niedziela, 14 września 2014

Rozdział 26


*oczami Holly*

Siedzieliśmy już godzinę w restauracji. Zapatrzeni w siebie, śmiejący się z naszych historii z dzieciństwa.
Naprawdę przy żadnym innym chłopaku nie czułam się tak pewnie. Nie stresowałam się i nie rozmyślałam o tematach, żeby zabić cisze, bo ona pomiędzy nami nie panowała. Jak już się zdarzyła, to nie była niezręczna. Cieszyliśmy się sobą nawzajem, swoją obecnością.
- Za nim poszedłem do X-Factor'a pracowałem w piekarni. - powiedział kolejną ciekawostkę o sobie. Nie czytałam ich w internecie, gdzie fanki umieszczają różne informacje o swoich idolach, bo nie zawsze musi być to prawda. Poza tym wolałabym usłyszeć to od niego.
- Tak? To musisz mi coś upiec. To stąd takie zainteresowanie gotowaniem?
- Mniej więcej. Jak byłem młodszy, pomagałem mamie w kuchni kiedy Gemma nie mogła. Czegoś się nauczyłem przez ten czas.
Tak mniej więcej wyglądały nasze rozmowy. Przez ten wieczór bardzo się poznaliśmy i dowiedzieliśmy się o rzeczach, o których na co dzień normalnie się nie mówi. Po zakończonej kolacji, poszliśmy przejść się na spacer po parku. Po drodze spotkaliśmy również inne zakochane pary.
Chyba pierwszy raz, tak cieszyłam się z walentynek i mogłam spędzić je z kimś, do kogo naprawdę... czułam coś więcej. To co było pomiędzy mną, a Lucasem nie można było nazwać miłością. Jak już to zauroczeniem. Podobaliśmy się sobie nawzajem, ale traktowaliśmy się jak przyjaciele, pomimo tego, że teoretycznie było pomiędzy nami coś więcej.
Harry objął mnie ramieniem, ogrzewając mnie przy tym. To naprawdę było bardzo zimny wieczór. Wtuliłam się w niego bardziej, chowając ręce do kieszeni.
- Zimno ci? - zapytał.
- Troszkę. Wracamy już? - podniosłam głowę do góry i popatrzyłam na niego. Kiwnął głową. Zatrzymaliśmy się. Wziął moja twarz w ręce i pocałował mnie. Od razu odwzajemniłam pocałunek, splatając swoje dłonie na jego ciepłym karku. Wzdrygnął się lekko od zimna moich rąk. Kiedy odsunęliśmy się, wziął moje ręce w swoje, ogrzewając je.
- Chodź mój zmarzluchu. - cmoknął mnie w czubek głowy i wziął za jedną rękę. Drugą ponownie zanurzyłam w płaszczu. Wsiedliśmy do auta i wsadziłam swoje ręce pod uda, żeby je ogrzać. Zawsze tak robiłam gdy byłam młodsza i ten nawyk został mi do dzisiaj. Podjechaliśmy pod mój blok.
- Wejdziesz? - kiwnął głową. Było już przed 22, więc nie chciałam, żeby już jeździł. Wdrapaliśmy się po schodach na górę. Wyszukałam klucze w torebce i otworzyłam drzwi.
- Dziękuje za wspaniały wieczór. - szepnął mi do ucha gdy weszliśmy.
- Ja też dziękuje. - powiedziałam, przytulając się do niego, ale nadal utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Oddał gest i zdjął z nas kurtki, po czym położył je na wiklinowym siedzisku. Oplótł moje nogi wokół swoich bioder, nadal nie przestając mnie całować. Delikatnie przyparł mnie przy ścianie. Pocałunek stawał się co raz bardziej namiętny. Jego ręce powędrowały na moje pośladki.
- Mam na ciebie ochotę. - szepnął mi w wargi i zaczął ponownie mnie całować.
Zaczęłam odpinać guziki przy jego koszuli, ale na 3 przystanęłam. Usłyszałam jakiś odgłos z wnętrza mieszkania. Oddaliłam swoje wargi od jego, ale zaraz usta chłopaka powędrowały na moją szyję. Odsunęłam go od siebie, na co mruknął niezadowolony.
- Co jest? - zapytał. Położyłam mu palec na ustach i nasłuchiwałam. Brzmiało jakby... ktoś wymiotował? Harry najwyraźniej musiał też to usłyszeć, bo odwrócił głowę w stronę dźwięku. Delikatnie opuścił moje nogi na dół. Poszłam w stronę łazienki, po drodze spotykając w salonie Niall'a. Zajrzałam do środka, gdzie zobaczyłam Alex nad toaletą i nerwowo chodzącą Chloe.
- Co się dzieje? - zapytałam i weszłam.
- Nie wiem właśnie. Podobno nie piła żadnego alkoholu, a Horan mówił, że już od rana była taka.
Westchnęłam i podeszłam do brunetki. Wzięłam włosy dziewczyny do tyłu i włożyłam za koszulkę, żeby jej nie przeszkadzały. Popatrzyła na mnie, a następnie odwróciła się znowu w stronę muszli. Skrzywiłam się słysząc znienawidzony dźwięk.
Gdy wreszcie się uspokoiła, umyła toaletę i zęby.
Myślałam co takiego mogłoby być. Na pewno chora nie jest, bo zawsze przed wymiotami miała temperaturę, nie piła. Była jedna możliwa opcja...
- Alex, słońce, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie i się nie wkurzaj. - powiedziałam i położyłam jej ręce na ramionach. Miała mokre oczy. - Jak z twoim okresem?
Przymknęła oczy i zsunęły się po jej policzkach kolejne łzy. Przytuliła się do mnie i zaczęła płakać.
- Zrób test. - powiedziała spokojnie Chloe.
- A-ale ja się boje. - wyjąkała. - Co będzie jak wyjdzie pozytywny? - zapytała.
- Wtedy pomyślimy. - powiedziałam. - Zrób.
Kiwnęła głową i poszłyśmy do salonu, gdzie siedział Niall z Harry'm.
- Co z nią? - zapytał blondyn.
- Zaraz przyjdzie. - powiedziałam. Zdjęłam buty i usiadłam obok Hazz'a. Oparłam głowę o jego ramieniu i przymknęłam oczy. Chlo próbowała uspokoić Horan'a, że nic jej się nie stało.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam szeptem.
- Oczywiście. - cmoknął mnie w czoło.
- Dziewczyny! - usłyszałyśmy histeryczne nawoływanie Alex. Wymieniłam spojrzenie z blondynką i poszłam do łazienki sama.

- Co jest? - zapytałam. Dziewczyna siedziała na brzegu wanny i miała schowaną twarz w głowie. Pokazała tylko palcem na patyczek leżący na pralce. Wzięłam go do ręki i zrobiłam wielkie oczy. - Wow, jesteś w ciąży. - rozpłakała się bardziej. Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. - Damy radę, masz nas, pomożemy ci z tym. Nie zostawimy cię przecież. Niall też. Poza tym. Musisz mu powiedzieć.

- A-a c-co jak m-mnie zostawi? - powiedziała łkając.
- Nie zostawi. - uśmiechnęłam się do niej lekko. - Chodź, powiesz mu.
- Jesteście same z nim?
- Harry jest, ale on pewnie i tak prędzej czy później się dowie. - pociągnęłam ją za rękę, wyrzucając po drodze test do kosza. Weszłyśmy do pokoju i Niall zaraz do niej podbiegł mocno ją przytulając. Usiadłam obok mojego chłopaka przytulając się do jego boku.
- Kochanie, nic ci nie jest? - zapytał odsuwając się lekko od dziewczyny.
- J-ja... - nowe łzy spłynęły jej po policzkach. - Jestem w ciąży. - rozpłakała się. Patrzył na nią zszokowany, ale bez żadnego wahania przygarnął ją do siebie.
- Będzie dobrze. Poradzimy sobie. - powiedział, gładząc ją po plecach. Spojrzałam na twarz Hazz'a. Również był w szoku.
- To prawda? - zapytał się mnie.
- Najprawdopodobniej. Musi iść jeszcze do lekarza.
- No to się wpakowali...

*oczami Harry'ego* 

Zostawiliśmy ich samych i poszedłem razem z Holly do jej pokoju. Podała mi koszulkę, którą od czasu kiedy T-shirt pomieszkuje u nich, robi za moją piżamę. Zdjąłem spodnie i ubrałem ją, a w tym czasie dziewczyna wciągnęła na siebie krótkie spodenki i bluzkę. 
- Nie będzie ci zimno? - zapytałem gdy wchodziła obok mnie pod kołdrę.
- Przy tobie? Nigdy. - wyszczerzyła się do mnie. Wtuliła się w mój bok. Objąłem ją ramieniem, gładząc jej plecy. Myślałem na sytuacją Niall'a i Alex. Ciąża to najgorsze, w co mogli się teraz wpakować. Za parę dni wyjeżdżamy w trasę i raczej brunetka, nie będzie chciała, żeby zostawiał ją samą. 
- O czym myślisz? - wyrwał mnie głos dziewczyny. 
- A, o dzisiejszej sytuacji. 
- Boję się, że sobie nie poradzą. Jeszcze jak rodzice Alex się o tym dowiedzą, to ją chyba uduszą. - westchnęła. 
- Czemu? 
- Oni... No cóż... - odsunęła się ode mnie i położyła na plecach. Wpatrywała się w sufit. - Jej siostra zaszła w ciąże mając 15 lat. Powiedzieli, że jeżeli ona będzie mieć dziecko wcześniej niż przed ukończeniem studiów to nie ma się do nich odzywać. - zagryzła wargę. - Wiem, do dupy. Chyba najbardziej się tego boi. 
- Nie dziwię się. - mruknąłem. Nie zniósł bym myśli, że moja mama by mnie znienawidziła za to, że będę mieć dziecko. Rozumiem, że młody wiek i tak dalej, no ale to jednak ich córka. - A jak myślisz, jakby zareagowali twoi rodzice na taką wiadomość? 
Zaśmiała się. 
- Miałabym niezły wykład, tata... Yh, raczej by mnie do domu nie wpuścił, bracia by mi życzyli powodzenia, ale bym mogła na nich liczyć, a mama po wkurzała by się, ale w końcu by jej przeszło. A twoi? 
- Mama chyba podobnie jak twoja, a ojczym miałby to w dupie. Gemma. Nie wiem. Może tak jak twoje rodzeństwo, ale z nią nigdy nie wiadomo. Zależy od humoru. 
- Rozumiem. - powiedziała i odwróciła się tyłem do mnie. Było już po północy, a ona jutro miała iść na zajęcia, więc stwierdziłem nie zawracać jej głowy. Przytuliłem ją do siebie i próbowałem zasnąć. Nie przychodziło mi to z łatwością, bo po głowie chodziła mi myśl zobaczenia kiedy naszego dziecka... Chciałbym, żeby moja przyszłość była powiązana z dziewczyną, która leżała obok mnie. Zobaczyć pierwsze kroki naszego dzieciaczka, pierwsze słowa. Powiedzieć do niej "Moja żono." Ciekaw jestem jakby zareagowała Holly na wieść o swojej ciąży.
Zacząłem ją powoli odpływać. Słyszałem, że brunetka już zasnęła. Chwilę potem i mnie dopadł sen.

*** 

Obudziłem się, a jej już nie było obok mnie. Rozejrzałem się w pokoju i zobaczyłem stojącą w samej bieliźnie dziewczynę, która zakładała spodnie. 
- Takie widoki mógłbym mieć codziennie. - mruknąłem do niej. Wywróciła oczami i zaczęła zapinać koszulę w czerwono-granatową kratę. Włożyła ją w spód czarnych rurek i założyła również w tym kolorze, gruby sweter. Wystawiła kołnierzyk na zewnątrz. 
- Co zjesz na śniadanie? - zapytała, wyciągając z pudełka krem. 
- Ciebie. 
- Chodziło mi o jedzenie. Z tego co mi wiadomo nie jesteś kanibalem. - zaśmiała się i wyszukała kredkę o ciemnoniebieskim odcieniu. 
- Może zrobimy coś razem? 
- Okej. To poczekaj chwilę. - dokończyła malować oczy i pomalowała usta, bezbarwną pomadką. W tym czasie ubrałem się. Poszliśmy do kuchni i postanowiliśmy zrobić gofry. Zająłem się robieniem ciasta, kiedy dziewczyna sprzątała w salonie i wkładała naczynia do zmywarki. Położyła na blacie urządzenie, służące do przygotowywania gofrów i zajęła się myciem owoców. Zabrałem się za robienie ich. Po 20 minutach śniadanie było gotowe, a zapach rozchodzący się po mieszkaniu przywołała resztę współlokatorów. 
- Ulala, co tak ładnie pachnie? - zapytała Chloe, zaglądając mi przez ramię. Podeszła do przyjaciółki. - Wiesz jakie to fajne, że nie muszę robić śniadania przez dwa dni? 
- Nie przyzwyczajaj się. - wyszczerzyła się w jej kierunku. 
- No spoko, sam fakt, że to fajne uczucie. - powiedziała załamana. Później w kuchni pojawił się Niall z już lepiej wyglądającą Alex. Wczoraj była na skraju załamania psychicznego. 
- Kawę poproszę. - mruknęła siadając przy stole. 
- A ja gwiazdkę z nieba. - parsknęła Holly. - W twoim obecnym stanie, mogę ci zaproponować kawę zbożową. Masz do wyboru zwykłą lub waniliową. Na którą się skusisz? - wyszczerzyła się do niej. 
- Jesteś podła. - powiedziała kładąc czoło na stole. 
- Przyzwyczajaj się.

*oczami Holly* 

Zjedliśmy i poszłam do pokoju, żeby zgarnąć parę książek. Wrzuciłam je do torby i wzięłam notesy, które miałam podzielone ze na przegródki z różnymi zajęciami. Poszłam ubrać płaszcz i buty. Pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam na uczelnie. Przez noc zdążyło napadać trochę śniegu. Owinęłam się szczelniej szalikiem i ruszyłam w kierunku wielkiego budynku, który znajdował się zaraz obok mieszkań. Weszłam do ciepłego pomieszczenia i skierowałam się do szafki. Powiesiłam w niej płaszcz i odłożyłam niepotrzebne książki. Zmazałam kod i poszłam w kierunku sali gdzie miała się odbyć historia. Połowa grupy już była, zainteresowana opowieściami znajomych. Dosiadłam się do Megan, która właśnie opowiadała jakąś historię pozostałej dwójce. Uśmiechnęłam się do Sky, która znajdowała się w tym towarzystwie. 
- Jak tam w Los Angeles? - zapytała, kiedy dziewczyna skończyła opowiadać. 
- No dobrze. Cieplej niż tutaj. - skrzywiłam się. - Żałuję, że nie mogę się tam przeprowadzić.
- Nawet nie myśl, żeby nas zostawiać. - dźgnęła mnie w bok Megan. Dziewczyny rozeszły się do swoich ławek, a ja zostałam z nią sama. Wszedł wykładowca, a koleżanka obok mnie roześmiała się, nie mogąc się opanować. 
- Co jest? - zapytałam. 
Dostała piorunujące spojrzenie od nauczyciela i starała się zachować spokój, ale nadal chichotała pod nosem. 
- Podczas przerwy miałam dosyć dziwny sen. Jechałam z Emmą i widzimy właśnie jego. - wskazała głową na dosyć młodego profesora. - Zapytał się czy przyjdziemy do niego. No to my odpowiadamy, ze tak. I przychodzimy, a on uszykował wannę z szampanem i płatkami róż. Kazał Em wyjść i zostawić mnie z nim samą i dalej to możesz domyślać się jak sytuacja się potoczyła... - teraz to ja się zaśmiałam. Wyobrażenie sobie jego z Megan było przezabawne. Uwielbiałam tą dziewczynę za poczucie humoru i jej rozbrajające sny i teksty. 
- Jejku, co ty masz za sny. - parsknęłam. 
- Nie kontroluje tego. Gdybym mogła, to uwierz nie chciałabym, żeby takie coś mi się przyśniło. 
- Nim pogardzisz?! - zapytałam zdziwiona. - Przecież on jest diabelsko przystojny! 
- I ciebie podrywał. 
Prychnęłam. 
- Kiedy niby? 
- Jeszcze przed przerwą. Zaraz będzie do ciebie gadał. Już się gapi. 
- Co? - odwróciłam się w jego kierunku. Popatrzył na mnie speszony i zaczął coś pisać na tablicy. - Cholera... - mruknęłam. - I tak nie ma szans. 
- A co? Ktoś inny jest? Masz chłopaka? 
- A mam. - powiedziałam. Nie chciałam się tym chwalić, ale jej mogłam zaufać, że zaraz tego nie rozgada. 
- A kogo? - dopytywała dalej. 
- Nie ważne. - powiedziałam. Jak na zawołanie Paterson przywołał nas już do porządku i kazał się skupić. Nie chciałam rozpowiadać, że chodzę z Harry'm. Akurat ten fakt stałby się gorącą ploteczką i wyjaśniałoby tajemnicę dziewczyny z balkonu. O nie, nie mogę dopuścić do tego, Wiem, że i tak prędzej czy później się ludzie dowiedzą no, ale... Nie teraz. 
Notowałam najważniejsze jak dla mnie rzeczy. Reformy przeprowadzone w 3 krajach europejskich  - Rosja, Prusy i Austria. Po co mi one, jeżeli i tak wydarzyły się w siedemnastym i osiemnastym wieku? Dodatkowo jeszcze ich wszystkich mamy się nauczyć. Westchnęłam i wzięłam podręcznik. Ołówkiem zaczęłam podkreślać reformy. 
- Może panna White nam przypomni z epoki oświecenia, kim był i co zrobił Karol Ludwik Monteskiusz? Informacje jeszcze z High School, więc nie przyjmuje wiadomości, że nie wiem lub nie pamiętam. To trzeba znać. - zaklęłam w myślach. Kojarzyłam coś, ale nie wiedziałam czy nie pomyliło mi się z kimś innym. Warto zaryzykować. I tak gdybym nie odpowiedziała to dostałabym jeden. 
- Karol Ludwik Monteskiusz był francuskim prawnikiem i filozofem, który sformułował zasadę trójpodziału władzy. Twierdził on, że funkcjonowanie oddzielnych instytucji jest słuszniejsze i bardziej sprawiedliwe. Dzieliła się ona na władzę sądowniczą, ustawodawczą i wykonawczą. Uważał również, że pomimo swojej niezależności, organy powinny się wzajemnie kontrolować. - powiedziałam i modliłam się, żeby to było dobrze. 
Pokiwał głową. 
- Dobrze. Właśnie ten podział... - odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że historia mi przychodziła łatwo i nie odparowywała tak szybko jak na przykład biologia czy chemia. Właśnie dlatego wybrałam humanistykę, bo z tego mi najwięcej zostaje w głowie. Profesor dalej wymieniał nam te wszystkie reformy. Jednak ich to najbardziej podziwiałam. Uczą tyle klas i wszystko pamiętają. I to jeszcze ze szczegółami. 
Zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Wpakowałam swoje książki do torby i poszłam w kierunku sali matematycznej, w której miałam mieć wykłady razem z Chloe. Nie miałam tych lekcji zbyt dużo. Tylko parę tygodniowo, żebyśmy do końca nie zapomnieli jak się posługuje cyferkami. 
Zobaczyłam blondynkę siedzącą na ławce w głównym korytarzu. Uczyła się do jakiegoś testu, o którym znając życie zapomniała... Cała Chloe. Przysiadłam się do niej. Trochę jej poprzeszkadzam. Zaczęłam jej nadawać o jakiś badziewiach jak zniżka w Yves Rocher czy nadchodzącej nowej kolekcji w Reserved, gdzie wypatrzyłam już parę "must have". Opowiedziałam jej fascynująca historię o śnie Megan i dopiero gdy skończyłam oderwała wzrok od książki. Miała smutny wzrok. 
- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana. Miała słaby humor w czasie kiedy ja szczęśliwa szczebiotałam. Trochę nie fajnie. 
- Nic. Po prostu... - westchnęła. - Ty masz chłopaka i jesteś szczęśliwa, Alex też i jeszcze na dodatek spodziewa się dziecka, a ja nadal nic. Nadal jestem sama i koniec końcu wyląduje z kotami na nogach. Będę starą babcią, gadającą do swoich kocurów. 
- Oj kochana nie martw się. - uśmiechnęłam się do niej. - Masz dopiero 20 lat, na ziemi jest wiele facetów, a niby na każdą osobę przypada ta jedna. Alex najprawdopodobniej ją znalazła, ale skąd ja mogę wiedzieć, czy Harry jest akurat tym? Jesteśmy parę dni jeszcze wszystko może się zdarzyć. - wywróciłam oczami. - Oczywiście mam nadzieję, że nic się nie zdarzy, bo dobrze mi tak jak jest teraz. W razie czego będziesz mogła zamieszkać z nami. - wywróciła oczami. Uśmiechnęłam się do niej. - A jak z Mike'iem? 
- Dobrze, szliśmy razem na uczelnie. - lekko uniosła kącik ust. 
- No widzisz. Może to jest Twoja miłość życia? - poruszyłam znacząco brwiami. 
- Przestań. - przewróciła oczami i zaśmiała się.

*oczami Nathalie*

Odnowienie kontaktu z Arianą jest chyba najłatwiejszym zadaniem w życiu. Dziewczyna bardzo ochoczo poparła mój pomysł na spotkanie. 
Siedziałam w Celebirty Cafe, czekając na nią. Było około 17-tej. Spojrzałam w kierunku drzwi, od których wydał się dźwięk dzwoneczka. Zacisnęłam zęby. Holly...
Czy ona musi być wszędzie gdzie ja?! 
Poszła za ladę i rozmawiała chwilę z kasjerką, po czym skierowała się na zaplecze. Pracowała tu? Możliwe, że to by nam ułatwiło parę kwestii... 
- Cześć, Nath! - usłyszałam radosny głos Ari. 
- Hej. - powiedziałam i wstałam żeby przytulić koleżankę. Przylepiłam do twarzy wymuszany uśmiech. 
- Jak dawno się nie widziałyśmy! Opowiadaj co u ciebie! - powiedziała. Zaczęłam jej w wielkim skrócie opowiadać jak minęły mi dwa lata od naszego ostatniego spotkania. Zapytałam się również co u niej. Zaczęłam mi entuzjastycznie opowiadać. Dużo się u niej zmieniło. Przede wszystkim kariera  jej rozwinęła się i to nawet bardzo. W swojej historii zamieściła kawałek z Harry'm. Kiedy pokłócił się z Holly i myślała, że uda im się być razem, ale on cały czas myślał, jak się z nią pogodzić.
- Nie chciałabyś znowu spróbować o niego walczyć? - dopytywałam, zaciekawiona tematem.
Westchnęła.
- Chciałabym, ale chyba nie mam już na to siły. Poza tym, nie chciałabym mu rozbrajać związku.
Wywróciłam oczami.
- Nie przesadzaj. Jak chcesz, możemy ci pomóc.
- My?
- Mam kolegę, któremu podoba się Holly, a że ja nie lubię mojej kuzynki to mu pomagam. Potrzebujemy tylko dwie osoby, które pomogą nam wykonać nasz plan.
- Jaki?
- Chcemy, żeby siebie nawzajem zdradzili.
- Nie przesadzacie? - zmarszczyła brwi. - Nie wystarczy wam ich skłócić?
- Nie. W końcu nie będą mogli bez siebie żyć i by wrócili do siebie.
- Harry'ego już wkurzy jak ktoś ją pocałuje na jego oczach. - podsunęła.
- Dobrze wiedzieć. Wchodzisz w to?
- No nie wiem...
- Ari, musimy wiedzieć teraz. Chcemy działać od razu. Jak nie to poszukamy jakiejś innej...
- Wchodzę. - przerwała mi. Uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem.
- Miło. Będziemy cały czas w kontakcie, bo Austin musi pogadać z Mike'iem, który będzie podrywać Holly. - uśmiechnęła się do mnie. Na razie wszystko szło jak z płatka.
Dokończyłyśmy rozmowę i pożegnałyśmy się. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Austin'a.
- Mamy ją.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- No Ariana się zgodziła.
- To zajebiście. Ja zaraz idę spotkać się z tym chłopakiem. Już niedługo rozpoczynamy fazę pierwszą...

*parę dni później*

*oczami Austin'a*

Przypadkowe spotkanie... Nie ma to jak "przypadkowo" zderzyć się z kimś w parku. Jak na razie szło łatwo. Zakolegowałem się z tym chłopakiem i wydawał się być całkiem spoko. Gdyby nie ta sytuacja, z chęcią bym się z nim za kumplował. Parę dni od naszego pierwszego spotkania minęło. Umówiliśmy się na kawę. Dzisiaj, postanowiłem zapytać się o brunetkę.
- Słuchaj, znasz może taką dziewczynę, Holly White?
- Znam. - odpowiedział po bacznym przyjrzeniu się mi. - Jest moją przyjaciółką, a co?
- Nic, widziałem was razem i myślałem, że może jesteście parą czy coś... - popatrzył na mnie zdziwiony. Nie uwierzył...
- Dobra, powiem prosto z mostu. Jak ci pewnie wiadomo Holly chodzi z Harry'm, więc razem z moją koleżanką, próbujemy rozbić ich związek...
- Po co? - przerwał mi, zakładając ręce na piersi i opierając się o krzesło.
- Nath podoba się Hazz, a mnie Holly. Chcemy ich skłócić tak żeby sobie nie wybaczyli i najlepszym rozwiązaniem byłaby zdrada. - zdziwiony uniósł brwi do góry, ale mi nie przerwał. - Mamy już dziewczynę, która zajmie się Styles'em, ale potrzebujemy chłopaka dla Holly. Pomyśleliśmy o tobie, bo jesteś z nią dość blisko...
- Nie zrobię tego jej. - powiedział. - Jest moją przyjaciółką i nie mam zamiaru jej ranić.
- Ty przecież z tego będziesz mieć korzyści! Pójdzie wypłakać się w twoje ramie, a potem odeślesz ją do mnie.
- To jest chamskie. - stwierdził.
- Po prostu życie jest podłe. - wzruszyłem ramionami. - Wchodzisz w to?
- Nie chce jej krzywdzić... - powiedział niepewnie.
- A chcesz patrzeć jak Harry ją krzywdzi, zostawiając ją na parę miesięcy samą kiedy będzie musiał wyjeżdżać w trasy? - zapytałem podirytowany.
- W sumie racja... - mruknął.
- To jak? Pomożesz nam ją obronić?
Wziął głęboki wdech.
- Nie wierzę w to co mówię, ale się zgadzam...
Uśmiechnąłem się zadowolony.
- Oczywiście, żeby było jasne. Ani jednego, cholernego słówka o tym planie nikomu nie powiesz, rozumiesz?
- Ta. - kiwnął głową. Oznajmił, że musi się zbierać. Zapłacił rachunek i wyszedł zostawiając mnie samego ze swoim zadowoleniem.
Holly White i Harry Styles'ie - szykujcie się, aż wasze życie zamieni się w bagno...

*oczami Harry'ego*

Jeszcze nigdy nie byłem tam wykończony. Cały dzień jeździłem pomiędzy studiem, a biurami. Chciałem wejść do domu i pójść spać, po drodze zgarniając ze sobą Holly. Nie wiem co ona w sobie takiego ma, że działa na mnie tam uspokajająco i kojąco. Napisałem do niej sms'a, ale nie dostając żadnej odpowiedzi od 1,5-rej godziny, postanowiłem do niej zadzwonić. Nie odbierała. Na 18-stą miałem do nich jechać, bo Chloe stwierdziła, że nudzi ją już życie w samotności, więc chce spędzić ten wieczór z przyjaciółmi. Nie mogłem wysiedzieć już na ostatnim spotkaniu. Z wyczekiwaniem czekałem, aż te tortury się skończą.
- Harry, śpieszy ci się gdzieś? - zapytał Paul, kiedy nerwowo spoglądałem na zegarek.
- Nie, po prostu się martwię.
- O? - dociekał.
- Holly. - mruknąłem. - Nie odbieraj telefonów i nie daje znaków życia od rana. - dodałem, uprzedzając jego następne pytania.
Westchnął.
- Możecie iść. - mruknął. - Ale jutro macie się tu zjawić o 13 i nie wypuszczam was aż do wieczora. W przyszły poniedziałek wyjeżdżacie w trasę, musicie być przygotowani.
Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy wjeżdżając po drodze do sklepu. Liam był już umówiony z Sophią, a Zayn został z Perrie, bo była chora. Razem z Louis'em, Niall'em i Elą, wkroczyliśmy do mieszkania dziewczyn robiąc niezły rumor. Pomogliśmy Chloe i Alex w przygotowywaniach przekąsek na nasz filmowo-gieryjny wieczór. Wreszcie nie wytrzymałem.
- Gdzie Holly? - zapytałem, zmartwiony, że dziewczyna nadal nie przychodzi.
- Myślałam, że już nie zapytasz. - powiedziała Alex. - U siebie w pokoju. Źle się czuje. Jak chcesz możesz do niej iść.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z kuchni i poszedłem do pokoju mojej dziewczyny. Cicho tam czmychnąłem. Leżała na brzuchu, na środku łóżka, z twarzą wtuloną pomiędzy poduszki. Przysiadłem obok niej, a ona zaraz wyczuła czyjąś obecność.
- Chloe, mówiłam, że nie dam rady iść. Czuje się fatalnie. - mruknęła.
- Słoneczko, to ja. - powiedziałem i położyłem jej rękę na plecach.
Odwróciła się i usiadła po turecku. Wyglądała strasznie. Czerwone oczy, zatkany nos. Przyłożyłem dłoń do jej twarzy. Była rozpalona. Wziąłem ją na kolana i zacząłem się z nią lekko kołysać. Wtuliła się w mój tors. Mógłbym się założyć, że za bardzo nie kontaktowała.
- Byłaś u lekarza? - pokręciła przecząco głową. - Dlaczego?
- Nie było czasu. - wymamrotała.
- To ubieraj się jedziemy. - powiedziałem, sadzając ją na łóżku.
- Harry...
- Nie ma Harry. Jedziemy i to za chwilę.
Zostawiłem ją i poszedłem do salonu, powiedzieć moje zamiary.
- Może pojadę z tobą? - zaproponowała Chloe.
- Powinienem dać sobie z nią radę. Ma jakiegoś lekarza czy coś?
- Nie. Jedź z nią na pomoc doraźną w szpitalu. - wstała i zaczęła czegoś szukać w szafie. - W razie czego, to jest jej książeczka zdrowia. - podała mi mały zeszycik, który włożyłem do torebki Holly.
- Okej, dzięki.
Przyszła do pokoju.
- Jezu, dziewczyno. Jak ty wyglądasz?! - podeszła do niej Alex, przykładając jej rękę do czoła. -Natychmiast z nią jedź. - podała mi ją w ramiona. Zaprowadziłem ją na korytarz i pomogłem się jej ubrać. Wzięła ode mnie torebkę i chwiejąc się zeszła po schodach. Asekurowałem ją z przodu, pilnując, żeby nie spadła i niczego sobie nie zrobiła.

***

Podróż samochodem minęła nam w ciszy. Odnosiłem wrażenie, że Holly zasnęła, więc nie chciałem jej budzić. Była dopiero 19-sta, więc w mieście, jak to w Londynie bywa, były jeszcze korki.
Kiedy dotarliśmy delikatnie ją szturchnąłem.
- Nie śpię. - wymamrotała.
- Jesteśmy na miejscu. - odpięła pasy i wyszła z auta. Zablokowałem drzwi pilotem i poszedłem za nią. Odetchnąłem z ulgą kiedy w poczekalni były tylko dwie osoby. Odczekaliśmy trochę więcej niż półtorej godziny. Wstała z miejsca i ruszyła do drzwi.
- Nie idziesz ze mną? - zapytała.
- A chcesz żebym poszedł? - westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. - rzuciła i weszła do gabinetu.

*oczami Holly*

Miałam nadzieję, że pójdzie ze mną, bo nie miałam siły mówić, a poza tym trochę nie kontaktowałam.
- Dobry wieczór. - powiedziałam do młodej lekarki.
- Ktoś z panią jest? Wygląda pani fatalnie. - podeszła do mnie i usadziła mnie na łóżku obok.
- Mój chłopak czeka na korytarzu. - spojrzałam na nią. Rozpoznałam ją. Była dziewczyna Marcus'a. W tym roku skończyła medycynę. Wyszła na korytarz i zawołała Hazz'a. Oparłam podbródek na dłoniach. Zaczęła nawijać do Harold'a po co go zawołała, a on wytłumaczył co mi jest.
- Rozbierz się, osłucham cię. - zeskoczyłam z łóżka i zdjęłam sweter. Powoli zaczęłam odpinać guzik od mojej koszuli. Zaczęła mnie badać. Spojrzałam na Harry'ego. Wiedziałam, że ten widok mu się podoba. Wywróciłam oczami i na polecenie lekarki zaczęłam ubierać się z powrotem. Zajrzała mi do gardła, zmierzyła temperaturę i usiadła za biurkiem.
- Najwyraźniej jest to początek anginy. Na razie nie jest źle, ale przez tydzień chorobowe z pracy czy uczelni. Mogę prosić książeczkę zdrowia? - kiwnęłam głową i podałam ją jej. Znowu zaczęła mówić o lekach, napisała na kartce dawkowanie i zalecenia co mam robić, a czego nie. Z tego wszystkiego wywnioskowałam, że leżeć w łóżku i się z niego nie ruszać przynajmniej do soboty. Jeżeli mi nie przejdzie to jeszcze w niedziele trzeba będzie przyjechać. Wzięłam od niej karteczki, podziękowaliśmy i wyszliśmy. Poszłam jeszcze do całodobowej apteki obok i kupiłam potrzebne leki. Wsiadłam do auta, w którym czekał już loczek.
- Oj Holly, Holly. - usłyszałam gdy zapinałam pasy. Spojrzałam na niego. Obserwował mnie, lekko się uśmiechając.
- Jak bardzo ciebie i twoje przyjaciela podnieciłam tym striptizem w gabinecie?
- Bardzo... - nachylił się, żeby mnie pocałować, ale odsunęłam się od niego. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Będziesz chory. - stwierdziłam.
- Trudno. - zignorował ostrzeżenie i skradł ode mnie buziaka. Ruszyliśmy spod szpitala i skierowaliśmy się do domu. Gdy tylko weszliśmy dziewczyny zaatakowały nas pytaniami co się dzieje i czemu nie było nas tak długo. Harry odpowiedział im na pytania, a ja poszłam do kuchni, żeby wziąć leki. Poszłam do pokoju, a Hazz, niczym mój anioł stróż, podreptał za mną. Zasłoniłam okna i ignorując jego obecność, przebrałam się w leginsy i inny sweter. Wskoczyłam do łóżka i patrzyłam jak Loczek siada obok mnie.
- Coś lepiej się czujesz? - zabrał kosmyk włosów z mojego czoła. Zaprzeczyłam ruchem głowy. - Idź spać, leki zaczną działać i poczujesz się lepiej. - cmoknął mnie w czoło i skierował się w kierunku drzwi.
- Harry?
- Słucham cię słońce.
- Zostaniesz dopóki nie zasnę? - zapytałam.
- Oczywiście. - wrócił się i położył obok mnie. Wtuliłam się w niego, czując się bezpieczna i szczęśliwa pomimo dupnego samopoczucia.
- A wrócisz i zostaniesz na noc jak skończycie?
- Tak. - powiedział, gładząc moje plecy. Przymknęłam szczypiące oczy i nawet nie wiem kiedy znalazłam się w objęciach Morfeusza.

_____________________

Hej, hej :) Jestem zadowolona z długości tego rozdziału :) Udało mi się napisać rozdział w ciągu niecałego tygodnia :D W tym tygodniu może być słabo, bo po uszy jestem zawalona sprawdzianami i kartkówkami.

Na dzisiaj nie mam nic więcej wam do powiedzenia ^^

Co sądzicie o przyszłej sytuacji Holly i Hazz'a? Jak będzie dalej z nimi? Może plany Austin'a i Nath się... zmienią? xd 


Buziaki,
Roksana ♥


5 komentarzy = next! 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :*

4 komentarze:

  1. Wow! Jest ciekawie,bardzo ,bardzo ciekawie.
    Biedna Alex,ciąża ją zdołowała.
    Mike zachował się jak jakiś debil.
    Z tego co widzę niedługo będzie interesująco.
    Reakcja Nialla na wieść o ciąży Alex,była moim zdaniem bardzo spokojna,
    i wbrew przypuszczeniom Alex,jej chłopakmam nadzięję ,jej nie zostawi.
    Duużo weny życzę!
    Buziaki,kochana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła daje się we znaki...
    Rozdział naprawdę bardzo ciekawy i świetnie się go czytało :)
    Awww Alex i Niall zostaną rodzicami jak słodko!
    Wyobrażenie sobie wspólnej przyszłości Hazzy z Holly było mega słodkie!
    Jejku ja już tak czekam i czekam na ten ich pierwszy raz, a tu nic.. Zawsze coś albo ktoś przerywa. Tak nie może być!
    Nath i Austin - dwie szumowiny ;/
    Mam nadzieję, że ich plan się nie powiedzie.
    Myślę, że mogłabyś dodawać krótsze rozdziały, żeby mieć więcej czasu na pisanie; rozumiesz, napiszesz taki długi i śmiało możesz go podzielić na dwa krótsze, wtedy się jeszcze lepiej by czytało, bo zostawisz czytelnikowi zagadkę :)
    Czekam na next i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz ♥
      Zastanawiałam się czy go podzielić, nie zrobiłam tego i teraz się wkurzam, bo minęło tyle czasu, a ja z braku weny nie mam nic napisane :c
      Buziaki.

      Usuń
  3. Fajny ;)
    Neext;)
    Napewno wytrzymają ten miesiąc i nie dadzą się temu planu♥♡

    OdpowiedzUsuń