`Holly's POV
To już kolejny dzień, kiedy unikam Harry'ego "pieprzonej perfekcji" Styles'a.
Od czasu wyjścia ze szpitala, nie umiem stanąć na przeciwko niego i najnormalniej w świecie powiedzieć, co mi leży na sercu, a dokładniej w brzuchu. Za każdym razem kiedy patrzyłam w jego szmaragdowe tęczówki, to wykopywałam pod sobą dołek, który miałby mnie schronić.
Martwi się o mnie, a ja go unikam i odrzucam. Nic nie wie, a ja to jeszcze pogarszam. Kocham go, ale każe mu cierpieć przez to, że nie umiem powiedzieć mu, że jestem w ciąży. Co ze mną jest nie tak?!
On kocha mnie - przynajmniej tak twierdzi. Przecież zaakceptuje fakt, że zostanie ojcem, a matką jego maleństwa będzie kochana przez niego osoba.
Od czasu wyjścia ze szpitala, nie umiem stanąć na przeciwko niego i najnormalniej w świecie powiedzieć, co mi leży na sercu, a dokładniej w brzuchu. Za każdym razem kiedy patrzyłam w jego szmaragdowe tęczówki, to wykopywałam pod sobą dołek, który miałby mnie schronić.
Martwi się o mnie, a ja go unikam i odrzucam. Nic nie wie, a ja to jeszcze pogarszam. Kocham go, ale każe mu cierpieć przez to, że nie umiem powiedzieć mu, że jestem w ciąży. Co ze mną jest nie tak?!
On kocha mnie - przynajmniej tak twierdzi. Przecież zaakceptuje fakt, że zostanie ojcem, a matką jego maleństwa będzie kochana przez niego osoba.
Na razie odstawiam zmartwienia związane z jego boską osobą na bok i skupiam się na tym, co mnie czeka teraz - wybory samorządu. Wszyscy przewodniczący z wydziałów w naszej szkole, przychodzi, żeby zagłosować kto ma być na jakim stanowisku w tym roku. Chodzi mi tutaj o naszą trójkę - mnie, Roberta i nowego kandydata Chris'a. W zeszłym roku do Robert był przewodniczącym i szczerze powiedziawszy, bardzo bym chciała, żeby w tym roku też udało mu się zająć tę posadę. Był bardzo dobrym rządzącym, a szkoła dobrze funkcjonowała, bo cały czas były jakieś rozrywki.
Weszłam razem z nim do sali, w której miało się wszystko odbyć. Z dziesięciu wydziałów, przyszli wszyscy. Zajęłam miejsce na samym początku. Opiekun samorządu - pan Smith - wszedł na podwyższenie, odchrząkając.
- Spotykamy się tutaj, w pięknym początku wakacji, żeby już przez najbliższy czas nie zawracać sobie głowy szkołą. Dzisiaj wybierzecie, przedstawicieli naszego samorządu. Po dyskusji z dyrektorem i wicedyrektorem, uzgodniliśmy, że każda osoba zajmie jedno miejsce. - powiedział i popatrzył się po sali. Skierował wzrok na nas, po czym lekko się uśmiechnął. - Będą trzy funkcję - reprezentacyjna, pomysłodawcza i pomocnicza. Chyba nie ma pytań co do nich. W funkcji reprezentacyjnej skupia się przede wszystkim załatwianie spraw z dyrekcją oraz godne reprezentowanie szkoły. Nie przedłużając. Weźcie kartki ze stolika i przy każdej funkcji napiszcie nazwisko swojego kandydata. - powiedział i podszedł do dyrektora. Popatrzyłam na moich towarzyszy i wolno wypuściła powietrze z ust.
- No jestem ciekawa. - powiedziałam do nich.
- Ja też. - przytaknął Chris. Był w naszym wieku i chodził na wydział zajmujący się fotografią. Był naszym fotografem szkolnym, więc dziwiłam się, że chce się jeszcze w coś wkręcać. Jego sprawa.
Patrzyła wyczekująco, jak każdy składa głosy. Po minach niektórych osób, mogłam z łatwością stwierdzić, że mieli problem z wybraniem kandydata. Po piętnastu minutach, wreszcie wszyscy oddali kartki, a komisja składając się z dwóch nauczycieli zaczęła liczyć glosy.
Na sali została nasza trójka, komisja i główne organy rządzące szkołą.
- A więc tak. - powiedział pan Smith, opierając się o stół. Pomocnikiem zostaje Chris, pomysłodawcą Robert, a reprezentacyjną funkcję będzie pełnić Holly. Jakieś zastrzeżenia? - zapytał.
Popatrzyłam zdziwiona. Nie spodziewałam się, że zostanę osobą reprezentującą szkołę.
- Ja nie mam nic do zarzucenia. - powiedział Rob. - Mi jak najbardziej pasuje to stanowisko.
- Mi też. - powiedziałam w tym samym momencie z Christopherem. Posłałam im lekki uśmiech.
- No to do domów! - powiedział nauczyciel, po czym wyszliśmy.
Na zewnątrz chwilę rozmawialiśmy, a Robert nawet wyskoczył z pewną inicjatywą w naszej szkole, dotyczącą śniadania. Stwierdziliśmy, że zajmiemy się tym pod koniec wakacji, żeby teraz ze spokojem odpocząć. No, kto będzie odpoczywać ten będzie. - powiedziała moja podświadomość, a ja niestety musiałam jej przyznać rację. Ruszyłam w kierunku mieszkania, rozmyślając po drodze o tej chorej sytuacji. Muszę się z tym zmierzyć, nie być miękką dupą. Inaczej nie nazywałabym się Holly White! Dziewczyną śmiałą, którą szkolni przedstawiciele wybrali na reprezentantką. Po prostu musiała mieć dobrą strategię na to, ale na razie nie miała żadnego pomysłu.
***
- Holly, podejdź do czwartego stolika! - usłyszałam wołanie Alice z zaplecza. Westchnęłam, ale wykonałam prośbę koleżanki. Dzisiaj w kawiarni był niezły ruch, przez co miałyśmy pracy po kokardy. Podobno to jest normalne w okresie wakacyjnym, ale od tych dwóch tygodni, jest to najcięższy dzień.
Wzięłam notesik i długopis z kieszonki fartuszka i skierowałam się do wyznaczonego stolika. Podniosłam wzrok i od razu tego pożałowałam, bo spotkałam się z szmaragdowymi tęczówkami, a ich właścicielem, była osoba, której zawzięcie unikam przez kilka dni. Argh, cały wysiłek na marne. Teraz muszę stanąć z nim twarzą w twarz.
- Co podać? - zapytałam cicho, wlepiając wzrok w stolik.
- Holly... - zaczął. - Martwiłem się o Ciebie. Czemu nie odzywałaś się do mnie? - zapytał.
- Co podać? - powtórzyłam pytanie.
- Popatrz na mnie. - powiedział stanowczo. Wypuszczając ciężko powietrze z ust, podniosłam spojrzenie i popatrzyłam na niego. - Cappuccino i Ciebie.
- Harry... - jęknęłam.
- Pięć minut. - powiedziałam. Westchnęłam i kiwnęłam lekko głową. Za nim się oddaliłam, poczułam jak chwycił mój nadgarstek. - Wolę jak jęczysz w innej sytuacji. - powiedział, a na jakiego twarz wstąpił łobuzerski uśmiech. Wywróciłam oczami. To właśnie był ten Hazz, którego w gruncie rzeczy uwielbiałam.
Wróciłam, żeby zrobić kawę. Poprosiłam kierowniczkę o dziesięć minut przerwy, z czego ona stwierdziła, że mogę już iść do domu, bo i tak niedługo zamykają. Podziękowałam jej i zaniosłam Styles'owi zamówienie.
- Zaraz przyjdę. - wymamrotałam i cofnęłam się na zaplecze do szafki. Zdjęłam fartuszek i wzięłam sweterek oraz torebkę. Miałam na sobie białą spódniczkę w pastelowe kwiatki, delikatnie różową bluzkę na ramiączkach, która była w kolorze jednej z różyczek na spódnicy oraz kremowy sweterek, który pasował do moich kremowych szpilek. Wyjęłam buty z szafki i przebrałam czarne balerinki na obcasy, a płaskie obuwie wrzuciłam do szafki. Rozbiły mi one jako buty do pracy w czasie lata, a zwłaszcza wtedy kiedy miałam szpilki. Taki był wymóg i musiałam przestrzegać zasad.
Wyszłam z pomieszczenia na personelu i skierowałam się do stolika. Czułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że tym nie odsunę go od siebie, ale idąc specjalnie lekko machałam seksownie biodrami. No cóż. Muszę to wykorzystywać, dopóki nie będę jak balonik.
- Mm.. Pięknie wyglądasz. - powiedział, wstając i przyciągając mnie do siebie w tali. Pomimo że i tak nie było widać na razie brzuszka, to bałam się, że może coś zauważyć.
- Dziękuje. - powiedziałam. Cmoknął mnie przelotnie w usta i usiedliśmy obok siebie na kanapie przy stoliku.
- Czemu się do mnie nie odzywałaś przez ostatni tydzień? - zapytał. Oh... To już minął tydzień?
- Nie wiem. Przepraszam Cię, nie miałam też zbytnio czasu. - mruknęłam i wzięłam jego kubek, żeby wziąć łyka kawy. Po małym łyczku, zorientowałam się, że nie wolno mi.
- Martwiłem się bardzo o Ciebie. - powiedział i objął mnie ramieniem, całując w skroń.
- Wiem. - powiedziałam. - Przecież i tak nie mieliście czasu w tym tygodniu. - dodałam.
- Na Ciebie zawsze mam czas. - wymruczał mi do ucha. Popatrzyłam na niego, zagryzając dolną wargę. Przymrużył oczy. - Nie rób tak. - wydął wargę. - Z chęcią sam bym ją przegryzł.
- To zrób to. - powiedziałam, nie kontrolując swoich słów.
- Uwierz mi, gdybym zaczął Cię całować to nie wiem czy na tym by się skończyło. - wymamrotał. - Strasznie seksownie dzisiaj wyglądasz. - powiedział, przejeżdżając swoim językiem po dolnej wardze.
Siedziałam lekko zamurowana. Dawno już tak nie mówił. Może był trochę onieśmielony jeszcze po naszej ostatniej sprawie? Hm, teraz chyba mu już to przeszło.
- W każdym razie... - odchrząknęłam i położyłam ręce na stoliku bawiąc się palcami. - Jak wam minęły próby? - zapytałam.
- Naprawdę? Teraz się będziesz o to pytać? - powiedział z grymasem.
- Tak. - powiedziałam z naciskiem. Zdawałam sobie sprawę z jego brudnych myśli, ale ostatnie wywołały... hm.. nowe życie. I to dosłownie. - Będziemy musieli niedługo porozmawiać. - wymamrotałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam swoje myśli na głos.
- Hm, a nie możemy teraz? - zapytał unosząc brew.
- Nie. - odpowiedziałam. Kurde, ale się wkopałam. Wkopałaś się bardziej ponad miesiąc temu... Przestań wstrętny mózgu!
- No dobra... - powiedział, przyglądając mi się uważnie. Później rozmowa zleciała nam na jakiś luźniejszych tematach. Cały czas byłam w połowie obecna. Odciągały mnie myśli o tym, co mu powiem. Wyszło to z moich ust nie spodziewanie i teraz wie, że coś od niego chce, więc będzie mnie męczyć na ten temat.
Musiałabym znowu zacząć go unikać. Nie chciałam tego. O rajku! Jak ja bardzo nie chciałam się od niego oddalać. Ten tydzień był straszny. Nie czułam jego obecności, bezpieczeństwa, które czułam podczas pobytu z nim. Brakowało mi nawet tych jego żartów z podtekstem albo zwykłych sucharów, którymi potrafił mnie obdarowywać parę razy dziennie.
Unikaniem go, raniłam siebie i jego. Tylko które z nas cierpiało na tym mocniej?
Na zewnątrz chwilę rozmawialiśmy, a Robert nawet wyskoczył z pewną inicjatywą w naszej szkole, dotyczącą śniadania. Stwierdziliśmy, że zajmiemy się tym pod koniec wakacji, żeby teraz ze spokojem odpocząć. No, kto będzie odpoczywać ten będzie. - powiedziała moja podświadomość, a ja niestety musiałam jej przyznać rację. Ruszyłam w kierunku mieszkania, rozmyślając po drodze o tej chorej sytuacji. Muszę się z tym zmierzyć, nie być miękką dupą. Inaczej nie nazywałabym się Holly White! Dziewczyną śmiałą, którą szkolni przedstawiciele wybrali na reprezentantką. Po prostu musiała mieć dobrą strategię na to, ale na razie nie miała żadnego pomysłu.
***
- Holly, podejdź do czwartego stolika! - usłyszałam wołanie Alice z zaplecza. Westchnęłam, ale wykonałam prośbę koleżanki. Dzisiaj w kawiarni był niezły ruch, przez co miałyśmy pracy po kokardy. Podobno to jest normalne w okresie wakacyjnym, ale od tych dwóch tygodni, jest to najcięższy dzień.
Wzięłam notesik i długopis z kieszonki fartuszka i skierowałam się do wyznaczonego stolika. Podniosłam wzrok i od razu tego pożałowałam, bo spotkałam się z szmaragdowymi tęczówkami, a ich właścicielem, była osoba, której zawzięcie unikam przez kilka dni. Argh, cały wysiłek na marne. Teraz muszę stanąć z nim twarzą w twarz.
- Co podać? - zapytałam cicho, wlepiając wzrok w stolik.
- Holly... - zaczął. - Martwiłem się o Ciebie. Czemu nie odzywałaś się do mnie? - zapytał.
- Co podać? - powtórzyłam pytanie.
- Popatrz na mnie. - powiedział stanowczo. Wypuszczając ciężko powietrze z ust, podniosłam spojrzenie i popatrzyłam na niego. - Cappuccino i Ciebie.
- Harry... - jęknęłam.
- Pięć minut. - powiedziałam. Westchnęłam i kiwnęłam lekko głową. Za nim się oddaliłam, poczułam jak chwycił mój nadgarstek. - Wolę jak jęczysz w innej sytuacji. - powiedział, a na jakiego twarz wstąpił łobuzerski uśmiech. Wywróciłam oczami. To właśnie był ten Hazz, którego w gruncie rzeczy uwielbiałam.
Wróciłam, żeby zrobić kawę. Poprosiłam kierowniczkę o dziesięć minut przerwy, z czego ona stwierdziła, że mogę już iść do domu, bo i tak niedługo zamykają. Podziękowałam jej i zaniosłam Styles'owi zamówienie.
- Zaraz przyjdę. - wymamrotałam i cofnęłam się na zaplecze do szafki. Zdjęłam fartuszek i wzięłam sweterek oraz torebkę. Miałam na sobie białą spódniczkę w pastelowe kwiatki, delikatnie różową bluzkę na ramiączkach, która była w kolorze jednej z różyczek na spódnicy oraz kremowy sweterek, który pasował do moich kremowych szpilek. Wyjęłam buty z szafki i przebrałam czarne balerinki na obcasy, a płaskie obuwie wrzuciłam do szafki. Rozbiły mi one jako buty do pracy w czasie lata, a zwłaszcza wtedy kiedy miałam szpilki. Taki był wymóg i musiałam przestrzegać zasad.
Wyszłam z pomieszczenia na personelu i skierowałam się do stolika. Czułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że tym nie odsunę go od siebie, ale idąc specjalnie lekko machałam seksownie biodrami. No cóż. Muszę to wykorzystywać, dopóki nie będę jak balonik.
- Mm.. Pięknie wyglądasz. - powiedział, wstając i przyciągając mnie do siebie w tali. Pomimo że i tak nie było widać na razie brzuszka, to bałam się, że może coś zauważyć.
- Dziękuje. - powiedziałam. Cmoknął mnie przelotnie w usta i usiedliśmy obok siebie na kanapie przy stoliku.
- Czemu się do mnie nie odzywałaś przez ostatni tydzień? - zapytał. Oh... To już minął tydzień?
- Nie wiem. Przepraszam Cię, nie miałam też zbytnio czasu. - mruknęłam i wzięłam jego kubek, żeby wziąć łyka kawy. Po małym łyczku, zorientowałam się, że nie wolno mi.
- Martwiłem się bardzo o Ciebie. - powiedział i objął mnie ramieniem, całując w skroń.
- Wiem. - powiedziałam. - Przecież i tak nie mieliście czasu w tym tygodniu. - dodałam.
- Na Ciebie zawsze mam czas. - wymruczał mi do ucha. Popatrzyłam na niego, zagryzając dolną wargę. Przymrużył oczy. - Nie rób tak. - wydął wargę. - Z chęcią sam bym ją przegryzł.
- To zrób to. - powiedziałam, nie kontrolując swoich słów.
- Uwierz mi, gdybym zaczął Cię całować to nie wiem czy na tym by się skończyło. - wymamrotał. - Strasznie seksownie dzisiaj wyglądasz. - powiedział, przejeżdżając swoim językiem po dolnej wardze.
Siedziałam lekko zamurowana. Dawno już tak nie mówił. Może był trochę onieśmielony jeszcze po naszej ostatniej sprawie? Hm, teraz chyba mu już to przeszło.
- W każdym razie... - odchrząknęłam i położyłam ręce na stoliku bawiąc się palcami. - Jak wam minęły próby? - zapytałam.
- Naprawdę? Teraz się będziesz o to pytać? - powiedział z grymasem.
- Tak. - powiedziałam z naciskiem. Zdawałam sobie sprawę z jego brudnych myśli, ale ostatnie wywołały... hm.. nowe życie. I to dosłownie. - Będziemy musieli niedługo porozmawiać. - wymamrotałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam swoje myśli na głos.
- Hm, a nie możemy teraz? - zapytał unosząc brew.
- Nie. - odpowiedziałam. Kurde, ale się wkopałam. Wkopałaś się bardziej ponad miesiąc temu... Przestań wstrętny mózgu!
- No dobra... - powiedział, przyglądając mi się uważnie. Później rozmowa zleciała nam na jakiś luźniejszych tematach. Cały czas byłam w połowie obecna. Odciągały mnie myśli o tym, co mu powiem. Wyszło to z moich ust nie spodziewanie i teraz wie, że coś od niego chce, więc będzie mnie męczyć na ten temat.
Musiałabym znowu zacząć go unikać. Nie chciałam tego. O rajku! Jak ja bardzo nie chciałam się od niego oddalać. Ten tydzień był straszny. Nie czułam jego obecności, bezpieczeństwa, które czułam podczas pobytu z nim. Brakowało mi nawet tych jego żartów z podtekstem albo zwykłych sucharów, którymi potrafił mnie obdarowywać parę razy dziennie.
Unikaniem go, raniłam siebie i jego. Tylko które z nas cierpiało na tym mocniej?
______________
Czemu 13 rozdziały zawsze idą mi tak ciężko? Eh, udało mi się tutaj dla was coś nabazgrać. Wiem nudny rozdział, ale trzeba trochę opisać ich stosunki w obecnej chwili :D
Dzisiaj króciutko. Co sądzicie o rozdziale? Holly powie Harry'emu o ciąży w najbliższym czasie? Jak na to waszym zdanie zareaguje?
Piszcie w komentarzach!
Mimo że króciutki to fajny :D
OdpowiedzUsuńHmn. Może trudniej pisać bo to >>13<< a 13 jest "pechowa"? Ja jakoś w to nie wierze, choć urodziłam się 13 stycznia xD Myślę że Holly powinna się zdobyć na odwagę i mu powiedzieć ;w; Nie wiadomo jak zareaguje, *zależy od ciebie xD* ale i tak powinna ;o; Niech się zbierze na odwagę czy coś! xD
Dobra nie przynudzam xd
Pozdrowionka. ♥
/Nikita
P.S- zapraszam na mój denny *jak dla mnie ;w;* blog :D - http://red-hair-is-always-beautiful.blogspot.com
Harry powinien zachowac sie jak prawdziwy facet. ♥ czekam na nn
OdpowiedzUsuńChyba powinna mu powiedzieć i to że rozdział jet krótki nie oznacza że jest słaby! Jak znajdziesz chwilkę to możesz zajrzeć do mnie http://show-me-your-world.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńChyba powinna mu powiedzieć i to że rozdział jet krótki nie oznacza że jest słaby! Jak znajdziesz chwilkę to możesz zajrzeć do mnie http://show-me-your-world.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCóż...nie czytałam całego opowiadania tylko zaledwie kilka rozdziałów i nie wiem czy będę dalej czytać. Fabuła ciekawa nigdzie się z taką jeszcze nie spotkałam więc jak najbardziej + , ale rozdziały są trochę...nie wiem jak to nazwać...momentami nudne. Za bardzo skupiasz się na mało istotnych momentach, aż czasami omijałam spory kawałek. Oczywiście stwierdzam to na podstawie kilku pierwszych rozdziałów więc w sumie nie wiem po co to piszę skoro nie czytalam całości i nie wiem czy Twój 'styl pisania' się zmienił. Nie zrozum mnie proszę źle, nie chcę Cię obrazić, aczkolwiek ja po kilku pierwszych rozdziałach się zniechęciłam mimo, że jestem ciekawa jak dalej się potoczyły losy Harry'ego i Holly.
OdpowiedzUsuńP.S. Sorry za interpunkcje, ortografie sens i inne bla bla bla.
P.S.S. WENY! Bo masz dla kogo pisać.