wtorek, 23 września 2014

Rozdział 27


*parę dni później*

*oczami Holly*

Nadszedł piątek, a ja spędzam go nadal w łóżku. Jest już ze mną o wiele lepiej, ale moja trójka opiekunów uważa, że lepiej dla mnie będzie jak jeszcze zostanę w swoim pokoju, a sami wyszli na miasto. W ten oto sposób została sama, z gorącym kakałkiem, nadrabiając zaległe sezony ulubionego serialu. Nie ma to jak szalony weekend.
Z mojego serialowego transu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Podniosłam urządzenie i westchnęłam na widok numeru mojej koleżanki z pracy. Po chwili namysłu czy odebrać, a może odrzucić, zdecydowałam się pociągnąć za zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwałam się już mniej zachrypłym głosem, niż parę dni temu.
- No witam, szanowną koleżankę! Słyszę, że już lepiej. Jak tam zdrówko?
- No co raz lepiej. Jeszcze trochę i będę zdrowa jak ryba. - powiedziałam, zatrzymując odcinek. - A jak tam u ciebie? - dodałam.
- U mnie jakoś leci. Bywają gorsze i lepsze dni. - rzekła - Tylko mam pewien problem. - dodała powoli. Oho. Znalazła się przyczyna tego nagłego telefonu. - Pamiętasz jak ci mówiłam parę dni o jutrzejszym przyjęciu? - mruknęłam, potwierdzając. - No to druga kierowniczka sali mi się wykruszyła i nie wiem co teraz mam robić. - westchnęła. - Wiem, że jesteś chora, ale może dałabyś radę ją zastąpić?
Milczałam przez chwilę. Propozycja niezwykle ciekawa. Z chęcią bym ją przyjęła. Nie jest źle, no ale moje mamuśki my chyba nie pozwolą ruszyć tyłka z pokoju. Mogłabym się wymknąć, ale chłopacy w tym Harry tam będą i jak mnie zobaczy to furii dostanie...
- Ali, z chęcią bym przyjęła twoją propozycję, naprawdę ja nie mam nic przeciwko, ale wydaje mi się, że moje współlokatorki mnie nie puszczą. - wypuściłam powietrze z ust. - Chyba, że nic im nie powiem i postawie je, przed faktem dokonanym. - spojrzałam w kierunku zegara. Zabiją mnie jak im wywinę taki numer, ale czemu by nie spróbować... - Dobra, zgadzam się. O której mam być w Celebrity?
- O jejku, dziękuje! Impreza nie jest w celebrity, ale wiesz podjadę po ciebie, żebyś nie musiała łazić po tym zimnie. Bądź gotowa na 15. Impreza zaczyna się o 18, ale jeszcze musimy przygotować. Jeszcze raz bardzo dziękuje! Ratujesz mi życie! - nawijała podekscytowana.
- Nie ma za co. Wymagania co do stroju?
- Nie ma. Ubierz się po prostu elegancko. Mile widziana sukienka i szpilki.
- Okej, to do jutra. - pożegnałyśmy się i zatopiłam się bardziej w kołdrze. Odpaliłam z powrotem serial.
No to nie będę żyć...

*dzień później*

 13:30. Wyczłapałam się z łóżka i zaczęłam się szykować. Poranną nieobecność moich współlokatorek przeznaczyłam na umycie i ogarnięcie włosów. Wiem, że i tak przed wyjściem będę musiała im się wyspowiadać, ale najwyżej wyjdę nie przejmując się ich zdaniem. Potem zostanie mi unikać Harry'ego przez resztę wieczoru. Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później zobaczy mnie dzisiaj na przyjęciu i będę miała niezły opieprz.
Założyłam na siebie czarną, dopasowaną sukienkę z koronką na plecach i wybrałam również w tym kolorze wysokie szpilki. Poprawiłam włosy, które opadały mi falami na ramiona. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju, żeby iść na małą pogawędkę z moimi niańkami. Siedziały przy stole popijając bodajże herbaty. Chloe przeglądała coś w laptopie, a Alex z wyciągniętymi nogami na drugim krześle, czytała książkę. Podniosła na mnie wzrok i popatrzyła zdziwiona.
- Czyżby Harry zniwelował twój areszt domowy bez konsultacji z nami? - zapytała i wzięła łyka napoju. Blondynka oderwała wzrok od ekran i spojrzała na mnie unosząc lekko brwi.
- Nie koniecznie. - mruknęłam i podeszłam do szafki, żeby nalać sobie soku.
- Gdzie się wybierasz? - zapytała Chlo.
- Do pracy. - powiedziałam, stojąc do nich tyłem.
- S-słucham? - zapytała brunetka, krztusząc się cieczą. - Jakiej pracy?! Masz wolne! Jesteś chora!
- Nagła sprawa, Aly przyjedzie po mnie za 15 minut. Proszę, kryjcie mnie przed Harry'm, będę drugą kierowniczką sali, wiem, że prędzej czy później mnie zobaczy, ale on nie może się teraz o tym dowiedzieć, bo mnie nie puści. - powiedziałam błagalnym tonem. Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
- Dobra. Leć. Radzę ci się pośpieszyć, bo on tu przyjedzie na chwilę niedługo.
- Dziękuje. - przytuliłam je i ucałowałam w policzki. - A co mu powiecie?
- Że pojechałaś do lekarza czy coś. Teraz idź, bo może w każdej chwili być!
Rzuciłam szybkie "ok" i popędziłam do pokoju. Założyłam buty, zgarnęłam torebkę, zaopatrzoną w chusteczkową amunicję i założyłam płaszcz, przy okazji owijając się białym, grubym szalikiem.
Będąc na klatce schodowej usłyszałam jego ochrypły głos piętro niżej. Spanikowana pobiegła do góry i przeczekałam, aż wejdzie do mieszkania. W między czasie dostałam sms'a od Aly, że stoi na dole, więc upewniając się, że mam wolną drogę, zeszłam na dół.
Misje unikania własnego chłopaka czas zacząć...
*parę godzin później*
Wszystko szło jak po maśle. Przyjęcie trwało parę godzin, a ja się jeszcze na niego nie natknęła, co było cudem. Razem z Aly, patrolowałam sale, czy niczego nie brakuje i przy okazji zabawiając gości. Nie zauważalnie patrzyłam w stronę Harry'ego. Niby się uśmiechał, ale nie miał zachwyconej miny.
Moja koleżanka weszła na scenę, cała rozbawiona i wesoła. Idealnie nadawała się do tej pracy.
Oparłam się o ścianę z boku, skąd miałam fantastyczny wzgląd na wszystko.
- Witam państwa. Mam nadzieję, że wieczór mija wam dobrze. Niektóre osoby zgodziły się dla nas dzisiaj wystąpić, dając nam dobrą muzykę. Bez zbędnych przedłużeń jakie pierwsi zaśpiewają chłopacy z One Direction, swoją najnowszą piosenkę "Happily".
Rozległy się brawa i na scenę weszła piątka dobrze znanych mi chłopaków. Stanęła bardziej z boku, żeby nie rzucać się w oczy i wsłuchiwałam się w tekst piosenki, która była napisana tak jakby o mnie. Zawarte w niej były uczucia Harry'ego, które przeżywał przez ten okres kiedy unikałam go jak ognia i nie chciałam znać. Kto by pomyślał, że po tym będziemy razem?
Było jeszcze około sześciu występów, kiedy Alison, zapowiedziała ostatni utwór. Była to piosenka Ariany Grande "A little bite of you heart". Okazało się, że Harry napisał do niej słowa. Byłam trochę zła, że mi o tym nie powiedział. Nie przepadałam za tą dziewczyną, ale coś rozkazało mi zostać.
- Cześć jestem Ariana i chciałabym wam dzisiaj zagrać moją nową piosenkę, którą napisał mój przyjaciel Harry Styles, za co bardzo mu dziękuje. Chciałabym go również prosić, żeby przygrał mi na pianinie. - wygłosiła krótką przemowę, a chłopak od razu się zgodził. Zajął wyznaczone miejsce i zaczął grać, kiedy na sali zapadła kompletna cisza.
Pierwsza raz widziałam jak grał na pianinie. Miał bardzo skupiony i spokojny wyraz twarzy. Kochał to co robi, wiedziałam o tym do dobrze i cieszyłam się, że znalazł coś, co potrafi go tak uszczęśliwiać.
Piosenka po paru minutach się skończyła. Tak jak po każdym utworze zaczęłam bić brawo. Wyszłam ze swojej skrytki i oparłam się normalnie o ścianę. Gdyby nie fakt, że się ukrywam to podbiegłabym do niego i pogratulowała mu cudownych występów. Oboje ukłonili się w podziękowaniu za brawa, ale Ariana zrobiła coś, co wmurowało mnie w ziemie.
Odwróciła się do loczka i pocałowała go w ustach. Z boku, wyglądało to na dosyć namiętny pocałunek.
Chłopak na początku nic nie zrobił. Stał, ale ani nie odwzajemnił, ani nie odepchnął jej. Po paru sekundach, otrząsnął się i na jego twarzy było widać... Wstyd?
Oh, i dobrze. Ma ci być za co wstyd.
Zmierzył salę wzrokiem i napotkał w końcu mnie. Nie sądziłam, że mnie zauważy. Przecież tak wszystko, świetnie szło...
Czułam się, jakby ktoś przywalił mi z liścia. Pocałował się z nią na scenie, przed wszystkimi. Przed całymi 254-oma osobami. Poczułam piekące oczy i wiedziałam, że zaraz polecą z nich łzy. Przeszłam przez tłum, który bił im brawa i wbiegłam do łazienki. Usiadłam na blacie i schowałam twarz w dłoniach. Zawsze kiedy wszystko jest cudownie, ktoś musi coś spieprzyć. Mi po prostu nie jest pisane szczęście. Taki mój cholerny los...

*oczami Austin'a*

Uśmiechnąłem się kiedy wyszukałem na widowni Holly. Jako, że Ariana nie miała swojej osoby towarzyszącej, to postanowiłem z nią iść. Chciałem nasz piękny plan, zobaczyć na własne oczy.
I nie żałuje.
Wyszło genialnie, a mina White bezcenna. Może teraz zrozumie jak jest ciężko umawiać się z gwiazdą i jakim dupkiem po pewnym czasie może okazać się Harry.
Byłem co raz bliżej, żeby zrujnować jej życie. Nawet jeżeli mu teraz wybaczy, to będzie traktować go z dużym dystansem i jej zaufanie do niego nie będzie już takie "bezgraniczne".
Byłem dumny z tego planu. Teraz czas zrealizować zdradę w wykonaniu Holly.

*oczami Harry'ego*

Kompletnie nie spodziewałem się, że Grande odpieprzy coś takiego, a tym bardziej nie spodziewałem się, że Holly tutaj będzie. Podobno była u lekarza i razem z dziewczynami, miała sobie zrobić wieczór filmowy...
Już nie rozmyślałem co miała robić, a czego nie. Najważniejsze, że była tutaj i widziała tą scenę, która miała przed chwilą miejsce.
Pobiegłem za nią do łazienki i z ulgą stwierdziłem, że drzwi są otwarte.
Wszedłem do środka i napotkałem zraniony, pełen smutku, wzrok mojej dziewczyny.
- Wyjdź! Nie chcę cię znać! - rzuciła w moim kierunku. Zignorowałem jej "rozkaz", tak jak ona olała moją prośbę żeby siedziała na dupsku w domu. Zamknąłem za sobą drzwi i zamknąłem zamek. - Nie rozumiesz słowa wyjdź?! Nie chcę cię znać!
- Skarbie, porozmawiajmy. - wziąłem jej dłonie w swoje ręce.
- Nie skarbuj mi tutaj. Nie mamy o czym rozmawiać. - mruknęła. - Pocałowałeś ją na oczach wszystkich. Wiesz jak mnie to zabolało? Mnie w towarzystwie boisz się przytulić. - stanąłem pomiędzy jej nogami, zwisającymi z umywalki i przyglądałem się w jej smutną, ale za razem wściekłą czas. - To boli i to bardzo. - powiedziała lekko okładając pięściami mój tors. Wywróciłem oczami i chwyciłem ją za nadgarstki, żeby zatrzymać jej jakiekolwiek ruchy. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Chwilę się wyrywała, ale zaraz uspokoiła się i oparła czoło na mojej klatce piersiowej.
- Teraz pozwól, że ja będę mówił. - powiedziałem nadal trzymając ją w ramionach i gładząc jej plecy. - Wiem, spieprzyłem, ale nie wiem dlaczego to zrobiła. Za nim ciebie poznałem, umawiałem się z nią, ale gdy zacząłem cię bardziej poznawać i kiedy zaczęło mi na tobie zależeć, zobaczyłem, że kompletnie jej nie kocham. Czułem, że za to zaczynam się zakochiwać w tobie. - odsunąłem ją od siebie i spojrzałem jej w oczy. - Teraz jestem pewny, że ciebie kocham. Tak jak kiedyś mogłem przyglądać się innym kobietom, to teraz tak nie umiem. Za każdym razem kiedy ciebie obok mnie nie ma, odliczam minuty do naszego spotkania. Wiesz jaki ten tydzień dla mnie był trudny, kiedy nie mogłem się do ciebie za bardzo zbliżyć albo pocałować, bo zaraz bym został zbesztany przez chłopaków i Paul'a, że jestem chory. Na samą myśl, że mam ciebie zostawić na ten miesiąc to łamie mi się serce.
- To nie zostawiaj mnie samej. - wyszeptała.
- Wiesz dobrze, że z chęcią bym został, ale nie mogę. Obiecaj, że przylecisz do mnie. - splotłem nasze dłonie. 
- Po tym co zrobiłeś przed chwilą? Zapomnij. - uśmiechnęła się zadziornie i wiedziałem, że się ze mną droczy. 
- Proszę cie, uwierz mi, że to ona się do mnie dorwała. Nigdy w życiu sam nie pocałowałbym żadnej dziewczyny, która by nie było tobą. - nachyliłem się w jej kierunku i musnąłem jej usta. 
- Zobaczę co da się zrobić z tym przylotem. - wyszeptała pomiędzy pocałunkami. Jeszcze chwilkę się się całowaliśmy, a ja rozkoszowałem się miękkością jej wspaniałych ust. Kochałem ją w każdym calu i nie chciałbym, żeby nasz związek skończył się przez popieprzoną Arianę. Chciałem teraz wyjść i wziąć ją za rękę, pokazując światu, że to nie Grande jest moją dziewczyną tylko Holly. Moja kochana, piękna, cudowna Holly. Odsunąłem się od niej trochę. 
- Możesz mi kochanie wytłumaczyć co tu robisz i dlaczego nie leżysz w łóżku? 
Chwyciła się mojego ramienia i zeskoczyła z czarnego blatu zlewu. 
- Pracuje, a nie leże w łóżku, bo nie wiem czy pamiętasz, ale przed chwilą się w tobą całowałam. - wyszczerzyła się w moim kierunku. Chciałem zachować powagę, ale automatycznie się uśmiechnąłem. 
- I tak to nie zmienia faktu, że miałaś leżeć. 
- A nie cieszysz się, że jestem? 
- Ciesze się, ale nie chcę, żeby moje słońce było znowu chore. - pocałowałem ją w czoło i chwyciłem za rękę. - Idziemy? 
- Razem? Nie wstydzisz się mnie? - zapytała drwiąco. 
- Ciebie? No chyba sobie ze mnie żartujesz. Nigdy w życiu się ciebie nie wstydziłem. Czas pokazać światu na kim mi najbardziej zależy. - uśmiechnąłem się do niej i wyszliśmy za zewnątrz. Spotkały nas oczywiście ciekawskie spojrzenia innych, ale miałem to w dupie, bo przy swoim pokoju trzymałem swój najcenniejszy skarb, moją miłość, którą za nic w życiu nie oddam. 

_____________________________________

Hej, wiem, że rozdział krótki, ale teraz będą takie. Czasem będą takie krótkie, czasem dłuższe. Zależy od weny.
Mam kompletną zawieche, chciałam, żeby to skończyło się inaczej, żeby ona mu nie wytłumaczyła, ale postanowiłam, że namieszam wam trochę później. To tylko osłabi jej zaufanie do Harry'ego, że go teraz będzie bardziej... hmm, pilnować. To będzie oczywiście utrudnione, bo on wylatuje, ale to co wymyśliłam to się przekonacie w następnych rozdziałach :D 
Jakieś pomysły co się stanie? :) Co będzie z nasza pechową szóstką? (Harry, Holly, Ariana, Nath, Austin i Mike). Piszcie w komentarzach wasze odczucia! :) 

Od razu przepraszam za błędy, bo pisałam na telefonie, a z racji, że długo nie dodawałam chciałam wam jak najszybciej go opublikować :)
PS porównywałam ten rozdział z ostatnim i to jest połowa tamtego... Załamka ._. 

ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE OPOWIADANIE 


5 komentarzy = next! 
♥ CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
Mile widziane są również anonimowe. :*




3 komentarze:

  1. O taka długość jest jak dla mnie w sam raz!
    Rozdział miód malina :*
    Jak ja nienawidzę tej głupiej Ariany i Nath i Austina niech zginą w jakimś wypadku, żeby był już spokój ;x
    Harry świetnie się wytłumaczył!
    Czekam na next i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @youmakememad96 .xx
    PS. Zapraszam na nowy Alone xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajjne!♥♥♥

    Niechże już spieprza ten Austin bo mnie denerwuje...
    Niech se znajdzie inną, a nie że on musi mieć wszystko co tylko chce..

    Next! ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń