poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 25


*oczami Holly*

Alex po wstaniu czuła się o wiele lepiej. Nie dostała żadnej tabletki, a ból głowy i brzucha zniknął, chociaż zostały jej nudności. Po odprawie na lotnisku i czekaniu pół godziny na nasz lot, wsiedliśmy do samolotu. Z racji, że Ela musiała jeszcze zostać. Ja usiadłam z Harry'm, Alex z Niall'em, Chloe z Lou, a Liam i Zayn razem. Oczywiście na pokładzie nie zabrakło Austin'a. Teraz mi to nie przeszkadzało, bo czułam się bezpieczna mając przy swoim boku Hazz'a i przyjaciół bliżej niż ostatnio.
Nerwowo rozplątywałam słuchawki. Nie wiem czy mój lęk przed samolotami zrodził się z nadmiernej ilości filmów katastroficznych czy z jasnej myśli, że fruniemy na wysokości paru set metrów. Nie wyobrażam sobie spojrzeć w dół z 8 piętra wieżowca, nie wspominając już o widoku z okna samolotowego. Wyjrzałam przez szybę i spojrzałam na chodzący personel z walizkami i stweardesy zapraszające klientów do środka.
Poczułam ciepło, które otoczyło moją dłoń. Spojrzałam na nią i przeniosłam wzrok na zielonookiego. Posłałam mu słaby uśmiech i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie stresuj się tak, nie jesteś sama. - usłyszałam jego kojący głos przy moim uchu.
- Wiem, ale to jest tak wysoko, jeszcze nie raz są te katastrofy lotnicze...
- Przestań. - powiedział i wiedziałam, że wywrócił oczami. - Nie będzie żadnej katastrofy. Lepiej idź spać i się niczym nie przejmuj. Jestem przy tobie, więc nic ci sie nie stanie. - spojrzałam na niego. Musnął moje wargi. Po dziesięciu minutach wystartowaliśmy, a gdy mogliśmy rozpiąć pasy powróciłam na moją poprzednią pozycję, z głową na ramieniu loczka. Włożyłam fioletowe słuchawki do uszu i puściłam piosenkę Zary Larsson, Uncover. Dalej zdałam się na automatycznym losowaniu z mojej playlisty. Chwilkę pograłam a w jakąś grę, którą miałam na telefonie i wykorzystałam wszystkie moje życia w Candy Crush Saga. Na reszcie znużył mnie sen, więc zablokowałam ekran telefon i przymknęłam oczy, żeby odejść w objęcia Morfeusza.

***

Przeciągnęłam się na swoim łóżku i wtuliłam się bardziej w szparę pomiędzy poduszkami. Wdychałam zapach znanego proszku zmieszany z moim żelem pod prysznic i nutką perfum. Panującą ciszę w pokoju przerywało stukanie kropel deszczu o parapet. Nie miałam dzisiaj dobrego humoru i siły na nic. Czułam się słaba. Może to przez kolejną zmianę stref czasowych czy po prostu przez szarą, deszczową pogodę panującą na dworze. Spojrzałam na godzinę w telefonie i na dzisiejszą datę. 13 luty. Z czymś kojarzyłam tą datę. Przełożyłam się na plecy i zaczęłam myśleć. W końcu doznałam olśnienia. To była druga rocznica śmierci mojej babci. Usiadłam na łóżku, a z moich oczu automatycznie poleciało parę kropelek łez. Otarłam je wierzchem dłoni. Ten dzień co roku jest dla mnie ciężki. Przypomina mi się po południe, kiedy dowiedziałam się o jej śmierci. Zagryzłam dolną wargę i zsunęłam się na zimną podłogę. Otworzyłam drzwi do pokoju i cicho wyszłam do kuchni. Wzięłam kubek i zrobiłam sobie kawę w ekspresie. Wpatrzona w przestrzeń nie zauważyłam gdy była już gotowa. Na ziemię musiały mnie dopiero przywrócić Chloe i Alex, które najprawdopodobniej wiedziały, co dzisiaj za dzień. Przytuliły mnie, na co odwzajemniałam gest. Bez słowa wzięłam napój i ruszyłam do mojego pokoju, żeby się ubrać. Była już 11, więc chciałam dojść na cmentarz zanim będę musiała iść do pracy. Wciągnęłam jeans'owe rurki i szary sweter. Przeczesałam rozpuszczone włosy. Zgarnęłam torebkę i wyszłam na korytarz żeby ubrać swoje szare Emu i granatowy płaszczyk. Owinęłam się szalikiem i zniknęłam za drzwiami. Zamknęłam je na klucz i poszłam w kierunku na cmentarz.
Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu, ledwo powstrzymując zbierające się w oczach łzy. Weszłam do kwiaciarni obok i kupiłam białe róże, które uwielbiała moja babcia. Wolnym krokiem ruszyłam opustoszałymi alejkami do odpowiedniego grobu. Dołożyłam kwiaty do wazonu i zapaliłam jeden znicz, który zgasł. Pomodliłam się i jeszcze chwilkę stałam wpatrując się w czarną płytę. Wytarłam słoną łzę spływającą po moim policzku. Nie mogłam uwierzyć, że minęły już dwa lata. Jeszcze nie dawno jeździłam do niej po szkole i opowiadałam jej o kolejnym spędzonym dniu, popijając kakao i rozkoszując się smakiem jej fantastycznych kokosowych ciastek. Była moim wsparciem i wiedziałam, że do niej zawsze mogłam przyjść.
Spojrzałam jeszcze raz na wygrawerowane literki tworzące jej imię i nazwisko i powoli ruszyłam do wyjścia. Już dzisiaj zaczynałam z powrotem pracę w kawiarni. Jutro rano jeszcze mam poranną zmianę.
Wyciągnęłam słuchawki i ruszyłam na spacer do pracy.

***

Wycierałam stolik spoglądając na zegar. Jeszcze 5 minut i będę mogła wracać do domu. Marzyłam, żeby zatopić się w ciepłej kołdrze i pograć w Simsy. Jak dawno nie spędzałam tak wieczorów. Rozdałam ostatnie zamówienie i poszłam do szatni dla pracowników. Otworzyłam szafkę i powiesiłam swój fartuszek. Założyłam sweter i poprawiłam fryzurę, którą zaburzyłam przez zakładanie rzeczy. Zaplotłam włosy w warkocz i przerzuciłam na lewe ramie. Ubrałam płaszcz, zawiązałam szyję szalikiem i wzięłam torbę. Pożegnałam się z współpracownikami i wyszłam na zewnątrz. Uderzyła mnie fala zimnego powietrza. Z nieba lekko prószył śnieg. Zadarłam głowę do góry i obserwowałam jak białe płatki delikatnie się unoszą. Lekko się uśmiechnęłam. Lubiłam śnieg i zimę, za jej widoki. Nadal lato pozostawało moją ulubioną porą roku. Ruszyłam przed siebie, powoli idąc do domu. Przeszłam przez park, rozglądając się wokół. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam siły dojść nawet do domu. Przez dzisiejszą datę byłam rozdarta od środka. Czasami naprawdę bardzo mi brakowało babci. Osoby, która najbardziej się o mnie troszczyła i bała oraz się mną opiekowała. To ona głównie mnie wychowywała. Rodzice ciągle latali do pracy i braćmi zajmowała się opiekunka. 
Poczułam czyjąś rękę na swoich plecach. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam pełną troski twarz Mike'a. Przysunął się i mnie objął. Położyłam mu głowę na ramieniu. 
- Trzymasz się jakoś? - zapytał po chwili milczenia. 
- Jakoś tak. - westchnęłam. - Jak tam u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. 
- No jest dobrze. Właśnie miałem do ciebie dzwonić, bo chciałem się zapytać o jedną rzecz. - powiedział wyraźnie skrępowany. 
- O co chodzi? - zapytałam patrząc na niego. Był zestresowany. 
- Bo jutro są te całe walentynki i pomyślałem sobie, że może spróbowalibyśmy razem może... się spotkać. 
Wstrzymała oddech i zagryzłam dolną wargę. Chwilkę jeszcze na niego patrzyłam po czym spuściłam wzrok. 
- Mike... J-ja nie mogę.. - wyjąkałam. - Mam chłopaka. - powiedziałam i spojrzałam na niego. Lekko się uśmiechnęłam, ale jego mina pokazywała jakby ktoś mu wbił nóż w serce. Tą osobą byłam ja. - Ja cię naprawdę bardzo lubię i kocham cię, ale jako przyjaciela. Jesteś dla mnie jak brat, no ale... Nic więcej... - powiedziałam na jednym wdechu. 
- Rozumiem... - powiedział smutny. - Odprowadzę cię.
- Nie, dziękuje. Muszę chwilkę...  pomyśleć. - powiedziałam i wstałam. - Trzymaj się. - odwróciłam się i poszłam w kierunku mieszkania. 
W sumie nie umawiałam się na nic jutro z Harry'm, ale jakbym się zgodziła wyjść z nim gdzieś, to wyszłoby to jakbym zdradziła Hazz'a. Nie chciałam tego robić, bo to jednego do loczka czułam coś więcej niż przyjaźń. Nawet gdybym nie miała nic do roboty, męczyłyby mnie wyrzuty sumienia za swoją decyzję. 
Podeszłam do drzwi klatki i zaczęłam szukać kluczy. Przetrząsnęłam całą torebkę, ale nie mogłam ich znaleźć. Ktoś zasłonił mi oczy. Wstrzymałam oddech i szybko odwróciłam się do tyłu. 
- Czemu jesteś taka nerwowa? - patrzył na mnie zdezorientowanie zielonooki. Westchnęłam z ulgą i zaczęłam dalsze poszukiwania. Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. 
- Nie, coś ty wydaje ci się. - skłamałam. Zmarszczył brwi i chciał coś powiedzieć, ale zignorowałam to i ruszyłam do schodami do góry. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam wylegujące się na kanapie przyjaciółki i Niall'a, który obejmował jednym ramieniem Alex.
- Dobrze, że jesteś. - odezwała się Chloe.
- Stęskniłyście się? - mruknęłam w ich kierunku.
- Śmiecie trzeba wynieść.
Wywróciłam oczami. Zdjęłam buty i powiesiłam płaszcz na wieszaku. Rzuciłam w kąt torbę i skierowałam się do kuchni, żeby nalać sobie soku. Odłożyłam szklankę i poczułam jak ktoś mnie obraca w swoim kierunku. Harry przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta.
Zdziwiło go moje nieodwzajemnienie. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam na moje ręce na jego torsie, zagryzając dolną wargę. Wyminęłam go i skierowałam się do swojego pokoju.
Nie chciałam go ranić swoim zachowaniem czy robić mu przykrość. Nie wiem co sobie pomyśli, ale to nie była jego wina, że nie miałam dzisiaj humoru. Miałam nadzieję, że zaraz do mnie tutaj przyjdzie i mnie przytuli. To teraz mi było potrzebne. Jego obecność.
Czekałam już 20 minut, ale on się nie zjawiał. Obraził się na mnie? Wściekła na samą siebie, wstałam gwałtownie z łóżka i wyszłam z pokoju, wparowując do salonu. Zobaczyłam całą czwórkę siedzącą na kanapie, tylko loczek był wyraźnie spięty. Gdy mnie zobaczył, nagle wstał. Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem i skierowałam spojrzenie na resztę, żeby wrócić znowu na zielone tęczówki chłopaka.
- Możemy chwilkę pogadać? - zapytałam się go. Kiwnął głową i poszliśmy z powrotem do pomieszczenia, w którym zamieszkiwałam. Zamknęłam drzwi i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, kiedy on stał i przyglądał mi się uważnie. - Ja ciebie przepraszam, dzisiaj jestem jakaś dziwna, nie mogę sobie znaleźć miejsca i swoją wewnętrzną złość, wyładowuję na kontaktach z innymi. - nie przestawałam chodzić. - J-ja po prostu... - wyjąkałam. Znalazł się przy mnie i przyłożył mi palec wskazujący do ust, pokazując, że mam przestać mówić.
- Cichutko już. Chloe mi powiedziała o co chodzi. Przecież wiesz, że w takich ciężkich chwilach możesz na mnie liczyć. - przytulił mnie i uniósł do góry składając czuły pocałunek. Postawił mnie i położyłam czoło na jego ramieniu. Brakowało mi dzisiaj takiego
przytulenia. Przez pobyt w Los Angeles, za bardzo mnie do nich przyzwyczaił. - Możesz mi zawsze wszystko powiedzieć. Jesteśmy razem i powinniśmy być ze sobą szczerzy. - odsunęłam się od niego jak poparzona. Przypomniała mi się rozmowa z Elą.
- Szczerzy powiadasz? - zapytałam unosząc brew. - To ty chyba mi powinieneś coś powiedzieć.
- Czyli? - zgrywał głupka.
- Może to, że wyjeżdżasz za tydzień na miesiąc! Planowałeś mi powiedzieć to w dzień wyjazdu, czy jak już byś był w Hiszpanii?! - starałam się opanować, ale byłam na niego strasznie wściekła.
- Przepraszam cię, chciałem ci powiedzieć dzisiaj, ale myślałem, że to nie jest odpowiedni moment.
- Pewnie od dawna o tym wiesz. - powiedziałam, siadając na łóżku.
- Gdzieś od dwóch tygodni. - mruknął i przysiadł się obok mnie. - Od paru dni jesteśmy razem, więc przedtem chciałem wam powiedzieć parę dni przed wyjazdem. Proszę cię nie gniewaj się.
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że nie będziemy widzieć się miesiąc.
- Tak, ale mam również nadzieję, że do mnie przylecisz. -  nachylił się żeby mnie pocałować, ale szybko wstałam i znowu zaczęłam nerwowo chodzić.
- Wiesz, że nie lubię latać. - powiedziałam stając kawałek przed nim.
- Dla mnie nie przylecisz? - wziął mnie na kolana. Weźmiesz dziewczyny i nas odwiedzicie. To by było miłe oderwanie od pracy. - delikatnie zaczął całować moją szyję. - Jutro cię zabieram na kolacje. - oznajmił.
- Zabierasz mnie na randkę? - lekko uniosłam kąciki ust.
- Tak. I tak bym to niedługo zrobił. - skradł buziaka i wstał.
- Gdzie idziesz? - zapytałam, robiąc smutną minę.
- Do domu, a gdzie mam iść?
- Myślałam, że zostaniesz na noc.
- Coś sugerujesz lub proponujesz? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak, żebyś został i mnie przytulił.
- Skarbie, jutro z rana muszę być w studiu. Paul mnie zabije jak się spóźnię.
- Nie pozwolę na to. - powiedziałam i podeszłam do niego, przyciągając go za kołnierzyk czarnej koszuli. Pocałowałam go powoli, co chwilkę pogłębiając buziaka. Wplotłam palce w jego włosy, a dłonie bruneta z mojej tali powędrowały na biodra, z których przesunęły się na pośladki. Zjechałam rękoma po szyi na jego tors, odpinając guziki rozpiętego już lekko materiału.
- Czy ty masz jakieś ciekawe plany związane ze mną? - zapytał pomiędzy pocałunkami. Oparł swoje czoło o moje.
- Tak, mam zamiar położyć cie spać. - Holly, obiecuje że od 18 będziesz miała mnie już całego.
- Dopiero od 18? - skrzywiłam się.
- Idziemy od rana do pracy. Nawet nie próbuj mnie dalej przekonywać, bo to ci się nie uda.
Westchnęłam i patrzyłam jak zapina koszule, chowając swój umięśniony,wytatuowany brzuch.
- Dobranoc, kochanie. - ucałował mnie w czubek głowy.
- Dobranoc.
Patrzyłam jak znika w drzwiach od mojego pokoju. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych i rozmowę jego z Niall'em. Najprawdopodobniej już wyszli obaj, więc przebrałam się w piżamę i wzięłam laptopa razem ze słuchawkami. Tak jak mogłam się spodziewać już ich nie było, a moje przyjaciółki również leżały i wylegiwały się. Rozwaliłam się na fotelu.
- Masz jakąś propozycję filmu? - zapytała Alex.
- A mam. - wyszczerzyłam się w ich kierunku.
- Już wszystko dobrze? - upewniła się Chloe.
Westchnęłam.
- Tak. Jak co roku. - lekko się uśmiechnęłam. - Muszę się przyzwyczaić. Nie cofnę czasu, a nawet gdybym mogła to bym mało zmieniła.
Pokiwały głową na znak zrozumienia.
- To co z tym filmem.
- Proponuję "Dziewczyna i chłopak: wszystko na opak". Podobno fajny.
- To się zaraz przekonamy. - klasnęła w dłonie uradowana blondynka. Razem z brunetką wstały i poszły się również przebrać w piżamy. Poszłam do kuchni zrobić popcorn i wziąć żelki, które wsypałam do dużej fioletowej miski. Wzięłam wszystko dołączając do tego zestawu sok pomarańczowy i szklanki. Podłączyłam film do telewizora i zgasiłam światła.
Cieszyłam się na wspólny wieczór z nimi. Dawno nie robiłyśmy sobie zwykłych babskich wieczorów gdzie mogłyśmy pobyć same, popłakać albo pozwierzać się co było jednoznaczne z przegadaniem całego filmu, za co chłopacy by nas zabili.
Wróciły z kocami i usadowiły się obok mnie. Włączyłyśmy film i pogrążyłyśmy się w historii chłopaka i dziewczyny, których uczucia przemieniły się tak jak mówi tytuł na opak. Na początku to on się jej podobał i za nim latała, aż przez bieg wydarzeń znielubiła go. Nie mówiłyśmy dużo podczas oglądania. Jak już były to komentarz odnoszące się do przebiegającej akcji.
Film się skończył oraz ekran zgasł. Sięgnęłam ręką do włącznika za nami i zapaliłam rażące światło.
- No... Muszę ci powiedzieć, że film świetny jak dla mnie. - odezwała się Alex.
- Jesteś duszą romantyczki, to było do przewidzenia, że tobie się najbardziej spodoba. - skomentowała Chloe. - Chociaż muszę przyznać, że był jednym z lepszych.
- Zgadzam się z wami obiema.
- Muszę wam powiedzieć jedną rzecz. - odezwała się po dłuższej chwili blondynka.
- Śmiało. - uśmiechnęła się do niej Alex. Sięgnęłam po szklankę z napojem i popatrzyłam pytająca na dziewczynę, biorąc łyka.
- Chyba... Podoba mi się Mike. - wyplułam zawartość do szklanego naczynia.
- Co? - popatrzyłam na nią zszokowana. Nie spodziewałam się takie wyznania.
- Przepraszam cię, to twój przyjaciel i... - zaczęła się tłumaczyć.
- Ale za co ty mnie przepraszasz? - powiedziałam ze zdziwieniem. - Cieszę się! I to bardzo! Gadacie?
- Od paru tygodni.
- Yh.. Oboje moimi przyjaciółmi i mi nic nie powiedzieliście. - pokręciłam głowę nie dowierzając.
- Ale to tylko rozmowa nic więcej!
- Na razie. - mrugnęła w jej kierunku Alex.

***

Obudziłam się zdecydowanie wcześnie. Była 7 rano, a do pracy szłam dopiero na 10. Pomimo tej pory, czułam się wypoczęta. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki umyć się. Wzięłam ciepły prysznic i wyszorowałam swoje zęby. Spięłam mokre włosy w koka i owinięta ręcznikiem, poszłam ubrać się do pokoju. Narzuciłam luźne, czarne dresy i sweter. Zaczęłam suszyć włosy, które po 10 minutach były już gotowe. Całe ogarnianie zajęło mi godzinę. Wzięłam na chwilę laptopa i sprawdziłam Facebook'a oraz Twitter'a. "Dobra, pora coś zrobić." - pomyślałam i skierowałam się do kuchni. Nie byłam jakiś wspaniałym kucharzem, ale naleśniki umiałam zrobić. Przygotowałam ciasto i zaczęłam je smażyć.
- Mmm... Co tak pięknie pachnie? - weszła do kuchni Alex, która była naszym domowym głodomorem.
- Śniadanie, które dostaniesz za pół godziny.
- Tak długo? - zapytałam smutno. Usiadła na blacie z szklanką soku pomarańczowego w ręce. - Jestem strasznie głodna.
- A kiedy nie jesteś?
- Czasami bywają takie chwile. - odparła z powagą na twarzy.
Zaśmiałam się.
- Co jest z Chloe?
- Śpi jeszcze. - wzruszyłam ramionami. Jak na zawołanie do kuchni wbiegła blondynka.
- Czemu nikt mnie nie obudził? - zapytała. - Mam zmianę na 10!
- Cholera. Ja też. - mruknęła brunetka.
- Też mam, macie jeszcze półtorej godziny. - odpowiedziałam ze spokojem.
- Ale ty jesteś już gotowa, a my dopiero wstałyśmy! - wykłócała się dalej.
- No to leć się szykować, a nie dyskutujesz dalej. - wywróciłam oczami.
Dokończyłam robić śniadanie i postawiłam przed nosami dziewczyn naleśniki z syropem klonowym i owocami. Sama zjadłam posiłek i poszłam się ubrać. Wzięłam pudełko z soczewkami i nachyliłam się nad zlewem, żeby je założyć. Jak na moje nieszczęście wpadła mi do umywalki. Pierwszy raz w życiu, poczułam się tak jak w tych cholernych filmach, kiedy główna postać zakłada ostatnią parę i akurat coś się musi z nią stać. Rzuciłam pudełko na pralkę i poszłam do pokoju. Zmrużyłam oczy. Widziałam bez nich, bo nie miałam dużej wady, ale sam fakt, że nie tak ostro jak powinnam. Wzięłam z futerału okulary, które używałam kiedy nie wychodziłam nigdzie z domu. Wzięłam torebkę, założyłam emu i granatowy płaszcz. Zarzuciłam na szyję ciepłą chustę w kwiatki i poszłam w kierunku przystanku autobusowego. Nie miałam ochoty dzisiaj na spacerki, więc wolałam komunikację miejską. Poczekałam chwilę i zaraz podjechał czerwony autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam miejsce. Wysiadłam trzy przystanki dalej i już poszłam pieszo. Powiem inaczej - nie miałam wyjścia i musiałam iść pieszo.
Weszłam do kawiarni, w której był straszny tłok. Rozejrzałam się po sali i śledziłam wzrokiem za biegającymi kelnerkami. Zaraz miałam ja tak wyglądać. Zapowiada się ciężka zmiana...

***

Wróciłam do domu po 16, więc szybko zestresowana zaczęłam się ogarniać. Weszłam po drodze do optyka po soczewki. Całe szczęście, ze wyrobiłam się przed zamknięciem. Wybrałam czarną, obcisłą sukienkę z koronkowym tyłem i dość wysokie szpilki. Ogarnęła jakoś włosy i zabrałam się za porządny makijaż. Zaczęłam szukać torebki, kiedy zadzwonił dzwonek. 18:10. Kurde, nawet nie
wiem kiedy uciekł mi ten czas. Prze truchtałam przez salon, prawie wywalając się w butach. Spojrzałam na Chloe, która zaczynała swoje Walentynki. A raczej Walę tynki, bo stwierdziła, że to dobra okazja do zawieszenia obrazków. Wywróciłam oczami. Alex szykowała się na swoją randkę z Horan'em. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Harry'ego ubranego w jasną koszulę w czarne kropeczki i czarna marynarkę.
- Cudnie wyglądasz. - powiedział. Wszedł do środka.
- Dziękuje. - cmoknęłam go, ale przedłużył pocałunek przyciągając mnie do siebie. - Zaraz wracam. - odsunęłam się od niego i poszłam na chwilkę do pokoju po torebkę.

*oczami Harry'ego* 

Patrzyłem jak dziewczyna znika w korytarzu. Wszedłem w głąb korytarza i zobaczyłem Chloe, zawieszającą obrazki. 
- Nudzi ci się? - zapytałam się zdziwiony tym co robi. 
- Nie? Zaczynam swoje singiel'owe walentynki. - wyszczerzyła się do mnie. 
- Zdecydowanie trzeba ci kogoś znaleźć. - powiedziała Holly wchodząc do pokoju. Nie mogłem napatrzeć się na nią. Pomogłem jej założyć płaszcz. 
- Mi do szczęścia nie jest potrzebny facet u boku. - parsknęła. - Więcej z wami problemu niż radości. - popatrzyła na mnie. - Pamiętaj. Zrobisz coś jej, a ja zrobię coś tobie. - pogroziła mi młotkiem, który trzymała w ręce. Nie odpowiedziałem, tylko patrzyłem na nią z minuty na minutę co raz bardziej zszokowany. 
- Idziemy? - zapytała się brunetka. 
- Tak. - kiwnąłem głową i wziąłem ją za rękę. Pożegnałem się z przyjaciółką, życząc jej udanego wbijania obrazków. Wyszliśmy na zewnątrz i objąłem dziewczynę ramieniem. - Jutro jest ten koncert Coldplay'a. - powiedziałem kiedy wsiedliśmy do auta. - Pójdziesz ze mną? - posłałem jej lekki uśmiech. 
- Pewnie. - odwzajemniła gest i pojechaliśmy do restauracji, w której mieliśmy zamówiony stolik. 

_____________________________________________

Hej. Wiem, rozdział trochę późno i mało się w nim dzieje, ale postaram się już wprowadzać trochę więcej akcji! ;) Nie dosyć, że zaczęła się szkoła to przez zmęczenie po całym dniu, nie miałam siły napisać nic :/ 
Ogólnie nie tak to wszystko miało się skończyć, bo chciałam opisać do końca walentynki, ale zostawię wam to na następny rozdział :P 

 Nie było 5 kom pod tamtym rozdziałem, więc nie powinnam dodawać, ale chcę go skończyć... Tak, do końca co raz bliżej niż dalej. Mam w dalekich planach 2 część, bo nie wiem czy was zadowoli zakończenie. Co ja gadam, na pewno was nie zadowoli xd

Rozdział nie sprawdzony. Przepraszam nie mam siły... 

To jakie są wasze odczucia po tym rozdziale? Co sądzicie o tym jakże nudnym rozdziale? Czasami i takie muszą być :P 

Standardowo...

5 komentarzy = next! 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :*  


6 komentarzy:

  1. Ja chce nexa! Tu i teraz xD
    P.S.Jak zawsze świetne :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział nie jest zły, jest ciekawy i spokojny. Zdecydowanie takich tutaj też potrzeba!
    Holly robi się coraz bardziej odważna w stosunku do swojego chłopaka, a to mi się najbardziej podoba.
    Bardzo współczuję Holly w związku z drugą już rocznicą śmierci ważnej dla niej osoby. Naprawdę strasznie to przeżywa.
    Ogólnie bardzo mi się podobało :)
    Do następnego! :*
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj biedna Holly. To już będzie druga rocznica śmierci tak dla niej ważnej osoby. Żal mi jej :(
    Rozdział spokojny i dobrze jednak ja wolę te w których dużo się dzieje i czekam właśnie na taki !
    Pozdrawiam i życzę weny !:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Holly bardzo przeżywa śmierć babci.
    Śmierć drugiej bliskiej nam osoby jest wielkim przeżyciem...
    Rozdział niezły. Wyjątkowo spokojny.
    Jednak ja wolę te,w których coś się dzieje.
    Duuużo weny życzę!
    Buziaki,Emila.

    OdpowiedzUsuń