w sumie chyba masz rację. Idźmy wyrywać jutro Londyn. - objął mnie ramieniem. Nie jak chłopak bardziej jak najlepszy przyjaciel, bo jeszcze przy tym pomierzwił mi włosy, za co walnęłam go w ramie. 
Zachichotałam. 
- Pewnie! To jutro o 18? Podejdę pod twoje mieszkanie jak będę schodzić. 
- Okej. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. 

*oczami Alex*

Moją popołudniową drzemkę przerwało głośne trzaskanie garnkami i rozmowa. Pewnie Chloe robi obiad. Zwlokłam się ciężko z łóżka i weszłam do kuchni. Zobaczyłam zmywającą Holly, która właśnie rozłączała telefon. 
- Zmywasz? - zapytałam zdziwiona. Pierwszy raz widzę ją wykonującą tą czynność. 
- Nie kuźwa, biegam. - mruknęła. Już dało się wyczuć, że nie ma dzisiaj najlepszego humoru. 
- Uspokój się, bo sobie randkę z Mike'iem popsujesz. - szturchnęłam ją w bok, a ona posłała mi lodowate spojrzenie swoich niebieskich tęczówek. 
- To nie jest randka. 
- No, no, a ja nie idę dzisiaj z wami. 
- Nie idziesz? - zapytała wyraźnie zasmucona. 
- To był sarkazm. Chociaż nie wiem czy wam przeszkadzać. - złożyła ręce w koszyczek i nalała wody po czym wylała jego zawartość na mnie. 
- Obudź się Alex! To spotkanie to nie randka! - powiedziała każde słowo z osobna. 
- Aj tam. Musisz przyznać, że jest uroczy. - przypomniałam sobie naszego sąsiada z piętra niżej, aż w końcu mnie ocknęło. - A nie, nie! Nie możesz iść na tą waszą randeczke! - popatrzyła na mnie pytająco. - Ty masz już Styles'a. 
- Odczep się! Zaraz znowu się ochlapie, tylko zamiast rąk użyje wiadra! - pogroziła mi palcem. Zakręciła wodę i wytarła ręce. Zaczęłyśmy się śmiać.

*oczami Holly*

Po rozmowie z Alex, poszłam do pokoju się przebrać. Stanęłam przed szafą i jak zwykle nie wiedziałam co mogę założyć. Z chęcią bym została w tym co mam, ale trochę byłam mokra. W końcu na coś się zdecydowałam.  Stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że nie jest źle. Poprawiłam trochę makijaż nakładając na oczy kredkę i ulubioną szminkę na usta.  
- Wystrojona? - zapytała Alex, kładąc się na moje łóżko. Poprawiłam włosy. 
- Gotowa, a ty?
- Ja nie mam dla kogo się stroić. - westchnęła. 
- A Niall'uś? - wyszczerzyłam się do niej. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, już dawno bym nie żyła. 
- Oczywiście, pójdę z jednym z członków One Direction, na festyn gdzie pewnie są setki Directioner, które będą czekały na ich koncert. - popukała mnie palcem w czoło. 
- Czekaj.. Oni będą grali? 
- Chyba tak. 
- Zajebiście. - mruknęłam pod nosem. - Dobra, chodź już. - pociągnęłam ją za nadgarstek i zaprowadziłam na korytarz. Ubrałyśmy płaszcze, a ja wsunęłam nogi do moich szarych Emu. Zgarnęłam torebkę, zamknęłam drzwi na klucz, zeszłyśmy piętro na dół po czym nadusiłam biały klawisz dzwonka. Po chwili stanął w nich uśmiechnięty Mike ubrany w czarne rurki i zimową kurtkę.
- Idziemy? - zapytał.
- Tak.

***

Doszliśmy na miejsce w ciągu 20 minut. 
- Ja zaraz do was dojdę. Pójdę się przywitać z koleżankami. - powiedziała Alex, po czym poszła w kierunku znajomych. 
- To gdzie idziemy najpierw? - zapytał Mike. 
- Hmm.. Coś proponujesz? 
- Diabelski młyn? 
Kiwnęłam głową i poszliśmy w stronę dużego koła. Zawsze uwielbiałam takie rozrywki. Zapłaciliśmy za wstęp i usiedliśmy na wolnym siedzeniu. Parę osób jeszcze wsiadło, aż w końcu ruszyliśmy. 
- Uwielbiam patrzeć na świat z góry. Gdybym miał aparat to zrobiłbym zdjęcie. - zachichotałam. Oczywisty pogląd fotografa. 
- Możesz zrobić telefonem, ale ja bym na twoim miejscu nie ryzykowała. 
- W sumie tak. A ty lubisz takie atrakcje? Jak usłyszałaś diabelski młyn to zrobiłaś się biała jak ściana. 
- Ymm.. Bo mam lęk wysokości, ale pomimo tego to lubię. Nie patrzę po prostu w dół. - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się słabo przypominając sobie na jakiej odległości od ziemi jesteśmy. Spojrzałam przede siebie na scenę. Grał na niej jakiś lokalny zespół. Całkiem fajnie im to wychodziło. Gdy przejażdżka diabelną maszyną odbyta w całkowitej ciszy się skończyła, przyszła pora na wybranie coś przeze mnie. 
- Może strącanie kulkami butelek? 
- Okej. 
Spojrzałam na wystawione misie, które służyły jako nagrody. 
- Ten będzie mój. - powiedziała i kiwnęłam na wielkiego włochatego niedźwiadka. 
Zapłaciłam za grę. Musiałam przewrócić trzy szklane butelki. Przeliczyłam się na swoich możliwościach. Trafiłam tylko w jedną. 
- Kurde. 
- Daj ja spróbuję. - odsunął mnie trochę na bok, po czym trafił wszystkie butelki i wziął wielkiego misia. -Proszę. - wręczył mi go. 
- Dziękuje. - wzięłam i zarzuciłam mu się na szyję, przytulając chłopaka w podziękowaniu. - Patrz Alex się znalazła. - wskazałam na dziewczynę idącą w naszym kierunku. - Teraz ty wybierasz co robimy. - powiedziałam jej, gdy do nas doszła. 
- Hmm.. -  Rozejrzała się wokoło i w końcu się wyszczerzyła i wskazała na punkt za nami. - Pamiętacie jak w podstawówce była to nasza ulubiona rozrywka? 
Uśmiechnęliśmy się do siebie. 
- A co zrobię z misiem? - zapytałam wskazując na mojego wielkiego przyjaciela. 
- Zostawisz panu. Popilnuje Ci. 
Popatrzyłam na nich podejrzanie. Nie uśmiechało mi się to, ale w końcu się zgodziłam. Powiedziałam mężczyźnie, który zajmował się tą atrakcją, że ma na niego uważać i pilnować, na co on się zaśmiał i powiedział, że nie spuści go z oka. Jako ostatnia zostałam nadmuchana do wielkiej kuli. Już na pierwszym krokuw wywaliłam się niej . Oczywiście moi znajomi mieli z tego niezły ubaw. Spojrzałam na Alex i machała do kogoś. Odwróciłam się, a tam stał Niall z Zayn'em i Harry'm. Nasze spojrzenia z loczkiem się skrzyżowały. Nawet nie zauważyłam kiedy straciłam równowagę przez popychającego mnie Mike'a. Nie zwracałam już na nich uwagi. Nie chciałam sobie psuć świetnego wieczora z przyjaciółmi. Napadliśmy na zauroczoną widokiem blondyna, Alex. Oczywiście nie pozostała nam dłużna i zaczęła nas również popychać. Po dwóch minutach, pan poinformował nas, że czas się skończył. Wyszliśmy po kolei. Przyjaciółka poszła przywitać się z chłopakami i zaciągnęła za sobą Mike'a. Wyszłam ostatnia, więc udawałam, że długo się zbieram. Nie chciałam żadnej konfrontacji z nimi.
- Holly chodź do nas! - zawołała mnie przyjaciółka gdy wyszłam z wielkiej kuli. Skierowałam się w ich stronę, ale sobie przypomniała o jednej rzeczy.
- Mogę mojego misia? - zapytałam mężczyznę.
- Tak, proszę. - odwrócił się po niego i podał mi białego pluszaka. Szczęśliwa skierowałam się do grupki czekającej na mnie.
- Serio? Misiu? - zapytał Harry wyszczerzając się do mnie przy tym. Czy widok mnie z wielkim misiem jest aż tak bardzo zabawny?
- Tak. Masz coś do niej?
- To ona? A skąd o tym wiesz? - dopytywał Zayn.
- Bo wiem. - mruknęłam.
Spojrzałam na dwóch ochroniarzy stojących obok nich. Z jednej strony rozumiem, że fanki i w ogóle, ale z drugiej nie mają wolności na taki festynach. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie mogła się zabawić tak jak teraz. Zrobisz coś, zaraz twoje kompromitujące zdjęcia będą w sieci i na okładkach gazet. Dzięki Boże, że ja nie muszę takiego czegoś znosić i dopilnuj, żebym nie musiała!
- Musimy już iść. - powiedział jeden ze strażników.
- Zobaczymy się później? - zapytał Niall.
- My na pewno tak. - mrugnęła do niego Alex. - Nie wiem jak reszta.
- Ja mam nadzieję, że tak. - dodał Hazz patrząc na mnie.
- A ja mam nadzieję, że nie. - odgryzłam mu się, na co on zrobił smutną minę.
- Ranisz.
- Przykro mi.

*oczami Harry'ego* 

Gdy odeszliśmy, w myślach zostawał mi jeden obraz. A dokładnie wizja Holly obejmowanej ramieniem przez tego Mike'a. Do tego dołączały się myśli i pytania. Myślałem, że ona nie ma chłopaka. Przynajmniej wydaje mi się, że tak mówiła. "Może jej niedokładnie słuchasz?" Na pewno nie. Druga myśl to dlaczego na ich randce jest Alex? Może spotkali się przez przypadek, a oni ukrywają to spotkanie mówiąc, ze to przyjacielski wypad. "Ty znasz te "przyjacielskie" wypady i jak one się kończą." Zamilcz. 
- Czemu masz głowę w chmurach? - wybudził mnie swoim pytaniem blondyn. 
- Pewnie zaprząta Ci głowę Holly. - dodał Mulat. 
- Przestańcie. Umawialiśmy się, że mam zrealizować plan. Nic więcej. Chcę to jak najszybciej skończyć. 
- Mhm. Nie wiem czy to będzie potrzebne, bo jak na razie tajemnicza H.W. piszę tylko recenzje z naszych koncertów. 
- W połowie pozytywne. - dodał Niall. - Nie zaszkodzi ją naprowadzić na drogę całkowicie dobrych artykułów.
Weszliśmy na tyły sceny na której mieliśmy zaśpiewać parę piosenek. 
- No panowie gotowi na występ? - podszedł do nas Paul. 
Wszyscy krzyknęli głośne "Taak!".
- Chyba. - mruknąłem. Wszyscy wzięli mikrofony i ustawili się. 
- Harry co się dzieje? - zapytał menadżer. 
- Nic. - wziąłem od niego mikrofon i podszedłem do chłopaków. Prowadzący nas zapowiedział i weszliśmy śpiewając jako pierwszą Nobody compares. Podczas tej piosenki przeszukałem wzrokiem publiczność znajdując tą jedną najpiękniejszą dziewczynę, na której mi teraz najbardziej zależy. Jak następny utwór zaśpiewaliśmy Irresistible. Co jakiś czas zerkałem na nią i widziałam jej wzrok na sobie. 


It’s in your lips and in your kiss
It’s in your touch and your fingertips
And it’s in all the things and other things,
That make you who you are
And your eyes irresistible.

Zaśpiewałem tą zwrotkę patrząc jej prosto w jej oczy, które tak jak słowa w piosence są zniewalające. Krótki występ zakończyliśmy You And I. Podczas refrenu gdy na nią spojrzałem, zobaczyłem coś co myślałem, że odbierze mi głosu. Mike przysuwała się co raz bliżej brunetki. Widziałem zmieszanie na jej twarzy, że nie wiedziała co zrobić. W końcu ją pocałował... Poczułem przypływ gorąca i mocne ukłucie w serce. Piosenka się skończyła, a po niej zeszliśmy ze sceny, żegnając widzów. Gotowało się we mnie... Co się ze mną dzieje? Byłem.. Zazdrosny? Nie możliwe. O dziewczynę, która... "Która co? Hm? Styles przyznaj. Podoba Ci się na prawdę. Nie tylko w celach zakładu." Nie miałem nawet głowy, żeby dyskutować ze swoją podświadomością, ale chyba musiałem przyznać jej rację... Byłem cholernie zazdrosny i wkurzony, bo mi się podobała.. I to bardzo...

-----------------------------

Proszę o komentarze ♥

1 komentarz: